Wspaniały film! Na początku może się wydawać, że nic takiego specjalnego się nie wydarzy. Cóz wielkiego może przeżyć zwykły matematyk? Porwą go kosmici? Poznaje człowieka, zarazem najlepszego przyjaciela Charlesa. Później mieszka się w tajne sprawy i towarzyszy mu William Parcher, nie zapominając o małej dziewczynce, którą opiekuje się jego wspólokator. Każdy widz przyzwyczaja się do tych postaci i nawet nie myśli, że w tym kryje się jakaś półapka. Potem te trzy osoby okazują się halucynacjami wywołanymi przez chorobę. Byłam strasznie zaskoczona tym nieoczekiwanym zwrotem akcji. Ale główny bohater wciąż walczył z chorobą, choć nadal nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego najbliźsi są tylko wytworem jego wyobraźni. Wpajano mu to, a on usiłował w to wierzyć. Niestety nie wierzył wystarczająco mocno, ponieważ ponownie uległ. Później pomyslał o tym, że ta mała dziewczynka, wychowanka Charlesa po tylu latach wcale nie wydoroślała. Najwspanialszym momentem było to kiedy ci wszyscy naukowcy zaczęli oddawać mu swoje pióra... Do tego ta przewspaniała gra aktorska i przepiekna muzyka... Jestem ciekawa jak to jest żyć w dwóch światach i nie zdawać sobie z tego sprawy... Czy to jest aż tak bardzo niebezpieczne? W każdym bądź razie serdecznie polecam ten film ludziom o spokojnym uosobieniu, którzy potrafią dostrzec piękno we wszystkim podobnie jak pan Nash...Jestem na tak!