jestem pod KOLOSALNYM wrażeniem tego filmu. mam nawet pewne trudności z odbieraniem go jako dzieła sztuki. wstrząsnął mną jako świadectwo historii - świadectwo historii człowieka i miasta (wciąż się zastanawiam, czy też byłabym pod takim wrażeniem, gdybym nie żyła w tym mieście - jestem warsiawianką).
zazwyczaj podkreśla się, że film ten jest zrobiony "po prostu", po bożemu, bez udziwnień. przeczytałam też gdzieś jednak, że jest tu pewna innowacja - niezgodność z ogólnie przyjętymi zasadami konstruowania scenariusza (brak 2 punktów kulminacyjnych itp). Polański zrobił film trzymając się ściśle relacji Szpilmana. Harwood nie starał się na siłę przełożyć książki na język scenariusza filmowego. tym większa chwała Polańskiemu, że wyszedł mu naprawdę utwór filmowy, a nie drewniana adaptacja.
rewelacyjni aktorzy. i nie przeszkadzało mi jakoś, że mówili po angielsku. dawało mi to być może jakiś potrzebny dystans - podobnie jak postaci zwierzęce w MAUSIE Szpigelmana.