Remake jak to remake - ujdzie, ale nie jest to film wybitny. Reżyser od samego początku raczy nas niezwykłą schematycznością i głupimi dialogami. Ale slashery mają to do siebie. Klimat to jednak zdecydowanie nie to samo co w kilku pierwszych odsłonach oryginalnej serii (bo remake fabularnie łączy elementy kilku pierwszych części z serii), które były naprawdę przesiąknięte tą mrocznością. Wiele scen w filmie to istna kopia z oryginalnych serii. Tak naprawdę reżyser i scenarzysta poszli na łatwiznę, dlatego też film wygląda gorzej na tle chociażby remake'u słynnego Halloweenu, w którym mieliśmy kilka świeżych i dobrych pomysłów. Gra aktorska, jak to zwykle w slasherach, nie jest najlepsza. Ponadto kiedy reżyser nastrajał tą atmosferę grozy nagle wszystko rozładowywały durne dialogi między bohaterami lub też ich zachowanie. Muzyka nie jest najlepszą stroną tego filmu. Zakończenie jednak mogło się całkiem podobać. Fani mogą tu znaleźć kilka smaczków znanych z oryginalnej serii. Sam Jason wypadł nieźle i być może najlepiej wśród tych "zrimejkowanych" morderców z ostatnich lat. Jednak lepiej obejrzeć remake "Teksańskiej Masakry..." od tego samego reżysera z 2003 roku. Moja ocena: 5/10.