Film bardzo mnie rozczarował. Trwa prawie trzy godziny - twarz Brody'ego, zdjęcia Edelmana, efekty komputerowe i nokturn Chopina to trochę za mało, jak na ten długi czas. Prawie żadna scena tego filmu mnie nie wzruszyła. Oprócz tego Polański ominął wiele ważnych wątków z książki. Film wydał mi się płytki, mało emocjonalny. Śmieszyło mnie rozmowy angielskie i te nagłe słowa: "Władek, Władek" Oczywiście nie chcę nikogo zniechęcić do obejrzenia tego filmu - uważam, że "Pianistę" należy obejrzeć. Jednakże - moim zdaniem - film nie jest znakomity. Po zakończeniu oglądania czułam duży niedosyt. "Pianista" sprawia wrażenie, jakby Polański nie rozliczył się jeszcze ze swojej wojennej traumy. Jakby nie chciał pokazać pełni swych uczuć. A przecież film wstrząsa - obrazem, muzyką, historią. Więc czego mi tak bardzo brakuje?
Cóż, ja mogę się przychylić co do opinii nt. angielskich dialogów. Końcówka na przykład - po długim okresie rozmów po niemiecku nagle Ruscy zaczynają krzyczeć po angielsku, co mnie bardzo zdziwiło, gdyż już zdążyłem zapomnieć o anglojęzycznej konwencji filmu. Ale nie wiem, czy zastąpienie angielskich aktorów polskimi byłoby dla filmu dobrym posunięciem, bo Adrien Brody był moim zdaniem w tym filmie po prostu fenomenalny! To jedna z najlepszych ról, którą dotychczas ujrzałem na filmowym ekranie; nie dać za to Oscara to byłby po prostu grzech.
Generalnie uważam, iż film jest po prostu świetnie zrobiony i poza tymi nieszczęsnymi dialogami ciężko jest w nim znaleźć jakiekolwiek wady. Gorąco zachęcił mnie do przeczytania oryginału. Koniecznie trzeba obejrzeć.