Zupełnie inaczej odebrałam ten film. Choć początkowo główny bohater wydał mi się introwertykiem z wyboru, to jednak zaczęłam zauważać w nim ogromną samotność. Obserwacja ludzi, proste rytuały dnia codziennego, a w tle facet, który ewidentnie celowo zmienił swoje życie i wybrał sprzątanie kibli. Czy chciał o czymś zapomnieć? Moim zdaniem, to oczywiste. Czy został wygnany z domu? Trudno powiedzieć, możemy się jedynie domyślać. Ja nie odbieram tego filmu jako pozytywnego, facet widzi właścicielkę lokalu (do którego chodzi jak to sam powiedział od jego powstania) jak się przytula z innym i idzie do sklepu po 3 piwa i fajki. Łamie swoje rytuały, bo coś ewidentnie nie poszło po jego myśli. Na sam koniec filmu uśmiecha się, by zaraz szakliły mu się oczy. O czym myśli? Moim zdaniem o niczym sympatycznym. Końcówka filmu sprawiła, że mi się zrobiło szkoda tego faceta, co się musiało wydarzyć w jego życiu, że odciął się od rodziny i zajął sprzątaniem szaletów? Wiadomo, że żadna praca nie chańbi, jednak jego siostra ewidentnie była zdziwiona jego pracą. I warto się ,ustanowić nad jedną kwestią: co nam dają rytuały i powtarzalność? Czy nie sprawiają, że łatwiej jest nie myśleć o tym, o czym się nie chce ? Główny bohater moim zdaniem miał coś za uszami i bardzo chciał zapomnieć o wielu sprawach, uciekł od nowoczesności, mediów, wiadomości, internetu, a nawet budzika i mimo wszystko przeszłość wciąż deptała mu po piętach i była jak właśnie ten opisany cień, który nie może się odczepić i jest z nami na zawsze.