Usiłowałam przebrnąć przez książkę - nie dało rady. Z ciekawości obejrzałam film, no i jak oczyścić fabułę z tych wszystkich "rozpadań się na miliony kawałków", to nie jest aż tak źle. Myślę, że gdyby nie zła sława powieści, na filmie też by psów nie wieszano :) Ot, romansidło jak wiele innych. Otoczka sado-maso spełnia tylko funkcję ozdobnika, bo przecież wcale nie o to w "Pięćdziesięciu twarzach..." chodzi. Główny bohater ciągle straszy, jakich to perwersji się nie dopuszcza - ale gdy Ana postanawia wykreślić to i owo z kontraktu, potulnie spuszcza głowę i robi, co mu każą. Kto tu jest panem, a kto uległą...? A najstraszliwsza rzecz, najgorsza kara - to sześć pasów na goły tyłek. Trochę rozczulająca ta naiwność autorki - czerwony pokój Greya pełen jest wyłącznie kajdanków i pejczów, w różnych kształtach i kolorach, inne możliwe rozrywki to byłoby już chyba zbyt wiele.
Sadystyczny Grey kupuje sukienki (ten gust!), samochody, gra na fortepianie, odgarnia włosy z twarzy, wygłasza romantyczne frazesy i ciągle, ciągle powtarza, że takie bzdury to nie dla niego. Och, gdyby wszyscy sadyści tak się zachowywali (i mieli tyle pieniędzy), to niejedna kobieta byłaby skłonna się z nimi związać. Zwłaszcza, że po wysmaganiu fikuśnym pejczem przychodzi pora na dobry, tradycyjny seks, taki całkiem "po Bożemu".
Nie wiem, skąd tyle oburzenia - film ogląda się nieźle, co prawda dialogi czasem wołają o pomstę do nieba, ale naprawdę jest sporo gorszych produkcji, które nie doczekały się tak zażartej krytyki.
A no zgadzam się :) Ale cóż , było wiadomo ,że będą porównania do książki. Zresztą - jeśli się nie czytało to film dla takiego widza to komedyjka romantyczna ,bo niestety est raczej streszczeniem książki. Wiele wątków spłycono, inne ominięto. I tak np. Grey nie jest pokazany jako niemal stalker - a taki w książce był. Jest scena w filmie gdzie Ana leci samolotem i pije szmpana. Domyślamy się tylko ,że Grey jej to za sponsorował natomiast w książce jasno jest opisane ,że wykupił jej lot w pierwszej klasie i miejsce koło niej, po to aby nikt nie siedział z nią podczas lotu. Takich smaczków jest więcej. Poza tym uważam,że główni bohaterowie zagrali strasznie i w ogóle do siebie nie pasują. Ja bym widziała w ich rolach kogoś bardziej "ogranego"
Cóż, jeśli tak, to zwracam honor E. L. James - może jednak jej Grey nie jest aż taką ciapą ;)