No właśnie. Nie rozumiem dlaczego aż tak nisko jest oceniany? Besztany? „kolejna szmira”. Niby dlaczego ? Nie rozumiem wielu wypowiedzi tutaj. Zbyt banalna? Przewidywalna? Na miarę zmierzchu? Heh… Może znajdzie się kilka podobieństw. Owszem. Najbardziej przystojny facet upatruje sobie szarą myszkę. Rzeczywiście banał. Szkoda tylko, że „szkołą uczuć” każdy się zachwyca a którą w takim razie spokojnie można by dorzucić do tego zestawu. A nie! Przepraszam.. przecież tam nikt nie uprawia perwersyjnego seksu! No tak… I to jest strasznie przykre, że tak wiele jest podatnych osób, które pozwalają sobie narzucić przez media ten tok myślenia: „książka o perwersyjnym seksie o którym marzą kobiety”. Myślę, że jeśli ktoś czytał bądź ma zamiar tylko obejrzeć ten film dla „tych” scen, to rzeczywiście nie dziwi mnie, dlaczego tak negatywnie się do niego podchodzi. Mnie interesuje cholernie sylwetka Grey’a pod względem psychologicznym. Mam wrażenie, że wiele osób komentujących tutaj, to osoby, które obejrzały zwiastun lub co najwyżej przeczytały zaledwie 1 tom i mają śmiałość się wypowiadać na temat całości. Heh! A pozwolę sobie zdradzić, że wiele ciekawych informacji pojawia się w drugiej części. Być może, gdyby książka nie została przez wielu przekreślona, drugi tom wyjaśniłby nie co więcej. Ja osobiście przeczytałam 1 tom, kończę 2, w zamiarze mam oczywiście 3. I nie dla „tych” scen, które de facto można policzyć na palcach. Padają zarzuty jaki to wielce erotyk powstał.. doprawdy? - na ok. 600 str książki, ile jest tych, które zawierają opisy erotyczne? Najgorsze jest to, że media narobiły szumu wokół książki/filmu, narzucając „główny temat”, nie wysilając się zbytnio ani nie martwiąc, że „przynęta” zostanie szybko połknięta . Cóż… Jeżeli tylko tyle widzi czytelnik w tej książce, to rzeczywiście jest osobą, która bardzo niewiele potrzebuje do szczęścia. Załamuje mnie myśl, że tyle zarzutów pada pod adresem wcale nie najgorszej książki. Osobiście uważam, że historia jest interesująca (być może dlatego, że od samego początku kieruję się podejściem psychologicznym). Ciekawi mnie jedno… czy gdyby nie sceny erotyczne i szum jaki media zrobiły wokół, też byłby takim bestsellerem … (?)
"Na miarę zmierzchu? Heh… Może znajdzie się kilka podobieństw" - "50 shades..." zaczęło jako fan fiction "Zmierzchu", podobieństw nie trzeba długo szukać, bo jest ich mnóstwo - oj, mnóstwo.
Pierwszą część "Greya" przeczytałam, kolejnych w całości, przyznaję, nie zdzierżyłam, przekartkowałam. "Perwersyjny seks" nie jest problemem tej książki, bo nie ma nic złego w BD/SM za zgodą obu stron - problemem jest zmierzchopodobny model związku, w którym mania kontroli ze strony partnera, ubezwłasnowolnienie partnerki są przedstawiane jako ideał. Kiedyś tego nie widziałam (moja pierwsza ocena na fw? 10/10 dla "Zmierzchu". Każdy ma czarne karty w swojej historii, oh well xD), dzisiaj trochę mnie to przeraża...
ale tu nie chodzi o to, aby szukać podobieństw, bo takich filmów jest MULTUM.
Post zamieściłam, aby zwrócić uwagę tym wszystkim wielkim krytykom, którzy liznęli raptem 1 część, widzieli krótki fragment zwiastuna, przedstawiającego kawałek erotycznej sceny, by przyciągnąć uwagę, co nie było trudne i Oo... proszę! Fala najazdów ruszyła... To przerażające, że media tworząc tyle szumu, wykreowały erotyk, który padł ofiarą prostackiego podejścia. To, że niemal każdy czytelnik (za sprawą swojego komentarza) daje dowód jedynie na to, że nie czytał uważnie książki. Bo gdyby czytał nie wstawiałby takich tępych postów. Dostrzegłby coś więcej... a samego filmu nie sprowadzaliby do krótkiego tytułu: "film o perwersyjnym seksie dla niewyżytych kobitek".
Co do modelu związku... myślę, ze nie jest on jakiś zadziwiający czy szokujący. Taki pojawia się w normalnym życiu, w związkach, gdzie partner jest zazdrosny, jak na przykładzie Gray'a - a więc do takiego stopnia, że jest nadopiekuńczy i chce sprawować kontrolę, aby nikt nie odebrał/skrzywdził itp mu jego kobiety. A czy jest przedstawiany jako idealny model związku? Hmm, osobiście tak tego nie odebrałam i za taki go nie uważam. To chyba zależy od indywidualnej interpretacji czytelnika. Nie sądzę, aby autorka miała taki właśnie na myśli. A sytuacje opisane w książce raczej miały inny cel.
Problem jest taki że sama książka jest prostacka. Postacie są drewniane, fabuła na prawdę nędzna, napisane słabym językiem. Myślę że film będzie lepszy chociażby ze względu na to że scenariusz do niego został napisany przez osobę która potrafi porządnie pisać. 50 twarzy Greja to poważne grafomaństwo, podobnie z resztą jak Zmierzchy. Mam jednak przeczucie że film nie podzieli losu Zmierzchu i okaże się znośny (przynajmniej w przypadku pierwszej części trylogii, dwie pozostałe książki są tak tragiczne że wątpię w siły scenarzystów którzy mieliby cokolwiek z tego łajna wykrzesać).
Dodam jeszcze że przeczytałam 50 twarzy Greja z jakiejś przewrotnej ciekawości - wiedziałam że to 'dzieło' sprawi mi intelektualny ból, jednak każdy ma czasem ochotę na trochę szmirowatego romansidła w życiu. Tak, mam ochotę też obejrzeć film, jednak już teraz czuję zażenowanie które będzie mi towarzyszyć w trakcie seansu :P Ciekawa jestem czy sceny seksu w filmie będą również tak absurdalnie zabawne jak w książce :D
Dodać należy, że wydawnicto które wypuściło "to" na rynek samo nie wierzyło w sukces i pierwszy tom poszedł bez korekty, a że Pani James słownictwo i wyobraźnię ma dość ubogie, to na co drugiej stronie, a to on gładzi ją po ręce, a to ona przygryza wrgę. Jak to napisał jeden recenzent "cud że sobie tej wargi nie odgryzła"
Wypraszam sobie, Wielki Grafoman na pewno by się pod tą książką nie podpisał. "Pięćdziesiąt twarzy Greya" to nie grafomaństwo, to coś jeszcze gorszego, chociaż przyznaję, że czytanie tego było... no niebanalnym przeżyciem (może nie aż tak jak oglądanie słabych filmów ale jednak) :D
taomoguei, korekta oznaczałaby napisanie całości od nowa (czy wówczas osoba dokonująca korekty mogłaby określić się mianem autora tej książki? :D )
Ja czekam na recenzje filmu, książki nie czytałam (po prostu mnie nie zainteresowała ta pozycja), widziałam w kinie zwiastun i zaśmiałam się 2 razy, główna rzecz jaka przyszła mi do głowy to strasznie kiczowaty i sztuczny (głównie gra). Po samym zwiastunie ciężko mieć pozytywne nastawienie do tego filmu, ale oczywiście może się okazać inny, jeśli ktoś mi ze znajomych poleci czy będzie miał dobre opinie to czemu nie - może się wybiorę.
Ooo szczerze... aż się boję recenzji.... ;/;/;/
Mam tylko nadzieję, że na wszystkie aspekty zwróci się uwagę.
[mini-spoilery] Ta książka gloryfikuje toksyczną relację, a media przedstawiają Greya w pozytywnym świetle. Ktoś na imdb w trafny sposób napisał, że "jedyne dobre rzeczy w nim to wygląd, bogactwo i rozmiar penisa". Rozumiem, iż został skrzywdzony w dzieciństwie i przykre wspomnienia odbijają się na jego stosunku wobec kobiet. W tej sytuacji powinien zasięgnąć pomocy u psychiatry/seksuologa. Christian traktuje Anę jak przedmiot, osacza ją, izoluje, manipuluje, zmusza ją do jedzenia (nie robi tego w troskliwy sposób, tylko każe się jej tłumaczyć, jakby była 10-letnim dzieckiem, które nie zjadło kanapki w szkole), ciągle kipi gniewem, posiada dokumenty Any (co jest przerażające, bo może ją namierzyć kiedykolwiek zechce, co w ogóle mija się z pojęciem zaufania w związku), kupuje firmę w której Ana dopiero co rozpoczęła pracę (chce mieć nad nią jak największą kontrolę). Ale przecież to takie romantyczne! Nie, To jest chore. Kiedy byłam dzieckiem, też myślałam, że to urocze jak chłopak za tobą ciągle łazi i nie daje ci spokoju, bo to niby oznacza, iż mu zależy. Z życia wiadomo, że istnieją agresywne jednostki, które nie zgadzają się na odmowę i mogą wyrządzić poważną krzywdę psychiczną (a czasem nawet zabić) tylko dlatego, że "nie pójdę z tobą na randkę, koleś, nie lubię cię"; w tak popapranym społeczeństwie żyjemy. Ana w dodatku jest niedoświadczona, nieświadoma zagrożeń, więc stanowi łatwy cel. Mam nadzieję, że po filmie wywiąże się poważna dyskusja w mediach na ten temat. Wielu ludzi będzie myślało, że takie zachowania są akceptowalne. Tak, wiem, to tylko fikcja. A może jednak nie "tylko"?
+ Książka jest marnie napisana, autorka posiada ubogi zasób słownictwa. nie ma zielonego pojęcia o BDSM, przez co stawia w skrzywionym świetle ludzi praktykujących. Przyznam jednak, że powieść była w pewien sposób wciągająca, szybko się czytało ze względu na braki, zbędne informacje niewznoszące nic do fabuły i nudne opisy seksu.
ale to nie maa wszystko znaczenia , bo grey jest bogaty,posiada pół nowego yorku i jest mega przystojny,
przeciez to jest najwazniejsze ,moze miec zryta psyche, ale najwazniejsze ze ma kase i zrobiona klate, przeciez wszsytkie te ksiazki powstełe po "50 twarzach..."-crossy i ine duperele - tam wszystko jest to samo, super bogaci przystojniacy z problemami z dziecinstwa
ameliapond dobrze zwróciłaś uwagę na tą chorą relacje. pod otoczką jaką tworzy książka ukrywa się zły przekaz przez który nie jedna niedoświadczona nastolatka będzie jeszcze bardziej wpatrzona w swojego lubego zamiast uświadomić sobie, że może postępować nie fair. w książce bohaterka miała szczęście bo Grey chciał dobrze, ale w prawdziwym życiu już nie jest tak wesoło i mało kiedy można liczyć na tak szczęśliwe zakończenie. może nie popieram feminizmu jakoś, ale aż nie mogę wyjść ze zdziwienia, że żadna z takowych nie podniosła krzyku i nie skrytykowała książki w mediach.
Proszę polać tej pani. Albo dać tort. To jest dokładnie to, co powinno być napisane wszędzie o tym filmie, a tak niewiele osób ma taką opinię o tej książce. Gdyby to coś zostało napisane lepszym językiem i przedstawiono wyraźnie, że jest to historia kobiety, która została wplątana w toksyczny związek, a większa część książki to byłyby faktyczne problemy natury psychologicznej, których doświadczałaby główna bohaterka, oraz jej próby ucieczki, wówczas owszem, ta książka byłaby może i dobra, ale nie jako szmirowate romansidło, a jako dramat.
Idę o zakład, że jako dramat o toksycznym związku, skupiający się na psychice bohaterów to by się nie sprzedało. Czego by nie pisać o poziomie tej książki, trzeba oddać autorce umiejętność (albo szczęście) perfekcyjnego trafienia w gusta odbiorców.
Takie książki istnieją i również się jakoś sprzedają. Może nie zostały bestsellerami światowej sławy, ale np. taka "Strefa cienia" przynajmniej nie wprowadza 15-letnich, pustych dziewczynek w błąd, ukazując toksyczny związek jako coś pożądanego.
ameliapond :
"Ta książka gloryfikuje toksyczną relację" - wyjaśnij mi proszę co rozumiesz jako "toksyczną relację", a potem proszę o nawiązanie i wskazanie w jaki sposób książka gloryfikuje taką relację.
" Christian traktuje Anę jak przedmiot,", "Z życia wiadomo, że istnieją agresywne jednostki, które nie zgadzają się na odmowę " - Traktuje ją jak przedmiot ? poważnie ? - wydaje mi się, że traktowanie kogoś przedmiotowo jest równoznaczne z tym, że zdanie "przedmiotu" się nie liczy, Owy "przedmiot" wręcz nie ma nic do powiedzenia. Tutaj natomiast wydaje mi się, że słowo Any jest traktowane przez Gray'a bardzo poważnie. Jeśli Ana się na coś nie zgadza, on to szanuje. Nie czyni nic wbrew jej woli.
A co do osaczania, posiadania jej dokumentów, posiadania kontroli nad nią - cóż... nie jest to zdrowe. Rzeczywiście pokazano przykład z życia jak bardzo można "zwariować" na czyimś punkcie. Gray może sobie pozwolić na taką kontrolę, że nie wychodząc z domu, wie on niej wszystko... gdzie jest, czym się zajmuje itd. Ale nie ma tutaj jakiejś agresji w jej stronę, więc nie do końca rozumiem dlaczego zwraca się aż taka uwagę na to ?
Ja odbieram to trochę inaczej. Myślę, że wreszcie pojawił się w jego życiu ktoś, kto go zainteresował. Początkowo z innych względów... po czasie bardziej poważnie i nie chciał jej stracić. Jednak jak wiadomo jedno słowo Any "Spadaj" by wystarczyło, aby zostawił ją w spokoju. Nie jest to więc przykład psychopatycznego świra czy "agresywną jednostką", jaka miałaś na myśli.
nie, to nie trolling. Często zdarza się, że człowiek się wypowiada po to, by... się po prostu wypowiedzieć a to, że nie potrafi często obronić swojego stanowiska to trudno. Gdybym miała wpływ na edukację podwyższyłabym bez wahania próg zdawalności od 50%... może wtedy ludzie bardziej przykładaliby się do swoich wypowiedzi i brali odpowiedzialność za swoje słowa.
Na każdy argument masz swoje wytłumaczenie i wszystko widzisz w kolorowych barwach...
Nieprawda. Każdy ma swoje zdanie. Ok. Ja nie uważam się za fankę tego filmu, ale jeżeli ktoś podejmuje krytykę w czyjąś stronę, niech ta krytyka będzie konstruktywna,
Przecież wątek z jego psychologiem będzie w następnej części. Psycholog OCZYWIŚCIE stwierdzi że główna bohaterka jest lekiem na duszę pana Greja i po wielu sztampowych perypetiach wszystko się skończy długo i szczęśliwie :P
Opisałaś w 100% to co myślę na temat Greya i tej relacji. Nic dodać nic ująć. Psychiczny, obrzydliwy typ, który stał się fenomenem. Świat staje na głowie.
Pierwsze co mi przyszlo do glowy po tym gniocie: ciekawe, czy ludziska tak by sie fascynowali "psychologia" Greya, gdyby byl brzydki i biedny :D Czy te babki o naturach pensjonarek tez by sie zachwycaly takim "zwiazkiem"
na miarę Zmierzchu? przy czytaniu Grey'a zmieniłam zdanie i częściowo zwracam honor pani Meyer, która jednak nie napisała aż tak ubogo oraz starała się w tekst wpleść szczyptę czego czy owego wartościowego. przynajmniej niejedna nastolatka wie kto to Debussy oraz może postanowiła sięgnąć głębiej niż tylko do Clair de lune.
a co niby wartościowego jest w Zmierzchu?? - strasznie jestem ciekawa! :)
Debussy.. a więc teraz czepiamy się ścieżki dźwiękowej. Wydaje mi się zatem, że w Gray'u też się znajdzie coś, po co będzie można sięgnąć.
Ta w zwiastunach i klipach całkiem ładnie brzmi, więc...
Jeśli mówimy o wartościach, warto wspomnieć, że z Zmierzchu została przeprowadzona rozmowa między bohaterami o tym, że namiętność zmysłowa jest u nich ściśle połączona z silnymi uczuciami. Oboje byli w sobie mocno zakochani i (i świadomi uczuć drugiej osoby) zanim w ogóle poruszyli ten temat. W porównaniu z Aną, która idzie do łóżka z facetem, o którym wie tylko tyle, że jest przystojny, bogaty i potężny i okazał jej trochę wielkopańskiego zainteresowania, jest to jednak pewna moralna wyższość. Ta greyowa miłość tak naprawdę zaczęła się od erotycznej przygody, a w prawdziwym świecie to ma chyba małe szanse przetrwania (ale w sumie co ja tam wiem o statystykach).
dokładnie. później jedna z drugą będzie iść bez zahamowań i się dziwić, że nie skończyło się to dobrze, a chłopak ulotnił się zostawiając miejmy nadzieje, że tylko ze złamanym sercem.
O właśnie. ;)
No bo przecież można liczyć na to, że facet dostrzeże w niej "to coś", czego żadna inna nie miała i nie będzie mógł sobie jej odpuścić. I może "to coś" rzeczywiście istnieje, tylko że mało który potrafiłby się tego doszukać, jeśli już osiągnął to, na czym mu zależało.
Tak czy inaczej to zbyt ryzykowny przykład rozpoczęcia związku.
mnie w '50 twarzach...' rozwaliło jeszcze to, że on zwrócił na nią uwagę bo była ->kompletnie uległa i bierna<-
lolzordon normalnie :D
niewinna jak niewinna - można być niewinną i delikatną niczym płatek róży młodą panną wkraczającą w wielki świat, ale na Boga, trochę kontroli nad własnym życiem :P Strasznie mnie to irytowało w książce - ok, pojawił sie Christian Grey, ok, zabrał mnie gdzieś helikopterem, ok pocałował - bleeeeeeehhhhh!
a może dlatego, że w końcu pojawiła się w jego życiu kobieta, która nie leciała na jego kasę...? Anę raczej onieśmielał jego świat więc to było niecodzienne i wyróżniał ją od innych kobiet, które na samą myśl, ile zarabia Gray, były podniecone.
Było w książce jasno określone że ona mu się spodobała ponieważ czuł że jest kompletnie mu uległa :>
Druga część książki wyraźnie pokazuje, że początkowo zwrócił na nią uwagę dlatego, że w pewnym sensie (wizualnym) przypomniała mu matkę-prostytutkę, która pozwalała go krzywdzić. On jej nienawidził...
Recenzje mówią same za siebie, film tylko potwierdza beznadziejność książek. Pozdrawiam.
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/146615/piecdziesiat-twarzy-greya
Tu akurat są recenzje książki, nie mające nic wspólnego z filmem. Chyba że pan oczywiście widział film przedpremierowo? A zresztą właściwie po co, skoro obdarzeni jesteśmy tak cudownym instynktem? ;) Książek też nie trzeba czytać, żeby je komentować, prawda? Wystarczą obce recenzje.
No niestety, nie zgodzę się, te książki maja dużo wspólnego z filmem, np. tytuł... ;) Napisałem równie pretensjonalny post, jak autorka tematu, a widzę ty kolejny uciśniony, który będzie bronił tego filmu na wszystkich frontach? :P Wyraziłem swoją opinię na podstawie informacji innych niż sam film, ale to nie pozbawia mnie możliwości wysnucia wlasnych wniosków.
To słabo widzisz. Jakże mam bronić, skoro filmu nie widziałam? I skąd możesz wiedzieć o nim cokolwiek, skoro nie przeczytałeś nawet tej książki, na której się opiera?
No cóż, przynajmniej nie wystawiłeś mu oceny jak niektórzy tutaj: 1 lub 10 bez oglądania.
Więc udzielasz się równie bezprawnie, co ja. Mogę wiedzieć o nim cokolwiek, bo np. oglądałem trailer, widziałem fragmenty książki i czytałem o niej opinie. Dlaczego nie mogę posiłkować się opiniami osób o guście podobnym do mojego, żeby wygłosić swoją opinię na temat tego, jak film będzie prawdopodobnie wyglądał? Nie zamierzam wystawiać mu oceny i raczej nie obejrzę, gdyż moja INTUICJA widziała już go oczami wyobraźni :D Miło widzieć na forum inteligentne kobietki w odróżnieniu od np twórczyni tego tematu. Pozdrawiam ;)
To masz wygodnie. Mój gust jest niepodobny do żadnego, zawsze zdarzy się skrajna rozbieżność w jakimś przypadku. :)
Poza tym, nie mów "hop" - co będzie, jeśli obejrzę film i mi się jednak, o zgrozo, spodoba w przeciwieństwie do książki?
To znaczy, jeśli Twoja skala inteligencji wygląda tak:
fanka - IQ żelazka,
neutralna - IQ przeciętne,
antyfanka - Stephen Hawking w spódnicy. :)
Ojojoj, ale ty mnie oceniasz pobieżnie. Nie oceniałem twojej elokwencji na podstawie zaparcia się tego "tytułu", tylko na podstawie tego jak i co piszesz, a piszesz celnie, twoje pytania są rzeczowe i nawet obnażają moją, nie w pełni uzasadnioną, nagonkę do tego filmu. Po drugiej stronie barykady jest fanka tego filmu, który daje mu 10 (arcydzieło kinematografii... A jakie ambitne), a jej bełkot ledwo da się czytać :)
A co do gustu, to chyba nie będzie faceta, któremu ten film się spodoba :D U kobiet emocje i uczucia grają pierwsze skrzypce, u mężczyzn hmm.... Gdzieś tam są odłożone w kąt i od czasu do czasu się ich używa :)
Czekam na twoją ocenę tego filmu, zobaczymy, czy kobietom inteligencja przeszkadza w odróżnieniu dobrego filmu od szmiry dla kobiet :PP (tak, jestem pretensjonalnym dupkiem).
Tak, dla kobiet ważne są emocje, uczucia, a zwłaszcza relacje. Dlatego lubią filmy, w których pozornie nic się nie dzieje, ale za to w sferze uczuć i więzi następują przełomy. I mimo, że przeważnie i tak jesteśmy lepiej zorientowane w tej kwestii, wciąż nas to ciekawi, a mężczyzn, którzy czasem powinni ten temat lepiej przestudiować, trudno zmusić do zainteresowania. :)
No już dobrze, nie będę Cię oceniać. I tak nie lubię oceniać ludzi.
Co do filmu, dzięki za motywację. Chciałabym się wybrać z ciekawości, ale boję się trochę zażenowania związanego z publicznym oglądaniem tego filmu. Teraz przynajmniej mam misję!
No to możemy pójść razem, zobaczymy, kto miał rację, czy ja spisując go jako gniota, czy ty mająca nadzieję, że jest lepszy od książki xD
Was interesują bardziej uczucia, a nas wiedza (albo inaczej - was świat wewnętrzny, a nas zewnętrzny) i powinniśmy się nawzajem wspierać w naprzemiennej wymianie tych treści :P Albo po prostu faceta interesują tylko korzyści, a uczucia ich nie dają? Kto wie. Pomiędzy działaniem mózgu mężczyzn i kobiet jest przepaść i trzeba ją wypełnić jakimś racjonalnym porozumieniem. Może dlatego w biblii jest napisane, że człowiek został stworzony jako mężczyzna i kobieta, żeby te różnice pogodzić kiedyś w jednym? :P Miłego seansu.
Czyli prawdopodobnie każdy miałby rację, bo mi się wydaje, że gorszy od książki być nie może.
Myślę, że mężczyźni zazwyczaj lubią działanie, efektywność, wpływ i pozycję. Bardziej romantyczne zmienianie i ratowanie świata lub fantazyjne bycie po prostu potężnym. :) Może chodzi o to, że w tradycyjnym modelu kobieta wychowuje dziecko, więc musi mieć pokłady cierpliwości, a ona bierze się ze zrozumienia emocji, a mężczyzna jest tym, który utrzymuje rodzinę i uczy. Czyli najprostszy, typowy schemat rozwoju społeczeństwa. W sumie.
Również uważam, ze książka jest interesująca, dlatego przeczytałam wszystkie tomy. O ile interesująca była na początku, tak w trzecim tomie miałam dosyć scen seksu, których- nawet jak na erotyk- było za dużo, zatem nie zgodzę się, że tych scen było mało.
Tu raczej nie chodzi o to,że film jest kontrowersyjny przez sceny seksu i propagowanie BDSM. Żyjemy w takich czasach,że ludzi po prostu nic nie zaskakuj, obrzydza, zniewala, szokuje. Na byle jakiej, podrzędnej stronce porno znajdziesz bardziej hardkorowe porno sado-maso. Tu chodzi o sam fakt ekranizacji soft porno dla dziewczyn, głównie nastolatek i niesamowitą popularność młodzieżowo podobnego produktu, który pretenduje do miana filmu erotycznego na miarę Ostatniego tanga w Paryżu
Mi się wydaje że film ma słabą ocene przez to że większość osób oglądających ten film miało cichą nadzieję że będa widoczne sceny sexu w całości , a tu nici dlatego w geście rozpaczy i rozczarowania dali niskie oceny , ale mogę się mylić :)
W 100% się z Tobą zgadzam!!!! Ludzie wypowiadają się na temat książki, której do końca nie przeczytali, z góry negatywnie oceniają film, którego jeszcze nawet nie widzieli. Komentarze są pełne jadu, nienawiści. I w kółko beznadziejne porównania do Zmierzchu (jak by mało filmów miało jakieś podobne elementy). Ja przeczytałam wszystkie tomy i z chęcią obejrzę film.
A ja się wypowiem na temat książki, bo przeczytałam wszystkie części.
Te książki to ZŁO.A dlaczego?
Bo są źle napisane, bo język jakim są napisane to dramat. Bo połowa zachowań bohaterów to kopiuj/wklej. O scenach seksu powiem tyle, że są nudne i wciąż takie same.
Bo czytając jak Ana chciała żeby "pochłonęły ją azalie na klombie" albo o św. Barnabie, czy wewnętrznej bogini, miałam ochotę rzucić książką o ścianę.
Postacie są miałkie. Grey z "mroczną" przeszłością i dziewicza i naiwna dwudziestokilkuletnia panienka,.
Wszystko to płytkie jak kałuża.
A można było zrobić coś dobrego z tym pomysłem. Ale żeby to zrobić, ktoś inny musiałby te książki napisać.
Film ocenię jak zobaczę, obiecałam komuś że z nim pójdę, więc słowa dotrzymam.
Poza tym nie chce mi się wierzyć, że film może być gorszy niż książka. To chyba niemożliwe :)