uważany za kultowy chyba tylko ze względu na tytuł i datę.
Dialogi puste i zupełnie bez polotu, po prostu beznadziejne, jakby je pisał jakiś dzieciak. Wiem, że to miały być zwykłe rozmowy nastolatków ale scenarzyści powinni mieć też na uwadze, że to są teksty do filmu.
Prymitywny sposób kręcenia - ciągły i natarczywy POV niewidocznego przez większość filmu mordercy, żeby niby dodać tajemniczości i atmosfery grozy.
Jeszcze ta niby niepokojąca muzyka, wstawiona chyba tylko po, żeby w prostacki sposób uświadomić widzowi, że "uwaga, teraz dzieje się coś strasznego".
Postacie bez wyrazu; typowe filmowe mięso armatnie, które ma tylko trochę pobyć na ekranie i zginąć, nie można nikogo polubić ani z nikim się utożsamić.
Fabuła jest tak słaba, że jej urozmaiceniem jest nawet gra bohaterów w Monopoly (!) z tym małym dodatkiem, że przy okazji grają w "rozbieranego". Inne przykłady:
- dziewczyna wychodząca do wychodka i wracająca z powrotem;
- Christy płacący przez 2 minuty za kawę czy posiłek;
- rozmowa na temat burzy (!), chociaż o fatalnych dialogach już wspomniałem;
- wszystkie te bieganiny w celu przedłużania kiepskiej historii na siłę.
Ten film jest nakręcony według oklepanego, tandetnego schematu: grupka nastolatków/młodzieży wyjeżdża na odludzie i tam poluje na nich seryjny morderca. Fabuła niczym szczególnym nie różni się od właśnie takich kiepskich slasherów, których powstało już całe mnóstwo. Rozumiem, że "Piątek trzynastego" powstał wcześniej, że to być może prekursor gatunku, że na tamte czasy to było coś itd., ale moim zdaniem to nie usprawiedliwia słabej i monotematycznej historii oraz fatalnego wykonania pod niemal każdym względem.
"Piątek trzynastego" ma zagorzałych fanów, których oczywiście nie chciałem urazić swoją wypowiedzią, chociaż nie mogę zrozumieć, jak taki film można ocenić na 8 i więcej. Mnie ten slasher tak zmęczył i zirytował, że musiałem tu napisać negatywną opinię wraz z uzasadnieniem.
Prawie się zgadzam. Muzyka bardzo mi się podobała, bardzo lubię te niepokojące dźwięki. A co do reszty to masz rację, dodam jeszcze absurdalną scenę pod koniec, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że ten film naprawdę jest słaby.
Nie wspominając o morderdeczej staruszce przez którą główna bohaterka sra w gacie.
O rzucaniu długopisami w nią.
O to, że najpierw się barykaduje a potem sprawdza czy ktoś jest.
O to, że wchodzi do pomieszczeń i szuka rzeczy do obrony na ostatnią chwilę.
O to, że stwierdza od tak ON TAM ZOSTAŁ. TAK, ZOSTAŁ!
I tak mordercza sztaruszka wygrała życie.
Na dziś nie widziałam gorszego filmu, jeżeli ktoś coś ma - podawać.
Chętnie zobaczę coś co sprawi, że zapomnę o swoim "No jasne, jeszcze niech on nie wyskoczy z wody ani nic. Po prostu jezioro. Jasne, zróbcie tak" I NIECH TAK WŁAŚNIE BĘDZIE.
Wzięcie się za kolejne części będzie wyczynem. Druga lepsza?
W pełni popieram, wczoraj po raz pierwszy obejrzałem ten film (z Jasonem do tamtej pory widziałem tylko "Freddy vs Jason" i "Piątek Trzynastego" z 2009 roku) wiedząc o tym, że jest "kultowy" i z takim nastawieniem zasiadałem do seansu... Niestety, to było półtorej godziny męczarni, w tak żałosnej produkcji ukojeniem były przerwy reklamowe...
Jestem ciekaw skąd ta babka miała tyle sprytu, żeby zabić tylu ludzi i taką krzepę, aby rzucać ciałem ofiary przez okno, a jednocześnie była tak słaba, że nie potrafiła sobie poradzić z tą dziewczyną w finałowej walce...
O samej grze aktorskiej aż szkoda cokolwiek pisać, szkoda klawiatury. Tych "aktorów" to chyba z ulicy brali jak leci.
To fakt, że rozwiązanie tego filmu wyszło fatalnie. Nagle morderca okazuje się być niedojdą. Chociaż muszę przyznać, że jest to cecha charakterystyczna wielu tego typu horrorów. A aktorzy rzeczywiście średni, z drugiej strony ich nijakość wynika zapewne też z tego, że nie bardzo mieli co grać.
Zastanawiałeś się może nad fenomenem tego że im większa "chała" tym bardziej zaciekli fani i obrońcy owej chały i tym wyższa średnia na FW?
Są klasyki rzeczywiście niesmiertelne jak Egzorcysta, Omen czy Lśnienie ale jest też grupa gniotów które nie wiem dlaczego zostały wyniesione na piedestał a jak ktoś odważy się skrytykować to często dostaje "po buzi" od "nawiedzonych" fanów.
Wiele elementów które wymieniłeś jest trafnymi spostrzeżeniami ale powiem Ci że poziom filmu Ostatni dom na lewo z 1972 roku jest jeszcze niższy.
Tak jak napisałem na początku wypowiedzi, głośny tytuł i starsza data muszą mieć znaczenie. Poza tym pojawi się jakaś ogólna, odgórnie narzucona teza że taki i taki film jest kultowy i zaczyna się: wielu ludzi ocenia dany film wyżej pewnie tylko dlatego żeby pokazać przed innymi a może też przed samymi sobą, że są tacy fajni bo lubią takie "kultowe" filmy. Co do tych pseudo-kultowych filmów i ich "nawiedzonych" fanów, to się tyczy niestety praktycznie wszystkich gatunków filmowych. Tacy ludzie, oporni na wszelkie racjonalne argumenty, potrafią mocno zirytować.
Oglądałem "Ostatni dom po lewej" z 1972 r. już dawno, raczej słabo go pamiętam, ale oceniłem go na 5/10; na pewno uważam że jest znacznie lepszy od "Piątku trzynastego", przynajmniej nie było takiej słabizny fabularnej, więcej się działo, był jakiś rozwój zdarzeń i pamiętam że tamten film odebrałem w najgorszym razie obojętnie, a nie bardzo negatywnie.
No to ja zgłaszam votum separatum bo film Craven’a z 72 jest fatalnie wyreżyserowany a gra aktorska na poziomie grupki rekonstrukcyjnej. Ale każdy po swojemu wszystko odbiera.
PS. Jak wejdziesz na filmy Marvel’a czy Przebudzenie mocy też możesz zostać zlinczowany jeśli wypowiesz się „nie po myśli”. Myślę że spora część widzów jest zwyczajnie w emocjonalnym gimnazjum jeszcze , a nawet Ci starsi co poniektórzy jak ja, którzy nigdy do gimnazjum nie chodzili, nie potrafią bez emocji przyjąć krytyki filmów które im się podobają i odbierają to na zasadzie „ dzieje mi się krzywda”. Z kolei grupka nawiedzonych fanów gniotów ( wyłączyć z niej należy osoby które są fanami ale „racjonalnymi”) robi sobie fetysz z beznadziejnej fabuły i gry aktorskiej, im gorzej i tandetniej tym lepiej i nie ma w tym nic złego dopóki nie narzucają innym swojego punktu widzenia.