to czy w oczach wielu przestałby być intrygującą, tajemniczą, złożoną postacią z traumami z dzieciństwa, przez które chce dominować we wszystkich dziedzinach życia, a stał się zwykłym, ohydnym zbokiem i d*pkiem, który wykorzystuje nawiną dziewczynę?
Wówczas po prostu fabuła nie miałaby sensu, gdyż film tak naprawdę nie jest [niestety] opowieścią o złożonej relacji bdsm (wówczas status bohatera nie miałby większego znaczenia) a po prostu bajką dla nastolatek o niewinnej sierotce, która poznaje swojego księcia z bajki i choć jest przekonana, że nie ma u niego szans, staje się oto cud i książe zabiera ją do swojego królestwa ;)
Po prostu śmieszy mnie to, że wiele osób uważa Greya za ideał i wybacza mu jego zachowanie, tłumacząc jakimiś traumami, przeszłością itd, a gdyby to samo robił przeciętny Kowalski, zostałby uznany za niewyżytą seksualnie świnię.