(...) "Piątek, trzynastego VI: Jason żyje" z jednej strony posiada cechy klasycyzujące, stawiające film w jednym rzędzie z "Ostatnim rozdziałem" czy "Nowym początkiem", z innej natomiast perspektywy łamie pewne utarte konwencje, okazuje się horrorem ciekawym, bo burzycielskim. To film-dyskurs, pełen autoreferencyjnych aluzji, ostrym krytykom przypominający, że nade wszystkim ma być slasher dobrą zabawą. Ze swojego plugawego grobu powstaje Jason niczym potwór Frankensteina, a scena wyraźnie nawiązuje do horrorów ze stajni Universal Monsters. Postmodernistyczny humor i metafikcyjne, śródgatunkowe nawiązania czynią z "Piątku, trzynastego VI" slasher wyprzedzający własne czasy.
Poprzedni „Piątek” sugerował, że Tommy przejmie maczetę Jasona i sam zacznie zabijać. McLoughlin zastosował jednak retconowy trik: pisząc scenariusz, kompletnie zignorował dwuznaczne zakończenie „Nowego początku”, obmyślił prostszy koncept fabularny, a Reggiego i Pam zamienił na nowych bohaterów. Postaci takie, jak Cort (Tom Fridley) czy Hawes (Ron Palillo) są komiczne, bo i sam film zaprogramowano jako miks krwawego horroru oraz dowcipnej czarnej komedii. (...)
Pełna recenzja: #hisnameisdeath