Bardzo naciągana, ale to już chyba norma w "Piątkach 13". Pominąwszy już głupotę Megan, która wskoczyła do tego jeziora, nie mogę uwierzyć, jakim cudem silnik tej motorówki był w stanie pociachać Jasona. Przecież Jason musiał wyciągnąć rękę, żeby złapać Megan za kostkę, a mimo to wirnik silnika znajdował się dokładnie na wysokości jego głowy. Mogli to zrobić lepiej, szczególnie, że poza tym cały film się wyróżniał na tle pozostałych części serii. No i po cichu liczyłem, że Tommy też zginie;) Ale zawsze kibicowałem Jasonowi.
Mimo wszystko dam 8, bo niełatwo było twórcom filmu wybrnąć z tego bagna, w jakim znajdowała się wtedy cała seria, a jednak udało im się zrobić fajny horror. Był ten klimat z pierwszych trzech części.
A czy Jason w ogóle zginął w tej części? Wydaje mi się, że nie. Ostatni kadr filmu pokazuje jak otwiera on oko, czyli tak naprawdę w tym odcinku zyskał nie tyle status zombie, co nieśmiertelnego demona. Fabuła tego filmu kładzie na łopatki cały film. Ratują tę część jedynie znakomite efekty specjalne i muzyka (fajne wstawki heavy metalowe z lat 80. plus kompozytor znany z poprzednich części - Manfredini). Moim zdaniem scenariusz napisano trochę na siłę i bez głębszej refleksji. Stąd akcja tej odsłony trochę zmierza donikąd. Jason zostaje ożywiony z grobu, po czym staje się nieśmiertelny. Nie imają się go kule, ani nie straszny mu wybuch czy pożar. Wiele postaci, tzw. drugiego planu jest przypadkowych, np. jak ci turyści bawiący się w "survival" czy "wojenne podchody" w lesie czy też grupka dzieci w obozie nad jeziorem, który zmienił nazwę z Crystal Lake na Green Lake. Pod względem fabuły jest to więc najsłabsza ze wszystkich poprzednich części. CO do klimatu, to już nie to, co w poprzednich częściach. Może z wyjątkiem części 5, wszystkie pierwsze cztery oglądałem z dużo większym przerażeniem i zaskoczeniem. Więcej tam było przysłowiowego suspensu. Tak więc odsłona nr 6 może się podobać, ale jest to część przewidywalna, z pewnymi niedociągnięciami scenariusza i brakiem elementów zaskoczenia w fabule.