Kocham, kocham, i jeszcze raz kocham. Cudowny film! Cudownie katastroficzny. Dylan robi robotę, a Virginia nie odstępuje mu na krok. Wydaje mi się, że aktorzy świetnie zdawali sobie sprawę z tego na jakim plan są i co grają. Oglądając ten film miałam wrażenie, że główna para luźno podeszła do scenariusza i jeżeli nie było to zamierzone to wszyło genialnie.
Wydaje mi się, że film bardziej by mi się podobał jakby jeszcze bardziej podkreślili absurd i mocniej poprzeginali. Np. scena, w której Travis czeka aż Abby wróci z łazienki była świetna.
Faktycznym zaskoczeniem była gra aktorska - spodziewałam się duuużo niższego poziomu, nawet jeśli nie po głównej dwójce to po drugim i dalszym planie, a było naprawdę dobrze.
Przecież oni nie grają. Jedno i drugie to totalne drewno. Zero emocji. Patrzą na siebie za każdym razem identycznie. Czy smutny, czy zmęczony lub pijany. Po prostu się gapi. Ona też. Wyglądają na zmuszanych do wszystkiego. No może oprócz scen erotycznych. Chociaż tam też beznadzieja.