Film dotyczy Polski, jest reżyserowany przez Polaka, jakby nie było występują w niej Polacy a i tak na upartego wszyscy gadają po angielsku. To takie modne? Mnie to razi bo akcja filmu toczy się w POLSCE. Co wy o tym sądzicie?
W pewnym sensie się zgadzam. Ten angielski też momentami mi przeszkadzał. Myślę jednak że zabieg ten był jak najbardziej przemyślany przez R. Polańskiego, wiedział iż film w polskiej obsadzie czyli w naszym rodzimym języku polskim, nawet z najlepszym angielskim dubbingiem tudzież napisami, nie dotrze do tak wielu widzów jak ten angielsko języczny. Jak widać po ilości otrzymanych oskarów oraz docenieniu przez akademię filmową, zabieg ten był skuteczny.
Tak jak poprzedniczce wydaje mi się, że gdyby film właśnie był tylko po polsku, nie osiągnąłby takiego sukcesu na skali światowej. Z zagranicznymi, sławnymi postaciami, znanymi szerszemu gronu, film miał okazję być dostrzeżony przez, że się tak wyrażę, bardziej uprzywilejowane społeczeństwo. Aczkolwiek też bym wolała, żeby był po polsku.
A ci mieszkający w Polsce Żydzi jakie mieli obywatelstwo? Jaki paszport? Nie byli obywatelami polskimi? Państwo w państwie ?
Fakt obywatelstwa w tym filmie nie ma żadnego znaczenia. Tu chodzi o narodowość i ten film o narodowości żydowskiej mówi. To, że wydarzenia są umiejscowione w Polsce nie ma dla ogólnego przekazu filmu żadnego znaczenia. Gdyby Szpilman urodził się w jakimkolwiek innym kraju zmieniłoby jedynie to, gdzie akcja zostałaby umiejscowiona.
Jeśli już o tym mówimy to szpilman zawsze czul się polakiem. Poza tym Wikipedia rozwiewa wszelkie wątpliwości w tej kwestii. Był Polakiem żydowskiego pochodzenia, ergo narodowości Polskiej.
Owszem, prawda, ale na przyszłość nie radziłabym powoływać się akurat na Wikipedię.
Lądy i morza przemierzam, kulę ziemską z otwartym czołem. Polski mam paszport na sercu. Skąd pytam, skąd go wziąłem? A wziąłem go z dumy i trudu. Ze znoju codziennej pracy. Ze stali, z żelaza, z węgla. A węgiel to koks, to antracyt.
Żeby Amerykanie mogli obejrzeć i dowiedzieć się, że na odległym i tajemnym kontynencie Europy działy się kiedyś takie rzeczy.
Amerykanie i tak nawet nie wiedzą, gdzie jest Polska, zresztą gdzie Europa pewnie też nie -_-
powinni mówić albo po polsku albo po hebrajsku,po angielsku mówili Żydzi którzy osiedli w USA
Może podbuduję Cię krótka anegdota. Mój współlokator zarejestrował się na portalu międzynarodowym dla chcących pisać maile z przypadkowo dobranymi osobami na świecie. I trafił na Japonkę. Napisał, że jest z Polski, bla bla bla. W odpowiedzi przeczytał, że ona niezbyt wiele wie o Polsce, jedyne z czym kojarzy nas to film "Pianista". Opisała tez jakie wrażenie wywarł na niej ten film i jakie pozytywne cechy łączy, dzięki niemu, z Polakami. (To przy okazji drobna uwaga do Misha).
Tak więc "Pianista" w takiej formie jakiej jest, osiągnął chyba zamierzony cel a nawet zawędrował dalej.
PS Taka moja refleksja na koniec: Polacy w kontakcie z obcokrajowcami, chwaląc się swoim narodem, przywołują papieża, Wałęsę, Małysza (na własne uszy słyszałem jak Polak był zdziwiony, że Bułgar nie zna Małysza:) ). A tu Japonka opowiada o Szpilmanie :) Chyba czasem nie doceniamy sami siebie.
Zaraz zaraznnie można było zastosować dubbingu? Dlaczego Polska publiczność jest zawsze "tą gorszą". My mamy oglądać po angielsku żeby tacy Amerykanie mieli w ojczystym języku?
Może o tym nie wiesz, ale:
1) budżet Pianisty wynosił 35mln dolarów z czego wkład Polski to 7%
2) Zdjęcia w Warszawie (na Pradze) pochłonęły 8mln €. Reszta zdjęć powstała w "podberlińskim studiu Babelsberg i w oddalonym o 90 kilometrów od Berlina Juteborgu, gdzie w poradzieckich koszarach zrekonstruowano zgliszcza zbombardowanej Warszawy"
3) Chciałbym zobaczyć Adriena Brody mówiącego płynną polszczyzną :)
4) Filmy kręci się po to by dotarły do szerokiego grona odbiorców. Skoro język angielski ułatwia dystrybucję filmu na świecie to idiotyczne byłoby kopać pod własnym filmem dołek, po to by zadowolić garstkę zakompleksionych Polaków, którzy nie zauważyli, że język angielski stał się językiem światowym.
5) Jeśli ktoś czytał np. "Wojnę i pokój" Lwa Tołstoja, która uchodzi za epopeję narodową Rosjan, to wie, że połowa dialogów jest po francusku, który wówczas był językiem międzynarodowym. Skoro świat wieki temu zauważył, że warto znać języki uniwersalne, nikomu nic nie ujmuje (wręcz przeciwnie) posługiwanie się francuskim, angielskim, niemieckim itp., to może Polacy też do tego dorosną w XXI wieku.
Jak oglądałeś(może) "Stawkę większą niż życie" to czepiałeś się, że Niemcy i Klos mówią po Polsku?To tylko szybki przykład z wielu przypadków. Ciężko by było Brodyego nauczyć polskiego. Zresztą w Pianiście można by sobie wyobrazić, że mówią po polsku, bo w rozmowie z Niemcem Szpilman mówił po niemiecku.
Tak, ale podobnie jak w "Stawce..." tak i w "Pianiście" reżyserzy bli Polakami. Dlaczego więc jeden realizował po Polsku a drugi po Angielsku?
Zapewne po to, żeby dotarł do większej liczby odbiorców, zresztą Polański to dla mnie Polak już tylko z nazwiska, każdy jego film jest po angielsku, bo zatrudnia hollywoodzkie gwiazdy. Ten film zdobył wiele Oskarów, a gdyby był po polsku to( za przykład mamy film "W ciemności" A. Holland) to by zdobył nominację najwyżej w kategorii: film nieanglojęzyczny.
Równie dobrze mogła zdarzyć się historia przypuśćmy w Japonii, która warta była by uwagi i obsada składałaby się z różnych narodowości. Chciałabym zobaczyć jak Polacy i pozostała obsada radzi sobie z japońskim.
A ja z innej beczki - przeciwnie, zdziwiło mnie, że film widnieje w rankingu polskich filmów.
Polski jest tylko reżyser i parę epizodów Polskich aktorów typu "dziewczyna nr 3" pojawiająca się 8 sekund, a szkoda o wystąpiły takie aktorki jak Katarzyna Figura czy Joanna Brodzik :/