Adrien Broody w swojej życiowej roli, nie ma co. Reszta obsady też całkiem całkiem, ale nie
oszukujmy się - Broody zagrał po mistrzowsku. Prawdziwy fachowiec, wśród aktorów. Z drugiej
jednak strony miał najwięcej czasu ekranowego ze wszystkich, pozostali bohaterowie,
pojawiali się i znikali, ale takie to były czasy akcji filmu. Reżyseria Polańskiego jak zwykle bez
zarzutu, robi to co potrafi najlepiej czyli dobre kino i chwała mu za to. Muzyka, choć nie gustuje
w takich klimatach, dawała czadu, przy paru momentach ciary poszły mi po plecach. Scena w
której Szpilman miał w mieszkaniu fortepian, ale nie mógł na nim grać - pełne współczucie z
mojej strony oraz zrozumienie jego sytuacji - z jednej strony maniakalna chęć zagrania, z
drugiej ryzyko, że ktoś go usłyszy. Napisałbym coś więcej, bo o zajebistych filmach trzeba dużo
pisać, ale nie mam weny, więc dodam tylko, że nie trzeba już kręcić żadnych filmów o losie
Żydów w czasie wojny, ponieważ w tej tematyce "Pianista" jest filmem nie do podrobienia, ani
do nie przeskoczenia (jak ktoś nie wierzy to niech sobie obejrzy "W Ciemności", który przy
"Pianiście" wygląda miernie i tandetnie).
No dobra, miałem kończyć ale się rozpisałem, więc jeszcze takie krótkie zsumowanie:
Polański jako reżyser - klasa sama w sobie
Realizacja filmu - Hollywoodzka robota
Scenariusz - nie czytałem wspomnień Pana Szpilmana, więc w tym aspekcie nie skomentuje.
Generalnie akcja miała się skupić wokół losów tytułowego "Pianisty" na tle wydarzeń jakie
miały miejsce w Warszawie podczas II wojny światowej i tak też się stało. Przedstawienie
biografii zwykłego człowieka w ważnym momencie dziejowym na plus
Aktorstwo - jak już wspominałem każdy aktor dostał mało czasu ekranowego, ale wykorzystał
go w pełni - generalnie cały drugi plan zagrał na równym (świetnym) poziomie, żadna rola bez
większych fajerwerków
Adrien Broody - Gościu, który miał skupić całą uwagę widza i ją skupił i to nie z nawiązką, a z
mega wiązanką. Oscar jak najbardziej zasłużony.
Moja subiektywna ocena 8 + Adrein Broody/10