PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=655761}

Pięćdziesiąt twarzy Greya

Fifty Shades of Grey
2015
4,5 205 tys. ocen
4,5 10 1 205487
2,7 59 krytyków
Pięćdziesiąt twarzy Greya
powrót do forum filmu Pięćdziesiąt twarzy Greya

„Pięćdziesiąt twarzy Greya” to wypadkowa „Zmierzchu”, „Supermana”, „Kopciuszka”, „Baśni 1000 i jednej nocy”, przedawkowania Harlequinów i marnej książki o tym samym tytule (obejrzenie filmu zajęło mi jakieś 5 miesięcy więc w międzyczasie ogarnęłam nieco książkę).
Przenoszenie jakiejkolwiek książki na ekran zazwyczaj kończy się tym, że jeśli się nie czytało to nie wiadomo o co chodzi. Nie inaczej jest tym razem. Miałam wrażenie, że twórcy nie mogli się zdecydować co nam pokazać, więc nagrali wszystko, a potem cięli… cięli… cięli… aż zostały dwie godziny. Szkoda tylko, że nie wycięli pierwszych 40 minut bo naprawdę ciężko się przez ten ogrom bzdur przebić. Obejrzałam takie siano, że nawet nie bardzo wiem jak to zgrabnie podsumować, ale skoro pokonałam siebie i dałam radę to się postaram.
Zacznijmy od bohaterów:
Christian – chodzący ideał. Dwudziestosiedmiolatek z miliardami na koncie, których nie wiadomo jak się dorobił. Prowadzi wielgachną firmę (zajmującą się czymś z lekka abstrakcyjnym), w wielgachnym budynku i w ogóle wszystko ma wielgachne. Jakby to było zbyt realne to nasz Christian jest jeszcze przystojny (powiedzmy) oraz wszechstronnie uzdolniony: gra na fortepianie, potrafi pilotować helikopter i szybowiec, zna się na literaturze pięknej, dożywia dzieciaczki w Afryce czy gdzieś tam, dobrze tańczy i pewnie jeszcze coś. Grey lubi się chwalić swym luksusowym życiem, kolekcją samochodów, władzą, itp. Facet materializuje się w różnych miejscach, telepatycznie załatwia różne sprawy i sprzedaje samochody obcych ludzi (bez ich wiedzy). Do tego Christian ma dość osobliwe upodobania jeśli chodzi o sprawy łóżkowe. Ten wykreowany na siłę ideał ( z założenia każda kobita znajdzie w nim coś dla siebie, tyle że jako całokształt facet jest nierealny) ma jednak dość mroczną przeszłość (o czym dowiadujemy się jakoś przed napisami końcowymi) i przyklejoną przez cały czas do twarzy jedną minę.
Anastazja – dwudziestolatka, studentka literatury, szara myszka. Zostaje wrobiona w wywiad z Greyem, do którego nawet nie próbuje się przygotować (nie wie nawet jakie pytania ma napisane na kartce). Jak na osobę obeznaną z literaturą przystało, nie potrafi wydukać prostego zdania, o złożonym nie wspominając. Nie przykłada wagi do swojego wyglądu, nie do końca potrafi się zachować, sprawia wrażenie niedorozwiniętej umysłowo. Widok Christiana zwala ją z nóg (dosłownie). Jest dziewicą, ale z powodów, których najstarsi górale nie znają, zgadza się na ostry seks z elementami sadomaso, z facetem, którego praktycznie nie zna.
Oprócz tej dwójki, przez ekran przewija nam się kilka kompletnie nieistotnych postaci, które praktycznie niczego nie wnoszą, a zabierają czas. Są to Kate, rodzice Any, kolega ze studiów, rodzice Christiana. W miarę pożyteczny jest tylko szofer. Postacie te wprowadzono chyba tylko po to, aby czasem wyciągnąć głównych bohaterów z mieszkania i nadać temu filmowi pozory czegoś wartościowego, ale i tak nikt na to nie zwraca uwagi (bo nie ma na co).
O czym to jest?
No więc jak to zwykle w życiu bywa, dwoje kompletnie niepasujących do siebie ludzi widzi się pierwszy raz, przy czym ona zalicza same wpadki, a on jakimś cudem na to leci. Nie przejmując się zbytnio jakimkolwiek rozwojem znajomości umawiają się na uprawianie seksu bez zobowiązań ale za to z umową na piśmie (a nawet dwiema).
Facet udowadnia na każdym kroku, że ma nierówno pod sufitem, informuje (wciąż obcą) dziewczynę, że czerpie przyjemność z bicia i poniżania partnerki, a ona się na to zgadza bo przecież on jest taki cudowny, bogaty i w ogóle wszystkie dziewczyny jej będą zazdrościć więc trzeba brać co dają i nie narzekać (oczywiście nikt tego wprost nie mówi).
No po prostu samo życie!
Potem mamy nie wiadomo co. Bohaterowie „chodzą za rączkę”, od czasu do czasu uprawiają seks i wmawiają widzowi, że widzi coś innego niż widzi.
Gdy zdawałoby się, że w końcu coś się zaczyna dziać, film się kończy w takim momencie, że trzeba obejrzeć kolejny żeby ujrzeć jakikolwiek koniec.
Prawdę powiedziawszy, bazując na reklamach co innego sobie wyobrażałam. Po pierwsze miałam trochę oczekiwań co do Christiana. Spodziewałam się faceta skomplikowanego emocjonalnie, pana i władcy podporządkowującego sobie cały świat, gościa o silnej osobowości, który wie czego chce i do tego dąży. Dostałam jakąś mdłą sierotę, która mówi jedno, robi drugie, uważa się za niedostępnego, a w rzeczywistości jest pod pantoflem Any. Do tego facet jest drętwy jak kłoda i zachowuje się jakby miał z 60 lat i dość życia. Litości.
W przypadku Any cudów się nie spodziewałam, ale irytowała mnie aktorka, a dokładnie jej twarz. Nie wiem czy to wina nieprzespanych nocy, kamery, światła czy niemal braku makijażu, ale Ana prezentowała się staro, uwagę zwracały wory pod oczami i zmęczona cera. Za nic nie mogłam samej siebie przekonać, że to młoda dziewczyna.
Film podobno miał łamać tabu w kwestii BDSM. No i cóż, mamy nieźle wyposażony pokój zabaw Christiana, ale w zasadzie to wszystko na co można liczyć. Sceny w tym pokoju trwają jakieś 5 minut łącznie i ograniczają się do plecenia warkoczy, klapsów i miziania piórkiem. Tematem zajęto się głównie teoretycznie, poprzez odczytanie treści umowy i pokazanie kilku zdjęć na ekranie laptopa.
Trochę więcej jest scen seksu, ale tu z kolei zawodzi gra aktorska, bo mimo starań, nagości i całkiem ładnych ujęć nie sposób wyczuć jakiejkolwiek chemii między bohaterami.
Najgorszym co można było z tym wszystkim zrobić, to wpleść w ostatnie 20 minut wątek dramatyczny. To tu po prostu nie pasuje. Film, który już i tak jest bezsensowny kompletnie, jeszcze bardziej się stacza (a to już cud).
W sumie jedynymi plusami są: soundtrack – klimatyczny, nieźle dobrany do tego co oglądamy i niektóre ujęcia, jak miasto z lotu ptaka, niektóre sceny w łóżku. Na plus jest również przemiana Any, która z szarej myszki zaczyna zmieniać się w pewną siebie babkę.
Zakończenie to gwóźdź do trumny całości, bo w sumie wzięło się znikąd (szczerze mówiąc, w tym filmie wszystko bierze się znikąd – oglądamy jakąś scenę i nagle zmiana, jakby ktoś nagle sobie pomyślał „a dobra, 2 minuty to już leci, to rzućmy coś innego”).
Szkoda mi tej historii bo miała potencjał. Wystarczyło nieco luźniej oprzeć się na książce i nadać całości więcej sensu, przecież nie takie gnioty przenoszono na ekran i się udawało.
Sam pomysł na tę historię jest dobry, ale tak jak napisałam, Christian poległ na całej linii swoją ciapowatością, większość zachowań i sytuacji jest bez sensu, dialogów nawet twórcy pornosów by się wstydzili, a gra aktorska jest tak beznadziejna, że aż głowa boli.
Jakby mało było „nieszczęść”, z nudów zaczęłam się zastanawiać nad tym, jak tytuł ma się do fabuły… i mimo, że Christian pod koniec niby wytłumaczył kwestię pięćdziesięciu twarzy, to z filmu to w żaden sposób nie wynika.

ocenił(a) film na 2
Lili89

Wyjęłaś mi to z ust. Zostańmy przyjaciółkami :D

Monika1514

Nawet Magic Mike nie zawiódł mnie tak jak Grey :D

ocenił(a) film na 2
Lili89

w Magic Mike pokazali więcej ciała i gry aktorskiej niż w Grey`u :)

Monika1514

Haha :D
Oglądałaś "The Originals"? Dla mnie Grey powinien być dokładnie taki jak Elijah (Daniel Gillies) - z jednej strony uroczy i z zasadami, z drugiej niebezpieczny i nieobliczalny, a przy tym zawsze nienagannie wyglądający (o ile przed chwilą kogoś nie rozszarpał) i z manierami na miarę królów. Nikt z takim wdziękiem nie wyrywa serc jak on :D
A w tym filmie to takie "nico" dostałyśmy... :/

ocenił(a) film na 2
Lili89

Niestety nie ,ale też mam kila swoich typów. Film był "dobry" jak na film (powiedzmy) - Dla fanów książki był nieudanym streszczeniem