Rzeczywiście film jest bardzo dobry w odbiorze i powtórze tu to co większość: świetnia rola Crowe'a jeśli nie najepsza dotychczas. Nie czytałem książki, więc niewiem jak bardzo zostały naciągniete fakty o chorobie. Trzeba jednak przyznać prawdziwemu Nashowi nie tylko podziw dla geniuszu, ale też wytrwałości w tej okropnej chorobie. W zasadzie tylko do jednego się musiałem przyczepić:CHARAKTERYZACJA pod koniec filmu, kiedy John i reszta wyglądają tak sztucznie w tych wszystkich zmarszczach i perukach, no ale w końcy to było 9 lat temu i trochę pod tym względem technika poszła do przodu:). Reasumując 8/10 świetna rola Crowe'a nie zgorsza Jennifer Connelly a do tego moja ukochana matematyka:)
smacznego:)
P.S. nie przypomina wam to trochę ostatniego Scorsese?