Uwaga, spoiler.
W którym momencie się zorientowaliście, że cała ta historia ze szpiegami jest fikcją? Podczas kiedy oglądałam to pierwszy raz z przyjaciółmi, oni dość szybko "przestawili się" z jednej perspektywy na drugą. A ja jakoś nie mogłam i cały czas wierzyłam że to John mówi prawdę, a agenci kłamią. Dopiero przy scenie, gdy Jennifer Connely otwiera starą skrzynkę na listy przekonałam się ostatecznie, że wszystko to były halucynacje. Po prostu do końca wierzyłam jemu, nie lekarzom.
Oj, ja prawie do końcówki filmu mu wierzyłam.
Przynajmniej miałam nadzieję, że to on ma rację.
Dopiero, gdy Jennifer weszła do tego starego pomieszczenia w lesie (w którym było pełno wycinek z gazet) uznałam, że jednak jest chory.
ja tak samo.... do otworzenia przez Jennifer skrzynki myslalam ze to John ma racje
dla mnie również skrzynka była przełomowa. Niektórzy pisali, że w ogóle nie wierzyli mu ani przez chwilę, inni że dopiero po skrzynce przestali. niesamowita sprawa.... ale świetnie pokazuje, dlaczego ludziom tak trudno jest pojąć cierpienie innych ludzi.
Całkowicie wierzyłem mu do momentu kiedy trafił do psychiatryka. Cały czas sobie myślałem - dobry film, tylko znowu Ci Amerykanie "ratują świat". Kiedy zabrali Go do szpitala zacząłem mieć wątpliwość, ale jednak uważałem że może mieć rację. Nawet ta skrzynka, choć było mocnym ciosem w Nasha, nie była kontrargumentem doskonałym.
Za to moment, w którym John dostaje "bazę" w lesie był już dowodem na to, że facet ma poważny problem z psychiką.
Dla mnie niesamowity film, cały czas pojawiają się nowe wątki.
Najlepszy film jeśli chodzi o kulminację wydarzeń obok "Dawno temu.. " Leone.
Ha, jak widać nie tylko ja nie mogłam uwierzyć filmowym lekarzom... :)
Znakomity pomysł, naprawdę. Howard wpuścił nas (a może i wepchnął, bo bez pytania) do swiata, gdzie nikt dobrowolnie nie chciałby wejść. Powinni ten film puszczać obowiązkowo rodzinom osób chorych na schizofrenię i inne choroby psychiczne :P, może nie słyszeliby (chorzy) ciągle, że "wymyślili to sobie". :P
Serio to była fikcja? Ja się w ogóle nie zorientowałem. Do dziś też nie wiem Co gryzie Gilberta Grape'a?
Ja się zorientowałam w momencie gdy wygłaszał swoje przemówienie i nagle zobaczył "szpiegów". Dezorientacja słuchaczy jasno mówiła, że coś nie gra i Nash zachowuje się dziwnie.
ja się zorientowałam kiedy pierwszy raz miał kontakt z psychiatra i wzieli
go do szpitala. Ale dalej myślałam że Charles jest jego przyjacielem,
dopiero jak lekarz powiedzial Alice ze on nie istnieje to się zorientowałam
... szok. dobrze wyreżyserowany film, ale nie pokrywa się z prawdziwym
przebiegiem choroby dr. Nash'a.
Dla mnie najważniejszym momentem był ten, w którym John sam uśiwadomił sobie chorobę (mówi, że Marcy /siostrzenica Charles'a/ nie może być prawdziwa, ponieważ się nie starzeje). Wtedy uwierzyłam, że to wszystko fikcja.
Najpierw powiedział mi to kolega ale ja musiała sie upewnić.Fikcję można rozpoznać w momęcie gdy dochodzi do pierwszego spotkania Marcy z Johnem w uniwersytecie. Kiedy idą ida razem w trójke po parku mała Marcy biega wśród gołębi, które wcale nie odlatuja, przecież zwykle gdy człowiek biega koło nich one boją się w reakcji odlątuja. Chyba że były to specialne wytresowane na rzecz fiomu gołębie, no ale wątpie.
Ja zorientowałam się wtedy, gdy Alicia otworzyła skrzynkę na listy. Co prawda wcześniej coś zaczęło mi świtać, ale jednak nie byłam do końca przekonana, co jest prawdą, a co już nie.
Niemniej jednak film bardzo mnie zaskoczył. Nie przepadam szczególnie za Russellem Crow, jednak w tą postać wcielił się fenomenalnie. Zwróciłam także uwagę na aktora Paula Bettany - ale w sumie nie wiem, dlaczego :)
10/10.
ja wiedzialam, ze to film o schizofreniku, ale przez caly czas mialam nadzieje, ze nagle okaze sie, ze John jest zdrowy.
mialam watpliwosci co do tego kto mówi prawde dopóki nie znalazł się w szpitalu. wtedy pomyslalam: 'moze jednak.. moze ci lekarze cos kręcą..' ale pojawila sie żona i nabralam pewnosci.
jestem po prostu zaczarowana tym filmem. w zasadzie w porównaniu do innych, które oceniłam, nie mieści się w skali ;)
Ja przyznam szczerze, bez bicia - w ogóle się nie zorientowałam. I może dlatego ten film zrobił na mnie tak wielkie wrażenie.
Niestety od początku wiedziałam, że Nash jest chory. Całkowicie uwierzyłam jednak w to dopiero po scenie w gabinecie psychiatry.
Tego, że gołębie nie odlatują nie zauważyłam... a jest to faktycznie rewelacyjny dowód na chorobę Johna.
Mam wielką ochotę jeszcze raz przeglądnąć film i poszukać kolejnych, bo wierze, że musi ich być więcej :)
Film wywarł na mnie ogromne wrażenie. Jest zdecydowanie niesamowity.