Ale sądząc po większości komentarzy czy jest on arcydziełem? Chyba nie, a napewno nie ten. Pomimo świetnej muzyki łatwo wpadającej w ucho i budującej cały klimat, bardzo dobrej gry aktorskiej z wyjątkiem Eda Harrisa, interesującym i wciągającym scenariuszem i ogólnie dobrej realizacji całości, to jednak troche mu brakuje. Za dużo w nim niepotrzebnych dłużyzn, które tylko męczą u nudzą. Czegoś mi tu zabrakło jakieś boom scenki, którą sie pamięta przez dłuższy czas. Sama sprawa jego teroii, a raczej sposób przedstawienia jej w filmie wydał mi sie bardzo małostkowy i troche śmieszny, jedynie lekkie nakreślenie całej sprawy z jego genialnym odkryciem, a przecież za to jest znany w swoim środowisko. A tu gościu dostał olśnienia poszedł pokazać profesorowi i włala. Bardzo pobieżnie przedstawione jest jego odkrycia, a gdyby nie to to pewnie nie było by filmu o nim. Dlatego dla mnie ten film nie był tylko biografią, tymbardziej że wiele zdarzeń z jego życia sie nie zgadza z rzeczywistością, a niektóre są naciągnięte w amerykański sposób, tylko film który przedstawia ludzi z jego innością i to było dobrze pokazane.