... i to, że wszystko rozgrywało się w głowie pisarza.
Tam nie było żadnego ucznia, to był wytwór jego wyobraźni.
to jest najgorsze, typowe dla lat 90, gra emocjami w widzem, a tak ponadto niewiele, pomyślałem na początku filmu, oby tylko nie to, że to jest imaginacja bohatera, a jednak nic innego nie umieją wymyślić.
Andrzeju, film nie był wybitny, ale widocznie to ja zbyt mało tego oglądam, bo mnie ten pomysł się spodobał. Kilka filmów z podobnym pomysłem widziałem, ale tutaj było to dość subtelne. Pozdrawiam
Na jakiej podstawie wnioskujesz, że wszystko rozgrywało się w jego głowie? Tzn, co konkretnie? Cały film? Oglądałem uważnie, może przez ostatnie 30 minut straciłem czujność bo zaczął mnie już nużyć, a właśnie wtedy fabularnie zaczął już odpływać w kierunku science fiction.
Tracker - nie pamiętam już tego filmu dokładnie, musiał bym go ponownie obejrzeć. Ale o ile pamięć mnie nie myli, to była tam scena, kiedy pisarza atakuje ktoś w nocy i kaleczy go nożem. Jeżeli się dobrze przyjrzeć, to wychodzi na to, ze nikogo tam nie było i zrobił to sam pisarz. Ergo - nie było żadnego prześladowcy, sam do siebie wysyłał paczki, przegotował jakiś opuszczony pokój (to chyba na stacji benzynowej było?) policjanta sama pojawiała się (a czy policjanci w stanach nie chodzą zawsze parami? - wiec pewnie też była wytworem jego wyobraźni) itp.
Szczerze, nie, nie kojarzę żeby ktoś go zaatakował gdzieś nożem w nocy, a policjantka nie była tak naprawdę policjantką, tylko laską wynajętą żeby zniszczyć mu życie, co w trakcie filmu odkrył(nie, na takich zadupiach policjanci nie jeżdżą parami). Mnie akurat ta 'policjantka' od razu śmierdziała bo raz, że w dziwaczny sposób zainteresowała się nim jak zasnął w budce telefonicznej pijany i nagle go tam odnalazła, dwa, że nagle okazało się, że zna jego książkę sprzed tych 20+ lat i po nazwisku sama skojarzyła kim jest i przejawiała niezdrowe, fanowskie wręcz zainteresowanie i był też taki moment, kiedy go odwoziła do domu i przejeżdżali na wysokości tej stacji nadawczej, czy co to było, gdzie zamieszkiwał ten jego były uczeń i zaczęły się jej z radia wydobywać te jego niewyraźne brzdąknięcia, jęki, a ona szybko wyłączyła radio, czyli ewidentnie nie chciała żeby pisarz to słyszał i on pod koniec filmu przejeżdżając obok też je usłyszał, zajechał tam i tak trafił na tego byłego ucznia. Fakt, że ta końcówka to już dla mnie było połączenie scifi z 'Kevinem Samym w Domu' i teraz nie wiem, czy film zrobił ze mnie debila bo faktycznie jest tak jak napisałeś, a ja coś przegapiłem, jakąś scenę o tym świadczącą, ale dla mnie to on był poprowadzony prosto od początku do końca i nic nie świadczy o tym, żeby główny bohater sam robił to wszystko bo powinno być coś, co o tym jednoznacznie świadczy. Wychodziłoby wtedy na to, że gość jest jakimś schizofrenikiem i do tego geniuszem, podczas gdy on ledwo ogarniał telefon. A tu nagle podpił kamerę pod obrożę psa? Wynajął tę laskę żeby sam mu zniszczyła życie? (to ona zorganizowała i najęła fałszywego kuriera i zorganizowała tę kryjówkę na stacji dla samochodu). Jedyną osobą, która pisarza zaatakowała był ten zbiegły więzień, który po przeczytaniu książki poszedł siedzieć i po jego wizycie dostał szału, zwiał postrzelił mu psa, a potem chciał zabić jego. Nawet ostatnia scena to bohater czołga się poparzony(od wybuchu w 'kryjówce' byłego ucznia), więc nadal jakby prosto z mostu ta fabuła jest prowadzona.
Chłopie - pytasz mnie o film, który obejrzałem 2 lata temu. Nie pamiętam go tak dobrze jak ty, bo jesteś świeżo po seansie, co nie znaczy, ze w tamtym momencie w zły sposób zinterpretowałem to co widzę na ekranie.
Każdy interpretuje jak chce. Te szczegóły, na temat policjantki, które przywołałeś, w mojej ocenie potwierdzaj jedynie moją teorię. Pisarz w trakcie pracy nad książką, stawia się w roli głównego bohatera i dla tego tak paranoicznie wymyśla rzeczy, które wpasowują się w temat thrillera, który tworzy.
Gwoli ścisłości. Ja nie twierdzę, że na pewno źle zinterpretowałeś, raczej chciałem spytać, czemu takie wnioski wyciągnąłeś, że może ja coś przegapiłem i być może naiwnie liczyłem, że może sobie przypomnisz bo szczerze, to ten film mnie trochę wymęczył i ponowne 2 godziny seansu, celem próby wyłapania jakiegoś subtelnego nawiązania, które mogłem przeoczyć, a które zmienia wszystko nie bardzo mi się uśmiechają. Ja tam nie widziałem nic, co by potwierdzało, że to dzieje się tylko w głowie autora bo wówczas cały film od początku do końca musiałby się rozgrywać w jego głowie i nie mówię, że twórcy muszą wszystko podać na tacy l walnąć łopatą w łeb, ale serio coś co by naprowadziło, jakieś znaki, jakiś twist w zakończeniu, tymczasem tam im bliżej końca, to już się robił McGyver momentami i klimat totalnie się rozjechał. No nic, może ktoś kiedyś obejrzy i podzieli się przemyśleniami.
Rozumiem.
Co racja to racja - początkowo film wydał mnie się również męczący i tak jak wspominałem na początku, nie jest to film wybitny, aby poświęcać mu ponownie swój czas.
Reżyser/scenarzysta - nie podrzucał widzowi wiele wskazówek co do tego, że bawi się widzem, że główny bohater wszystko wymyśla.
Jedynie scena o której pisałem, kiedy walczył z kimś w nocy w pokoju (w drugiej połowie filmu), doszło do walki z użyciem noża (albo szkło? nie pamiętam) i wiem, że potem albo nie było rany, albo nie było krwi - i od tego momentu wszystko w głowie wskoczyło u mnie na właściwy tor.
(może to jest ten fragment, który ominąłeś podczas seansu?)
Wiem, że to żaden argument, ale aż z ciekawości spytałem dzisiaj chata gpt o interpretację filmu:
- pytanie "Chciałbym poznać prawdziwą interpretację scenariusza filmu Infernal Machine z roku 2022"
- odpowiedz "Film sugeruje, że tajemnicze wiadomości, które otrzymuje Cogburn, mogą być częścią jego własnej iluzji. Okazuje się, że to on sam wysyłał sobie wiadomości, napędzany poczuciem winy i paranoją. To element psychologicznej manipulacji widza – przez większość filmu wydaje się, że ktoś faktycznie go prześladuje, ale ostatecznie jego lęki okazują się wynikiem jego własnych działań"
No właśnie ja żadnej sceny walki z użyciem noża nie pamiętam. Zakładam, że chodzi Ci o scenę kiedy zbiegły z więzienia psychol(ten, który strzelał do ludzi po przeczytaniu książki bohatera) zaczaił się na niego pod domem. Najpierw chyba właśnie nożem(bo nie było słychać odgłosu strzału) poranił mu psa, wtedy bohater pobiegł na górę i zabarykadował się w pokoju. Broń zostawił w samochodzie i nie mogąc nic lepszego znaleźć wpadł na pomysł żeby rzucić w ścianę samym nabojem, licząc, że wybuchnie. I teraz, mimo że oglądałem ten film niedawno, to zapomniałem już dokładny przebieg tej akcji. Na pewno ten nabój nie zrobił wielkiego efektu, lekko zdezorientował napastnika, ale niewiele to pomogło. Może on tam zaatakował tego psychola nożem bo szarpali się chwilę, ale tamten go szybko spacyfikował, miał też broń, strzelbę. Siedział na nim i go przyduszał i wtedy pisarz, jak to często w takich sytuacjach w filmach sięgnął, chyba po kawałek szkła i mu wbił. Tamten po chwili wykitował, chyba jeszcze mu zadał pytanie o tę książkę błagalnym tonem, a pisarz podszedł do niego i odpowiedział mu 'odpowiedziałbym ci na to pytanie, ale nie ja ją napisałem'. No i to był taki twist fabularny, nie spojrzałem, czy tam była wtedy krew, czy nie, ale faktem jest, że zgarnął tego rannego psa i pojechał z nim prosto do szpitala/weterynarza, żeby go ratować. Jest scena jak z nim wchodzi i jak czeka na korytarzu i płacze. No i w drodze od weterynarza do domu rozkminił temat tych dźwięków, pojękiwań, które wcześniej słyszał w fałszywym radiowozie tej laski. No i tam pojechał, spotkanie z byłym uczniem, ciężko poparzonym i sparaliżowanym, potem eksplozja i ostatnia scena, to jak czołga się cały poparzony z tym listem w ręku i koniec filmu. No i to sprawia, że ja przy takiej interpretacji jaką Ty przyjąłeś zgłupiałem. Bo mogłem coś przegapić niewielkiego, ale mimo wszystko oglądałem dość uważnie, tzn nie wychodziłem sobie w trakcie, nie sprawdzałem maila itd. No i te wszystkie sytuacje w filmie są tak przedstawione, że jeżeli taki był zamysł twórcy, to równie dobrze mógł tam wepchnąć kosmitów, nazistów i kangury zabójców, na zasadzie 'bo tak', gdyż film tak naprawdę niczego nam nie przekazuje, akcję prowadzi wprost od początku do końca, zatem chyba cały od pierwszej do ostatniej sceny musiałby być jego opowieścią i wszystko, każde zdarzenie w nim - fikcją. Tylko wtedy, chociażby w zakończeniu powinien być jakiś twist na to wskazujący, a tu nie ma nic. A ta odpowiedź chatu GPT, to na czym jest oparta? Na zebraniu jakichś ogólnych danych z recenzji tego filmu w necie? Kompletnie się na tym nie znam.