Fenomen "Piły" można by było z powodzeniem nazwać bardziej zjawiskiem socjologicznym.Oto nieskobudżetowa, chora produkcja przyciąga widzów tłumnie do kin.Odpowiedź jest prosta: Chcemy być szokowani i chcemy by nas obrzydzono, zamknięta w ekranie przemoc staję się dla nas hucznym widowiskiem, sam cykl zaś zatrzymuję się w bardzo korzystnym miejscu, zostawiając kolejno otwartą furtkę,paradoksalnie cały ten krwawy cyrk mógł by się toczyć w nieskończoność.W końcu mamy i następce Jigsawa-Hoffmana, ale również nowego reżysera który od początku w przeciwieństwie do Wana nie próbuję nam wmówić, głębszych znaczeń całości.Sami scenarzyście mają też ciekawą robotę, ich zdaniem jest zgrabne wplątanie treści w ciąg następujących, nietypowych tortur. Można by owemu filmowi zarzucać płytkość, bezsensowność itd, ale ostatecznie nie ma to najmniejszego sensu.Bez nas czy z nami, kolejne części powstaną, bo mimo naciągania materiału, wciąż pojawia się na takie obrazy zapotrzebowanie.Jedni będą nowym obrazem Hackla zniesmaczeni inni odnajdą w nim dobrą rozrywkę.Ja się bawiłem nieźle, a producenci znów zrobili udany interes.Sam fakt,że "Piła" przez niektórych uważana jest za dzieło psychologiczne dowodzi tylko ich racji, początkowo trochę rozsianych przez Wana później dorobionych przez fanów.