Dodałbym jeszcze dobrą grę aktorską. Nareszcie Cage w jakimś znośnym filmie. Amber też zagrała żywiołowo, wdzięcznie, wiarygodnie (co przy takich scenach jak powalenie rosłego mężczyzny uderzeniem dziecięcej piątki nie jest łatwe). Fitchner - też świetna rola, humor i polot. To dopasowanie muzyki do sceny, rewelacja! Np. Kiedy Fitchner rozwala barykadę policyjną. Ogólnie klimat filmu jest taki jak we wczesnych filmach Tarantino, kiedy jeszcze mu się chciało przykładać. ;)

No, bez przesady z tym porównywaniem do Tarantino, ale oczywiście przyznaję rację, że film bardzo nietypowy , akcja-komedia-groteska-rozwałka. Świetne bryki, krew i cycki :o) Kino rozrywkowe w czystej postaci, oczywiście całość należy potraktować z przymrużeniem oka, o czym cały czas nam przypominał Pan Księgowy ;o)

No właśnie zajebiście niczym Tarantino. Te same motywy: hot niezależne laski, przemoc, niewiarygodne sytuacje, zabawa z ujęciami kamery, dialogi jak trzeba, oczywiście groteska... i wiele innych.
Nie ma to tamto. 8)

Jak dla mnie to bardziej jak kiepska podróba Tarantino, swoją dolę filmów exploitation widziałam, ale temu do nich daleko, inspiracje widać, ale do pięt nie dorasta.

Film zaczyna się dobrze, jest lekki suspens, ale im dłużej tym gorzej i ten beznadziejny styl jak u Tarantino którego nie znoszę. Dobre kino to z tego można było zrobić, a jest bardzo źle i tu nie chodzi o to czy biorę to na serio czy nie, mnie po prostu styl Tarantino męczy.

Moim zdaniem nie można powiedzieć o Tarantino, że jest jakiś tam konkretny, jednoznaczny. Bo facet się zmienił (reżysersko) na przestrzeni lat kolosalnie!
Tak jak go uwielbiałem na początku, to z czasem zrobił się leniwy, olewający widza, przekonany, że jaką "kupę" by nie zrobił, to jego akolici będą sobie nią smarować twarze.
Takie życie. Nie ma co histeryzować. Ja takie "Pulp fiction" oceniam bardzo wysoko, a już np. "Django" choć w podobnym klimacie, ale pełne tego "walić to, debile wszystko łykną" już oceniam o wiele gorzej. A już takie "Bękarty wojny" są po prostu kretyńskie, przy czym wcale nie chodzi mi o kretyński scenariusz, ale cały film. Brad Pitt, którego uważam za świetnego aktora (za "Babela" dałbym mu SuperOscara ;) ) to w Bękartach grał jak jakiś frajer z kina klasy C. Jakby przez 10 minut oglądał Western z Johnym Wayne'm i próbował naśladować jego sztywną grę.

Ej! Proszę mi tu nie obrażać "Django", film bardzo dobry, momentami zabawny, innym razem leje się krew -> jest tak jak ma być. A co do "Piekielnej Zemsty" to film dobry, szczególnie podobał mi się sadystyczny "agent" który go ścigał.

"Spotykamy się" tuutaj żeby prawić o gustach, a więc z góry powinniśmy zakładać, że będą różnice. :)
Jak ja piszę o podejciu reżyserskim "walić, to , debile wszysko łykną" nie znaczy, że sam myślę o innych w ten sposób. Każdy ma prawo do własnego poczucia humru, tak?:) Choć jest jakiś taki żal, kiedy obserwuję zalew dzisiejszego kina tandetą i wierz mi, nie chodzi mi o filmy przeintelektualizowane!

Ten film nie ma nic wspólnego z Tarantino. Jest po prostu słaby.

ukradles mi tytul komentarza :) dodam ze w 2022 tym bardziej zaskakujaco zwazywszy na filmografie cage'a z ostatniej dekady

ps scena seksu the best