Śmierć Johna Kramera miała być końcem serii przerażających zgonów, jakie spadły na miasto za sprawą Jigsawa. Jak jednak udowadniają twórcy w filmie „Piła IV” – ma ona stanowić zaledwie początek nowej ery i kolejne fali ofiar morderczych pułapek. Jak wypada powstała w 2007 roku część, która stara się przedstawiać wydarzenia bezpośrednio związane z „Piłą III”?
Warto nie być policjantem badającym sprawę Jigsawa… Ponownie to oni znajdują się na celowniku. Główna gra toczy się z udziałem porucznika Rigg, który nie umie odpuszczać. Osądzany ma być właśnie za impulsywne działanie w chęci ratowania wszystkich na swej drodze – przez co naraża na niebezpieczeństwo nie tylko siebie, lecz również towarzyszące mu osoby. Zostaje więc przetestowany z umiejętności odpuszczania i godzenia się z tym, że nie każdego może uratować. Równolegle dwóch agentów FBI usiłuje odkryć, kto pomagał Kramerowi, gdyż dowody wskazują na uwikłanie w sprawę kogoś zdecydowanie silniejszego od Amandy. Jakby tego było mało, podczas sekcji zwłok w żołądku Jigsawa znaleziona zostaje kaseta z nagraniem, która zapowiada następne morderstwa.
Opowieść posiada pewien urok, chociaż jako pierwsza zaczyna wprowadzać chaos w samej chronologii zdarzeń. Jednak zauważyć to można wyłącznie analizując niektóre schematy tej części. Prędko można dostrzec, że wszyscy bohaterowie wiedzą dokładnie tyle samo, co widz – nawet jeśli wprost nie mają prawa jeszcze o tym wiedzieć. Niektóre zdarzenia naprawdę wydają się bezsensowne – jak chociażby wyjątkowo mało uzasadniona sekwencja starcia-pułapki otwierająca film. Bardzo dobrze wypada za to wprowadzenie wątku FBI do całości, dla ich działalności naprawdę ciekawie się ogląda tę produkcję, gdy nareszcie pojawia się ktoś myślący. Poznać można również byłą żonę Kramera, a także jego bezpośrednie przeistoczenie w mordercę, który nie zabija. Bardzo ciekawie przemyślana została ostatnia pułapka-próba, potrafi ona zrobić wrażenie, a jednocześnie oferuje pewien plot twist (niestety jakiekolwiek wrażenie robi on wyłącznie za pierwszym razem, później nawet mimo sentymentów nie wydaje się być ciekawy).
Sceneria tym razem jest bardziej różnorodna, oprócz ponurych pomieszczeń w opuszczonych budynkach pojawiają się również miejsca odrobinę bardziej publiczne, jak szkoła czy hotel. Dzięki temu wniesiono coś nowego – w końcu ile można patrzeć tylko na obdrapane ściany. Zaprezentowane pułapki są za to dość średnie. Szczęśliwie poziom obrzydliwości zszedł oczko niżej niż w trzeciej części, jednak nie prezentują się one mimo tego szczególnie ciekawie. Całkiem nieźle wypada aktorstwo, do gustu przypadł mi przede wszystkim Donnie Wahlberg (oprócz samej „Piły” kojarzyć go można również z filmu „Kompania braci”) w roli detektywa Matthews, widać po nim już całkowite poddanie się, prezentuje on postawę człowieka prawdziwie złamanego. Szczególnie dobrze zagrał również Scott Patterson – agent Strahm to intrygująca postać i wydaje się dzięki temu być jedną z nielicznych osób z łbem na karku w całej franczyzie. Nieźle sprawdziła się również Betsy Russel jako „była pani Piła”.
„Piła IV” to prawdziwy przeciętniak. Ma jeszcze na siebie jakiś pomysł, jednak nie kryje się z oszukiwaniem widza w najbardziej prostacki sposób. Dziury fabularne i absurdy mają się tu dobrze, lecz maskują się one wspaniale za fasadą łatwej i przystępnej rozrywki. Ciężko traktować ten film zupełnie poważnie, gdy on nie traktuje poważnie widzów – nawet mimo licznych ciekawszych momentów. W mojej ocenie nie prezentuje się jednak całkowicie najgorzej – zyskuje ode mnie 5/10.