Do dziś nie mogę uwierzyć, że Crowe za rolę Nasha nie otrzymał Oscara a za rolę Maximusa - i owszem. Przecież ta rola u Howarda jest genialna! Crowe pokazuje zarówno Nasha jako geniusza matematyki niezbyt komunikatywnego z otoczeniem, a przy tym człowieka cierpiącego na straszną chorobę i dlatego wydaje się bardziej ludzkim, niż na samym początku. Także Jennifer Connelly grająca rolę jego żony bardzo dobrze tu wypada (zasłużona statuetka).
Jeżeli więc polecam "Piękny umysł" to głównie z tego względu, iż posiada on niesamowite role aktorskie, które czynią go filmem lepszym, niż jest w rzeczywistości. Bo jako całość film Howarda nie zachwyca - jest często melodramatyczny, nie analizuje psychiki głównego bohatera zbyt głęboko, nie zadaje pytań a zadowala się odpowiedziami typu: "prawdziwa miłość wszystko przezwycięży". Bez Crowe`a i Connelly nie byłby to film nawet w połowie tak dobry jak jest. Przede wszystkim dla nich i dla muzyki Hornera.
Ww obu filmach zagrał doskonale. Nie ma co, ale powinien dostać nagrode za Piękny Umysł. Jego gra była niepowtarzalna.
Crowe praktycznie skopiował występ G. Rusha w "Blasku", za który ten dostał Oscara. Zaś jesli ktokolwiek sądzi, że Crowe słusznie dostał Oscara za "Gladiatora" a widział "Zatrute pióro" to musi nadrobić duże zaległości w podstawowej wiedzy o warsztacie aktorskim.
Bez przesady z tym kopiowaniem. To, że Crowe zagrał podobną rolę chorego psychicznie geniusza co Rush to jeszcze nie oznacza, że skopiował jego występ. Crowe zagrał po swojemu i wyszło mu to znakomicie, to jedna z lepszych ról w ostatnich latach w kinie amerykańskim.
zgadzam się ;] Ove, o co ci chodzi? czemu ty jesteś tak strasznie przeciw "Pięknemu umysłowi"?? nie rozumiesz że to się może komuś podobać ;]?
ja temu filmowi daję 10/10 :)
Tak ma prawo się komuś podobać. I to raczej większośći się podoba co widzę z miejscu w rankingu i z komentarzy. Pozdrowienia.
Podobać się ma prawo, ale miejsca w rankingu i komentarze o niczym nie świadczą, bo w większości piszą je osoby nie znające się na filmach. Tylko po co kręcić biografie nie mówiące prawdy o człowieku, tylko przedstawiające wybieloną bajkę, ckliwą i sentymentalną do bólu. Ja śmiałem się podczas seansu z tanich rozwiązań reżysera i scenarzysty, bo to jest śmiechu warte nie Oscara. A Crowe SKOPIOWAŁ rolę Rusha, używał dokładnie tych samych gestów, że aż w pewnym momencie powiedziałem sam do siebie "o co mu chodzi". Rola dobra, owszem, ale to tylko w połowie zasługa Crowe'a.
och, świetnie... jeszcze obrażasz nas że 'nie znamy się na filmach'... nie rozumiesz że ktoś może mieć inny gust? że może dla kogoś te 'tanie rozwiązania reżysera i scenarzysty' są piękne? Dla mnie scenariusz i reżyseria tego filmu jest świetna. Zwłaszcza scenariusz. :) Ach, no i wiem ze biografia jest nie prawdziwa. I co z tego? kiedy wyszedł im wspaniały film o miłości, chorobie i poświęceniu, kto się będzie czepiał takich rzeczy?
Zapewne usłyszę ze nie znam się na filmach, jestem smarkata i irytująca ;]i że mój komentarz jest bezsensu...
Dziwne że aż tak ci się nie podoba "Piękny umysł", a "Moulin Rouge!" tak.. to są moje dwa najukochańsze filmy.. mimo to Oscara dałabym "Pięknemu umysłowi" ;]
Pozdrawiam.
Crowe nic nie skopiował, mógł najwyżej wzorować się na roli Rusha co nie oznacza, że ją skopiował. Oglądałem filmy z oboma aktorami i stwierdzam, że wcale Crowe nie ściągał z gry swojego rodaka. Idąc twoim tokiem rozumowania, aktorzy grający chorych psychicznie ściągają jedni od drugich, np. Day-Lewis w "Moja lewa stopa" ściągał z roli Hoffmana z "Rain Mana", bo ten pierwszy nie miał pomysłu na swoją rolę. A ja ci powiem, że pleciesz trzy po trzy, bo każdy z nich miał swoje koncepcje postaci i zagrał je po swojemu.
Rozumiem, że film Ci się nie spodobał, ja też mam zastrzeżenia do niego, właściwie podobne do twoich, tyle że nie dotyczą one aktorów z "Pięknego umysłu". Nawet znawcy więksi od nas przyznają, że rola Crowe`a jest po prostu fantastyczna i stanowi potwierdzenie o skali jego możliwości. Dlatego sądzę, że czepiasz się czegoś, czego nie powinieneś, choć masz oczywiście do tego prawo. Lecz przypuszczam, że jesteś w błędzie.
Nie piszę, że nie znacie się na filmach, ale że pozycja w rankingu o niczym nie świadczy, bo większość osób na tym portalu ma naprawdę słabe pojęcie o filmach.
Co do pana Crowe'a to ogladając "Piękny umysł" kilka razy miałem wrażenie, że Crowe już podobną rolę grał. Pomyślałem trochę i nagle przypomiałem sobie "Blask" i już nie miałem wątpliwości. Przecież mógł brać przykład z Rusha, ale w tym wypadku chyba zatrała się granica pomiędzy tworzeniem czegoś nawego a odtwarzaniem. A przeciez taką samą postać można zagrać na 100 różnych sposobów, więc nie wiem dlaczego crowe nie poszedł trudniejsza drogą i nie zbudował swojej postaci od początku na własnym warsztacie, wtedy nie byłoby problemu. Natomiast Connelly, która bardzo lubię, zagrała gorzej niż w "Requiem dla snu" i myslę, że lepsze kandydatki do Oscara były.
Co zaś sie tyczy "Moulin Rouge" to naprawdę ten obraz bije na głowę "Piekny umysł" i to chyba jedyny musical w historii, który równać się może z "Kabaretem". Tryska oryginalnością (mimo niezwykle ogranego scenariusza) i jest kamieniem milowym w historii realizacji musicali, więc brak Oscara za najlepszy film to kpina...
Hmmm... Qscar Connelly to drobne nieporozumienie, Crowe też się jakoś super nie popisał... ogólnie zgadzam się, że film był BARDZO dobry (choć Moulin Rouge przyjemniej się oglądało;), ale jedyną, totalnie niedocenioną i pominiętą, nturalnie niesłusznie moim zdaniem, osobą jest Paul Bettany. Czy obok pytania, jak wyglądałby "Piękny Umysł" bez Jennifer i Russela nie należały jeszcze zastanowić się, czy całość robiłaby równie pozytywne wrażenie bez bohatera, którego nigdy naprawdę nie było?
Może to po prostu efekt sympatii dla aktora, ale jego kreacja była lepsza niż Jennifer, a w każdym razie, bardziej zapadła mi w pamięć.