Jestem fanem sci-fi, muszę jednak ocenić ten film. Miałem cierpliwość do tego filmu, oglądałem całe te kino i muszę przyznać, że zmarnowałem sporo czasu na oglądanie nieciekawych fabuł. Jeśli chodzi o tematykę kosmitów i przybyszów obcych jak w filmie nazywali ich "Innych", wolałbym więcej zobaczyć oryginalnych pomysłów i scenariuszy kosmitów i ich plany na atak do Ziemian oraz naszej planety. Nie było w tym nic oryginalnego, ciągle pokazują, że ludzie ratują ten świat, i że nadzieja pozwala im przetrwać oraz nadzieja ich czyni ludźmi... Wszystko o ludziach i ratowanie świata znajdują się już w kilka podobnych filmach... Nudne jak flaki z olejem. Cała cywilizacja i technologia statków kosmicznych ma niewyobrażalną broń i żadna ziemska broń, nawet atomówka nie jest w stanie ich zlikwidować. Ten film to tylko wyobraźnia. Nie powiem, że reżyser był świetnym pomysłodawcą. Dałem średnią ocenę, bo gra aktorska jest ogólnie w porządku, nie jest tak zbyt perfekcyjna rola. Dodam jeszcze, że w porównaniu "Piątej fali" z filmem "Wojną światów", zdecydowanie wygrał film z Tomem Cruisem, bo zawierał w nim niezwykły mroczny klimat, były pokazane ufoludki z innego świata i ciekawe konstrukcje kosmicznych maszyn. Tyle w temacie na taką sztukę.
"Wojna światów" była na podstawie niegłupiej książki, chociaż bardzo starej :D (już nie raz filmowanej). A toto... :lol:
Przy tym "dziele" niesławny "Dzień Niepodległości" sprzed 20 lat to szczyt inteligencji i logicznego scenariusza...
Obcy walą w ludzi mega-zarazą i jeszcze są jacyś ludzie, którzy by to przeżyli? :P To już w "Tęczy sześć" (powieść Clancy'ego) pomysł "złych" był taki, że nie dawał praktycznie żadnych szans ludzkości, a tutaj kosmici z technologią podróży międzyplanetarnych nie dają rady?
Po co im w ogóle te wszystkie "fale"? Wystarczyłyby maksymalnie dwie - zaraza i wyłączenie prądu (nb. impuls elektromagmetyczny zdolny do wyłączenia prądu na CAŁEJ Ziemi (o ile statek się nie przemieszczał nad naszym globem) i to bezpowrotnie (ciekawe jak - EMP fizycznie smaży elektronikę... te wszystkie komórki to by się fajczyły jedna po drugiej, a nie wyłączały) miałby spore szanse usmażyć takze ludzi jak w gigantycznej mikrofalówce.
Tsunami itepe (w dodatku bez sensu - fala pływowa na jeziorze? Chyba, żeby jakaś tama poszła w diabły i po prostu wywołała powódź...) są kompletnie niepotrzebne, szczególnie, jeśli Inni przylatywali juz wcześniej i instalowali "uśpionych agentów" - wystarczy opracować wirus "wycelowany" genetycznie w ludzką populację, odpowiednio go "uzjadliwić" (albo pozyskać dawny, który taki był - np. grypy "hiszpanki" albo czarnej ospy) i rozprowadzić po planecie. A potem poczekać... zostaliby co najwyzej jacyś buszmeni, któych mogłyby wytłuc drony (nb. czyżby Inni nie mieli termowizji, bo te drony były kompletnie ślepe...)
Właśnie, popieram Twoją opinię, reżyserowie sci-fi słabo pracują, powinni Nas zaskoczyć rzeczywistością związaną z UFO. Dobrze by było, gdyby zakończenie filmu po inwazji "obcych" skończyło się źle dla ludzkości i świata... Po nieszczęśliwym zakończeniu filmu sprawiłoby mi niezłe zamieszane uczucia, smak strachu i zadaję sobie pytanie: I co dalej? :)
Jedynie interesują mnie tylko, dziwaczne światła statków kosmicznych, porwania, postacie szarych ufoludków (podobnie jak w filmie "Wojny Światów", "Znaków" oraz "Dark Skies", a roboty to też ok), itp. Bez jakiś pierdół tak jak podałeś przykłady z tsunami i dupereli...
Ciekawszy film też jest w "Dark Skies" tam było coś ciekawego na temat UFO, czyli manipulowanie ludźmi umysłami i ciałami, to wszystko jest możliwe, ale w zakończeniu błędem jest to, że jego matka z najmłodszym bratem usłyszeli w krótkofalówce głos porwanego Jessa schowanej w pudełku... Pojawia się kolejne nieporozumienie, jak można kontaktować się z Ziemią od przestrzeni kosmicznej krótkofalówkami, a zasięg krótkofalówek ma tylko kilku czy kilkudziesięciu metrów... czyli ta scena jest już kompletnie zbędna. Zawsze w filmie pojawi się jakiś błąd :)