Chociaż za tym gatunkiem akurat zbytnio nie przepadam to jednak przyznać muszę, że ,,Friday 13th" z 1980-ątego roku trzyma pod wieloma względami do dziś bardzo wysoki poziom.
Na uwagę zasługuję tu przede wszystkim genialny klimat zbudowany za pomocą krążących wokół obozowiska nad jeziorem budzących grozę
legent, pokazywania od czasu do czasu boheterów oczami mordercy,
obecności szalonego i ostrzegającego wszystkich Ralpha oraz niesamowitej muzyki Harry'ego Manfrediniego. Przyzwoicie wykonane są tutaj również efekty w scenach mordów. Wadę pewną jest to, że zwłaszcza na dzisiejsze czasy film jest raczej w wielu momentach dość przewidywalny i mniej więcej możemy wyczuć kto z całej ekipy
przyżyje ostatni. Aktorstwo wybitnie się tu zdecydowanie nie prezentuje, ale także żadna z kreacji nie stanowi obiektu do specialnych narzekań.
Dzieło Cunningama zdecydowanie polecam. Nawet Ci co nie darzą sympatią Slasherów mogę się pozytywnie zaskoczyć.
A jeśli wybieracie się gdzieś w jakiś obóz kempingowy i będziecie mieli w ten czas możliwość oglądania telewizji, a w którymś z kanałów będzie miał lecieć ,,Piątej Trzynastego" bez najmniejszych zawachań
siadajcie wygodnie przed ekranem i przy możliwie jak najskromniejszym oświetleniu ,,dołączcie do
grupy przybyłej nad jezioro Crystal Lake!"