Odcinanych nóg, głów, rąk i wylewanie wiader cieczy imitującej krew ciąg dalszy.
Ale uwaga – coś się zmieniło – sama posoka zalewająca zdezelowane magazyny nie wystarczy – „Piła” staje naczelnym krytykiem amerykańskiego systemu zdrowotnego, który nie liczy się z pojedynczym ludzkim życiem.
Dostaje się więc prywatnemu sektorowi ubezpieczeń, który w przypadku choroby zostawia ludzi na lodzie (Michael Moore mógł by się z Jigsawem skumplować). Oto przed wami – krwawe wołanie o system powszechnego ubezpieczenia. Nareszcie wyjaśniło się o jaką prawdę chodziło twórcom od samego początku. Co prawda dopiero w szóstej części, ale dobre i to ;)
A tak serio – krwawych atrakcji i świetnie skonstruowanych pułapek tyle co zwykle (nawet trochę powyżej przeciętną), więc wszystko co ma być jest na swym miejscu. Przeciwnicy serii i tak mają to gdzieś, entuzjaści powinni się dobrze bawić.
A szósta Piła, ze wszystkich kontynuacji to bodajże najlepsza po trójce część. Inna sprawa, że potencjał serii się już z tą odsłoną właściwie wyczerpał…
Moja ocena - 5/10