Aktorsko może nie jest to nic wielkiego, ale fabularnie wypada całkiem dobrze. Nawiązanie do syzyfa, trójkąta bermudzkiego, pętli czasowej świetne.
Nieźle trzymał w napięciu i większość pozornie nielogicznych wątków złożyło się pod koniec w jedną całość.
Dobry film na wakacje.
Na mnie niestety nie zrobił pozytywnego wrażenia. Bohaterowie filmu są nudni i nie wzbudzają w widzu sympatii, główna bohaterka wywoływała u mnie zdecydowanie negatywne emocje, ciężko się z nią utożsamiać czy choćby jej kibicować skoro tylko irytuje. Ciągle umęczona, ciągle z otwartymi ustami, a w dodatku do bólu głupia, skoro non stop popełniała te same błędy, mimo świadomości tego co się dzieje. Intryga byłaby całkiem fajna, ale dziury w scenariuszu nie pozwalają się nią cieszyć. Zawiodłem się mocno, można obejrzeć, ale tylko z nastawieniem, że to jedynie przeciętniak.
Widzisz, nie ogarnąłeś więc całej fabuły. Po pierwsze, bohaterka była zmęczona, bo powtarza te same akcje już prawdopodobnie od kilku lat. Dlaczego popełnia te same błędy? ano dlatego, że odbywa karę, taką samą jak Syzyf, czyli CZEGOKOLWIEK BY NIE ZROBIŁA, "kamień zawsze stoczy się na dół". Dlaczego? ano dlatego, że kiedy bohaterka kładzie się spać na łódce (a zawsze się kładzie, bo jest totalnie zmęczona) to pętla czasowa się zamyka, i pamięć się resetuje. Powiedziała na początku "Miałam zły sen, ale nic z niego nie pamiętam" -> ten zły sen to jest właśnie wszystko to, co wydarzyło się na statku. Za co bohaterka odbywa tę karę? Pewnie za to, że była taką złą matką dla swojego upośledzonego synka i prawdopodobnie oboje zginęli kiedyś w tym wypadku samochodowym. To co dodatkowo potęguje poczucie beznadziei, to właśnie to, że bohaterka za każdym razem NIE MA POJĘCIA, że popełnia te same błędy. Idzie na łódkę ze świadomością, że musi ratować swojego synka, ale w momencie kiedy zasypia, o wszystkim zapomina. Za każdym razem nie tylko więc popełnia te same błędy, ale też jest tak samo przerażona i zagubiona. Dziur w scenariuszu więc nie ma, po prostu nie pozbierałeś wszystkich jego elementów. Myślałem, że po Tobie można się spodziewać lepszego ogarnięcia sytuacji :P
Zgadzam się natomiast co do oceny głównej bohaterki, jej gra aktorska jest drewniana :P
Średnia na rottentomatoes mówi, że jest to niezły film. Mimo że nie ma zbyt wielu recenzji.
Myślę, że w tym właśnie jest problem tego filmu. Zbyt wiele osób nie dostrzega subtelnych wskazówek, jakie daje reżyser, aby pokierować się interpretacją filmu. Sporo rzeczy nie jest tutaj wyłożone na tacy, a zapodane gdzieś z boku, w tle.
Statek nie bez powodu nazywa się Aeolus.
Ja zdaję sobie sprawę z tego wszystkiego co Ty napisałeś, z tego że twórca chciał nawiązać do mitu o Syzyfie i że bohaterka "traci" część pamięci (no właśnie, dlaczego tylko część?) i cały cyrk toczy się od nowa. Ale przecież nijak nie usprawiedliwia to skończonej głupoty bohaterki, która już przy "drugiej rundzie" na statku powinna zauważyć, że będzie jeszcze trzecia i nie powtarzać tych błędów z "trzeciej rundy" jak osioł tylko się przez chwilę zastanowić.
"Dziur w scenariuszu więc nie ma, po prostu nie pozbierałeś wszystkich jego elementów." - bzdura, pierwsze co mi się nasuwa to fakt, że część ciał znikało, a część nie. W żadnej z "rund" bohaterka nie ukryła ciała tego "młodego" więc powinno się ono walać na tej salce w ilościach masowych, a tymczasem go nie ma. A to przecież tylko przykład niedopracowania scenariusza, poważniejszym zresztą jest wspomniana przeze mnie głupota bohaterki.
Film niestety obraża inteligencję widza i nie da się tego usprawiedliwić nawiązaniami do mitologii itd. Syzyf ciągle toczył ten sam kamień, ale nie miał wpływu na to, że zaraz zwali on mu się znowu na łeb. Tymczasem bohaterka ogarniając sytuację nieco sprawniej mogłaby wszystko naprawić. Będąc w "trzeciej rundzie" nie zdawała sobie sprawy z tego jak będzie wyglądać walka ze swoim wcieleniem, które aktualnie jest w pierwszej?
No i nie zapominajmy, że mitologia to religijne bajeczki dla naiwnych, kino dla dojrzałych osobników powinno prezentować sobą coś więcej.
Myślałem, że po Tobie można się spodziewać lepszego ogarnięcia sytuacji :P
Podsumowując - film udaje dużo mądrzejszy niż jest w rzeczywistości. Mnie cholernie zmęczył, mimo że od dziecka bardzo lubię wszystko co ma związek z trójkątem bermudzkim.
No dobra, brak ciał w niektórych miejscach jest dość powazną luką, ale co do tego że bohaterka powinna dać radę wszystko poskładać już przy "trzeciej rundzie" to spore nadużycie. Myślę, że nikt by tego nie był w stanie ogarnąć tak szybko :P No chyba, że akurat Mieloneq należy do tego gatunku osobników, którzy polecenie "Zabij ich wszystkich, to jedyny sposób" wykonują od ręki. Ale wtedy na miejscu twoich znajomych zacząłbym się bać :D
I nigdzie nie napisałem, że film jest głęboki, wręcz przeciwnie - dobry wakacyjny thriller, który w dodatku mitologię traktuje jako dodatek. I tak właśnie oceniłem ten film.
Poza tym, pisząc , że mitologia to historyjki dla małych chłopców, chyba objechałeś jeden ze swoich ulubionych filmów, a mianowicie "Przyczajony tygrys, ukryty smok". Chyba że chińska mitologia to opowiastki dla prawdziwych twardzieli... :P
"Myślę, że nikt by tego nie był w stanie ogarnąć tak szybko :P" - no bez żartów, naprawdę się nie domyśliłeś o co tam biega? Od drugiej rundy wszystko staje się oczywiste i już wiemy jak to się dalej potoczy więc tym bardziej bohaterka powinna. I nie chodzi mi o to, że powinna zabić wszystkich, po prostu nie powinna powielać błędów poprzednich wcieleń, skoro są tak widoczne i oczywiste. Nikt mi nie wmówi, że po kilkudziesięciu minutach zapomniała np. jak wyglądała walka pierwszego "wcielenia" z trzecim. Scenariusz filmu jest niestety dziurawy jak sito, co mi osobiście nie pozwoliło na cieszenie się filmem. Pomysł fajny, wykonanie poniżej przeciętnej, skrypt takiej produkcji nie powinien w połowie stawać się oczywisty.
"Poza tym, pisząc , że mitologia to historyjki dla małych chłopców, chyba objechałeś jeden ze swoich ulubionych filmów, a mianowicie "Przyczajony tygrys, ukryty smok". Chyba że chińska mitologia to opowiastki dla prawdziwych twardzieli... :P"
Aleosochozi? "Przyczajony tygrys..." to baśń z założenia, "Piąty wymiar" miał być metafizycznym horrorem, do którego bezpośrednie wtłoczenie założeń greckiego mitu najwyraźniej nie pasuje, a już na pewno nie podołali temu wyzwaniu scenarzyści.
Mówiąc krócej - film mi się nie podobał, choć rozumiem, że komuś spodobać się mógł ;) Widocznie tylko dla mnie fakt, że film od pewnego momentu staje się bardzo przewidywalny, a scenariusz posiada pełno nielogiczności i nieścisłości to wady. Zresztą mógłbym je wybaczyć, ale pod warunkiem, że główna bohaterka nie wzbudzałaby we mnie tak negatywnych emocji. Od pewnego momentu tylko czekałem aż w końcu zginie więc sam z siebie zacząłem się śmiać kiedy zaczęła się mnożyć ;) Myślę, że to mocno skrócone uzasadnienie mojej oceny jest dość jasne.
Powtórzenie tych samych błędów nie odebrałam jako klasyczny okaz głupoty, a raczej potrzebę wykonania tych samych czynności w celu wydostania się ze statku. I tu mamy mit o Syzyfie - który wtacza głaz pod górę, ale tuż przed jej wierzchołkiem głaz wymyka mu się z rąk i stacza się, czyli popełnia błąd - zawsze.
Odebrałam to tak, że za pierwszym razem jechała z synem na żagle, ale na nie nie dojechała - zginęli oboje. Ciąg dalszy jest jej karą, czyli wyobrażeniem rejsu i próbą naprawienia błędów.
To że bohaterka odbywa jakąś karę nie daje jej zezwolenia na zaniechanie korzystania z mózgu. Takie coś byłoby fajne gdyby widz nie miał przy tym wrażenia, że główna bohaterka to idiotka, twórcy powinni połączyć tą syzyfową karę z rozsądnym scenariuszem, a nie robić z widzów gości, którzy wszystko kupią co jest tak "błyskotliwie" połączone z mitem.
Ja tam nie wiem, czy po zabiciu samego siebie lub uniknięcia z trudem zabicia przez samego siebie byłbym skłonny do używania mózgu w celu logicznego myślenia ;) Ale nawet nie w tym sedno. Zakładasz, że Jess ma wolny wybór. Otóż nie ma. Jest zmuszona do powtarzania tych samych wyborów, mając w każdym momencie mylne przekonanie, że są słuszne. W pewnym momencie cyklu próbuje uratować innych przerywając pętlę, zaraz potem wierzy, że musi ich zabić, żeby przerwać pętlę, po paru minutach jest pewna, że musi zabić wszystkich z sobą włącznie, żeby tylko zobaczyć syna. Klątwa wpływa na jej umysł, wpędza ją w szaleństwo, multiplikacja jest nie tylko fizyczna, dotyczy też osobowości. "Reset" pamięci nie musi się odbyć podczas drzemki na jachcie, może być częściowy i zachodzić w każdej chwili.
W żaden sposób w filmie nie było prezentowane jakoby bohaterka miała jakiś tam częściowy reset pamięci, baaaaardzo naciągana teoria, w taki sposób można usprawiedliwiać każdy kiepski scenariusz kiepskiego filmu.