hmm... film omijany przeze mnie jak zaraza... nie przepadam za Crowe, nie przepadam tez za Howardem (zwlaszcza po kokonie i plusku) a jednak... film byl oklaskiwany na wielu festiwalach, zbieral bardzo przychylne recenzje... wiec w koncu to musialo nastapic... i przelamalam swoja niechec... i film zobaczylam... i jakze milo sie rozczarowalam... :) ...spodziewalam sie banalnie opowiedzianej hisoryjki z wydumanym wizjonerstwem i plastikowym aktorstem.. a dostalam kawalek naprawde dobrego kina... i w tym miejscu brawa dla Connelly, ktora w byla wysmienita... Harris i Crowe (!) rowniez byli doskonali... i przyznaje sie bez bicia, brawa rowniez dla Howarda, ktory pokazal kunszt... moim zdaniem film jest wart obejrzenia, gdyz doskonale pokazuje historie cierpiacego geniusza... nastroj filmu dobrze oddaje jego leki i uczucia... zreszta.. nie ma sie co rozpisywac... film jest wart ogladniecia, chociazby dla swietnej fabuly i (jakby nie patrzyl) rezyserii... na mnie zrobil wrazenie niesamowite... i polecam go wszystkim... :)