Wydawać by się mogło, że tak oklepanego, zgranego, jak stara płyta, tematu nie można już zrobić w sposób wyróżniający go z morza podobnej tandety. Jednak Blakeson udowadnia, że jeśli się tylko chce, to nie ma rzeczy niemożliwych. I zrobił wszystko według sztampy, ale... gorzej, głupiej, bardziej infantylnie i nieudolnie. A, biorąc pod uwagę 'jakość' bliźniaczych produkcji, to nie było łatwe do osiągnięcia!