Zupełnie wbiło mnie w fotel. "Pianista" to zaraz po "Szeregowcu Ryanie" najbardziej wstrząsający film jaki widziałem. Podczas seansu nie wypowiedziałem żadnego słowa, co nie zdarza mi się zbyt często. Melodie Szpilmana połączone z muzyką Kilara zlewają się w jedną spójną całość.
Sceny mordów i znęcania się nad Żydami nie były dla mnie najbardziej wstrząsające. Na długo w pamięci pozostanie mi scena kiedy rodzina Szpilmana dzieli się irysem. Wtedy uświadomiłem sobie, że nigdy nie chciałbym znaleźć się w centrum wojny.