Przeczytałam wiele zachwytów i wiele słów krytyki o tym filmie i nastawiłam się raczej na totalną mieliznę. Na szczęście film nie okazał się aż taki zły, ale żeby od razu jeden z bardziej wzruszających w historii kina? Ten film jest zwyczajny (ofkors dla mnie, a nie całej ludzkości). Czasami nawet nieudolnie nakręcony, a czasem nawet nudny. Co prawda Russel Crowe nie tylko występuje jako lep na kobiecą publiczność w uroczej fryzurze i posturze, ale nawet dobrze gra. To samo Jennifer Connelly. Na dodatek kolejny pokaz mistrzowskiej charakteryzacji rodem z Ameryki (patrz: stary John Nash i jego żona). I to wszystko. Są lepsze filmy na każdy temat podjęty w tym filmie: genialny matematyk - "Pi", schizofrenia - "Pająk", amerykański wyciskacz łez nagrodzony Oskarem - "Angielski pacjent". Dla mnie 4/10.
Ja podobnie. Naczytałam się w sumie samych pozytywnych opini o tym filmie, a nieźle się zawiodłam. Tez mnie czasem przynudzał, a Russel Crowe w moim przypadku nie działał jak lep, ale raczej jak strach na wróble :P Za to Connelly i aktor grający jego wymyślonego kolegę mnie uwiedli jeśli można tak powiedzieć ;) Za charakteryzację ten film ma u mnie ogromniastego plusa, bo byla naprawdę niesamowita.
Ale chyba po porstu spodziewałam się czegoś innego. Jak się zaczął wątek z jego chorobą psychiczną to myślałam, że do końca filmu nie będzie wiadomo kto ma racje, kto jst kim itp. A tu się jakoś tak to wszystko nie po mojej myśli potoczyło. Nie no żartuję - to nie miało się toczyć po mojej myśli przecież, ale w każdym razie trochę się zawiodłam.
Jednak biorąc pod uwagę, że to prawdziwa historia to jakoś tak mnie to rusza i w sumie film oceniam na 7/10 :]
lepszy jest taki wlasnie amerykanski wyciskacz lez niz te polskie bo mi tam sie plakac chce jak ogladam te debilne seriale typu m jak milosc itd...gra aktorska ponizej krytyki a tutaj swietnie muzyka tez wporzo bardzo mi sie film podobał, zainteresowal i zachwycil...mimo ze nie gustuje na codzien w tego typu gatunkach.
8/10.
sprawiedliwa ocena według mojego sumienia. momentami schematyczny i przewidywalny.Zdecydowanie można było nakręcić dramatyczniejszy i piękniejszy obraz schizofrenii.
"Są lepsze filmy na każdy temat podjęty w tym filmie: genialny matematyk - "Pi", schizofrenia - "Pająk", amerykański wyciskacz łez nagrodzony Oskarem - "Angielski pacjent". Dla mnie 4/10."
Może i są lepsze filmy na każdy temat podjęty w tym filmie, jest film w którym są lepsze okna, , są filmy z lepszym spojrzeniem na kwestię problemów zawodowych, jest film w którym jest doskonalej ukazana praca wywiadowcza, jest film, w którym... I tak dalej. Ale co to ma do rzeczy? Czy tulipany są mniej piękne, gdy się wpierw spojrzy na bukiet róż? Cóż za relatywizm...
Nie liczy się to, co jest w innych filmach; ja oglądając film, nie zastanawiam się, co w nim jest takiego, że w ostatnio oglądanym filmie ta a ta kwestia została przedstawiona lepiej, czy inaczej. Grunt to umieć "zatracić się" (złe słowo, wiem) w filmie, wyciągając z niego to, co dobre, a w wypadku tego filmu było takiego "dobra" całkiem sporo. Zresztą, gdyby tak chcieć postawić sprawę, jak ty to zrobiłaś, to do każdego (KAŻDEGO!) filmu z osobna można się tak siarczyście przyczepić, że okaże się, że wszystkie jak jeden mąż są beznadziejne. A przecież nie o to chodzi. Można tego nie czuć, ale nie można temu zaprzeczyć (to tak, jakbym odrzucał, bo ja wiem, Władcę Pierścieni, bo nie było tam smoka ani jednorożca, czyli kanonu fantasy).
Co do reszty postu - nie wypowiadam się, za dużo w tym gustów i guścików, nie przekonamy się :). Tylko to zdanie (przytoczone przede mnie) wydaje mi się być rzeczą stosunkowo obiektywną, a więc debatable :).
Ok. A więc kluczowe zdanie leży pośrodku Twojej wypowiedzi:
"Grunt to umieć "zatracić się" (...) w filmie, wyciągając z niego to, co dobre, a w wypadku tego filmu było takiego "dobra" całkiem sporo".
Ale to z kolei jest Twoja subiektywna ocena :). Dla mnie nie było w tym filmie nic co by wyszło ponad standard, żeby film w ogóle był przyzwoity. Właściwie to przez cały czas miałam wrażenie, jakby twórcy musieli się nieźle starać, żeby dobić do tego standardu (a nie 'zachwycać'). Już na samym początku stwierdziłam "Ten film jest zwyczajny (...)".
Grunt to także umieć się NIE zatracać w filmach, które nie są tego warte :).
Dziwna jesteś, bo np. dla mnie praktycznie do końca nie było wiadomo co jest urojeniem, a co prawdą. Nie wiedziałem komu "wierzyć" jemu, czy lekarzom. Według mnie był to bardzo dobrze napisany- zrealizowany wątek tego filmu
Nie zgadzam się. :)
W połowie filmu już wszystko wiadomo, więc sceny gdy Ed Harris 'usadawia się' w pobliżu domu Nasha były dla mnie mocno nużące.
Wow troche dużo tu tych wypowiedzi ale nie chce mi sie wszystkich czytać dlatego wypowiem swoje zdanie co do osoby która zaczęła temat.
Ogólnie przyjmuje założenie że nie czytam recenzji przed oglądnięciem filmu ponieważ jak tutaj jasno widac można oczekiwać czego innego niż w rzeczywistości jest. Dzięki temu można wydać co do filmu indywidualny werdykt. Następnym razem również polecm wszystkim przed ogladnięciem filmu zobaczyc tylko np. na ocene filmu na filmwebie i broń Boże zytać forum bo tu spoilują tacy cwaniacy ;P.
Film natomiast dla mnie jest dobr. Nie genialny, nie arydzieło, po prostu dobry amerykański film. Ciekwy pomysł połączenia geniszu ze schizofrenią, fajna historia, znośna gra aktorska. Wszystko co mogę powiedzieć na ten temat. A co do pretensji do krytykujących film to chyba troche przesadzacie, przecież komuś mogło sie nie podobac a jak was to drażni to rada : nie wchodźcie na takie tematy tylko po to żeby komuś dołożyć.
Pozdrawiam wszystkich :))