Piknik pod Wiszącą Skałą

Picnic at Hanging Rock
1975
7,3 62 tys. ocen
7,3 10 1 61779
8,4 52 krytyków
Piknik pod Wiszącą Skałą
powrót do forum filmu Piknik pod Wiszącą Skałą

2/10 NUUUUDAAAAAA

ocenił(a) film na 1

nie bede sie rozpisywal
http://film.wp.pl/idGallery,6630,idPhoto,233183,galeria.html?ticaid=1a2b6

ocenił(a) film na 10
contrx

Co Cię skłoniło, żeby zobaczyć ten film?

ocenił(a) film na 1
turmeric

Podległem opinii innych którzy zachwalają to wątpliwe dzieło. Tajemnica, klimat, to że podobno wszystko było oparte na prawdziwych wydarzeniach. Jednak film oparty na fikcyjnej historii opisanej w książce, która przed wydaniem została specjalnie okrojona tylko po to, żeby czytelnik niczego tak naprawdę się nie dowiedział okazała się banalną, długą, nudną opowieścią o niczym. Sam fakt, że wersja reżyserska wydana w 1998 roku została skrócona przez samego Petera Weira który twierdził, że film jest zbyt długi i posiada zbyt wiele scen nieistotnych dla akcji świadczy o "jakości" filmu.

ocenił(a) film na 10
contrx

nie miałabym sumienia nawet najgorszemu gniotowi dać 1/10, to już jest wyłącznie prowokacja.

ocenił(a) film na 6
caroline_is_a_victim

Raczej akt skrajnej irytacji. Ja np. wymagam od filmu, żeby wciągnął mnie od pierwszej do ostatniej minuty. Jeżeli zamiast tego zaczynam ziewać, drapać się po dupie i patrzeć na zegarek to osobiście rzecz ujmując świadomość, że zmarnowałem dwie godziny na mdłe filmidło jest dla mnie z delikatnie rzecz ujmując wkurzająca.

ocenił(a) film na 8
Lisowczyk

weźcie się ludzie ogarnijcie.. albo jesteście typem człowieka lubiącego filmy typu "zrobił 19 salt, wyjął magiczny sztylet po czym wbił mu w dupę patrząc jak ten sztylet wychodzi mu gębą", albo jesteście zbyt tępi by zrozumieć ambitne kino... cofnijcie się do czasów Power Rangers..

ocenił(a) film na 6
mateusz_Nowak1990

Nie bądź śmieszny. Jestem wielkim fanem Polańskiego, Kubricka, Koterskiego. Wiem co to jest dobre i ambitne kino. Filmem mogą się podniecać krytycy onanizując się przed nim zaciekle ale jak mi osobiście się nie podoba to nie dam mu oceny większej niż 6. Przynajmniej mam swoje zdanie i na nikogo nie pozuje.
To nie jest ambitna produkcja. Nie wymaga wielkiego wysiłku intelektualnego. Nie porusza ważnego zagadnienia humanistycznego ani jakiegokolwiek.
Nie rób z siebie głupka.

ocenił(a) film na 8
Lisowczyk

A CZY AMBITNA PRODUKCJA MUSI WYMAGAĆ WIELKIEGO WYSIŁKU INTELEKTUALNEGO ???/ chłopaku, że się przypucowałeś, że jesteś fanem wyżej wymienionych twórców nie znaczy że jesteś wielkim znawcą. elo !

ocenił(a) film na 6
mateusz_Nowak1990

Nie musi tak jak napisałem wcześniej. Wystarczy umieć czytać. Tyle w tym filmie głębi ile w Gwiezdnych Wrotach. Nie jestem znawcą. Umiem po prostu myśleć.

ocenił(a) film na 10
Lisowczyk

To jest ambitna produkcja patałachu!Jeśli tego nie rozumiesz to weż się za Pottera i nie wypowiadaj się na forum bo żałosny jesteś!!!

ocenił(a) film na 6
yuna23

Widać, kto nie grzeszy kulturą :) Z Twojej wypowiedzi wynika tylko i wyłącznie, że słoma Ci z butów wystaje. Naucz się szanować czyjąś wypowiedź prymitywie. Wracaj do pokeballa pikaczu :)

ocenił(a) film na 6
yuna23

Może uargumentuj swoje twierdzenie? Chyba, że nie wiesz co to znaczy argumentacja. Szczerze mówiąc gdyby tak było nie zdziwiłoby mnie wcale. Zamiast pisać głupoty odrób pracę domową.

Lisowczyk

Mi również się film średnio podobał i podobnie nie rozumiem powszechnego zachwytu nad nim.

Lisowczyk

Hmm, ten film jest nakręcony w innej, onirycznej konwencji. "Senne" sceny są więc jego podstawą. Uważam jednak, że taki sposób wyrazu nie jest nudny, długie, melodyjne sceny budują tajemniczy nastrój, a o nastrój właśnie tu chodzi.. Ten film jest oryginalny i fanom filmów, w których akcja goni akcję może nie przypaść do gustu.

ocenił(a) film na 6
zielona.buka

Nie przepadam za filmami akcji. Jeżeli film mnie nie porywa to nie rozpływam się nad nim na siłę.

użytkownik usunięty
Lisowczyk

Zgadzam się z każdym Twoim postem powyżej. Film próbuje być oniryczny i budować atmosferę, ale tak naprawdę jest oniryczny aż do irytacji i nudny. Oczywiście ludzie, którzy patrzą jedynie na wszelkiego rodzaju zestawienia "TOP 100 filmów" nadal będą mówić, że dzieło Weira, które chyba występuje w każdym takim rankingu, jest odkryciem na miarę stulecia. Ale prawda jest taka, że jeżeli ktoś ma odwagę myśleć samodzielnie, to ten film MOŻE mu się nie spodobać (choć może się też oczywiście podobać).
Piknik pod Wiszącą Skałą oglądałem na raty, ponieważ nie byłem w stanie obejrzeć go ciągiem. Film jest nudny, przegadany i ciągnie się niczym rozgrzana czekolada. W tym "rozciąganiu się", które w innych produkcjach ma niekiedy swój urop, brakuje spokojnego klimatu, pewnego rodzaju ciepłego uniesienia, które byłoby w stanie szczerze przejąć i porwać widza. Uwielbiam w filmach długie, pełne prostoty ujęcia (jak na przykład w filmach braci Dardenne), ale pod tak rozwlekle poprowadzoną akcją musi kryć się coś więcej, coś, co po platońsku nazwę Pięknem. Film Weira ma w tym względzie niewiele do zaproponowania. Próbuje on tworzyć atmosferę muzyką, plenerami, a nawet głosami aktorek. Ale film odebrałem w tym względzie jako zupełnie nieszczery, tak, jakby Weir założył sobie, że na siłę zrobi film artystyczny. W efekcie czar prysł. I co zostało?
Nuda. Kiedy okaże się, że obraz ten nie przekonuje, nie ma on szans bronić się już absolutnie niczym. Ani tu akcji, ani tu zadowalającego aktorstwa (z lekka teatralna maniera może doprowadzić do szału). Dwie godziny mijają niczym w komnacie tortur, a widz odchodzi ostatecznie z pustymi rękoma. Osobiście nic nie wyniosłem z tego filmu, nie sprawił on, że na pewne rzeczy spojrzałem inaczej, nie pozwolił mi też przeżyć swoistego katharsis. W sumie dostąpiłem tylko nieprzejednanego uczucia irytacji i straconego czasu.

Tym wszystkim, którzy uważają krytyków, zestawienia i inne "instytucje" poradnictwa filmowego za wyrocznię polecam zapoznać się z pewną historią. W roku 1996 Alan Sokal, nowojorski fizyk, napisał artykuł "Transgressing the Boundaries". Tekst ten ukazał się następnie w recenzowanym czasopiśmie Social Text i zdobył bardzo pochlebne opinie. Tak naprawdę była to prowokacja Sokala, który napisał niezrozumiałym językiem totalne bzdury, chcąc udowodnić (oto morał tej historii), że ludzie nie uważają za dobre tego, co w istocie jest dobre, lecz uważają za dobre to, co zarekomenduje im się jako dobre albo to, czego nie rozumieją.
Nie zdziwiłbym się, gdyby w niedługim czasie Weir wyszedł na scenę i powiedział: "Słuchajcie, nakręciłem film nudny, nieciekawy, pseudoartystyczny i przez 35 lat miałem niezły ubaw patrząc jak rozpływają się nad nim krytycy". Weźmy to pod uwagę.

PS. A kiedy chcę obejrzeć film tajemniczy porywam się na Powrót Zwiagincewa. Tam to dopiero nic nie wiadomo! Przy nim Weir jest równie tajemniczy, co kolejny odcinek Scooby Doo (od początku wiadomo, że potwór to przebrany przestępca).

ocenił(a) film na 6

Bardzo fajnie napisana opinia.Trafia w samo sedno sprawy :) Dosłownie rozłożyłeś ten film na części pierwsze. Obnażyłeś jego fundamentalne wady. Nic dodać nic ująć.
Co do intelektualnych pozerów: też ich nie cierpię :) Niektórzy nie umieją samodzielnie myśleć i tym samym są na poziomie nieoczytanego, nastoletniego murzyna z Bronxu. Najgorsze jest to, że 80 proc społeczeństwa to pod względem intelektualnym przysłowiowe bydło. Nie potrafią mśleć samodzielnie, nie czytają gazet z odpowiednim zrozumieniem, nie potrafią samodzielnie wyciągać wniosków a czyjeś tezy i opinie łatwo sobie przyswajają i traktują bezkrytycznie jak swoje.
Przykład: PO, które powinno dostać czerwoną kartkę od ludu za słabą politykę finansową, gospodarczą i społeczną zostają obdarowani przez Polactwo (nie mylić z Polakami) kolejnymi latami rządów ku rozpaczy środowisk patriotyczno-konserwatywnych.

użytkownik usunięty
Lisowczyk

Dyskusji politycznej nie zaczynam, bo to temat-rzeka, niewarty naszych naszych nerw ani zachodu:-) Niemniej, mogę powiedzieć tyle, że na pewno zgadzam się z Twoimi poglądami.
A co do samego filmu i tezy, że ludzie nie potrafią myśleć samodzielnie... Cóż, jeszcze gorzej wygląda to w kwestii literatury. Ileż razy można się narazić podkreślając, że książka uważana za wybitną wcale taka nie jest! Albo ile razy można wystawić się na pośmiewisko pisząc o romansie, że jest ciekawy (tak, jakby etykietka "romans" przekreślała, że może to być dobra książka). Krytycy uwielbiają rozprawiać o drugim dnie i walorach artystycznych, a kiedy człowiek zaczyna obcowanie z dziełem sam na sam okazuje się, że drugie dno to interpretacja autora recenzji. Ale recenzent = Bóg! Spróbuj pokłócić się z kimś na forum, kto wciąż powtarza "ale A uważa tę książkę za świetną, B - za genialną, więc to Ty musisz się mylić" Takie podejście to syndrom szerszego zjawiska: żyjemy w świecie, gdzie wspomniane przez Ciebie 80% ludzi to automaty do recyklingu wiedzy, produktorzy odnośników. Mogą powiedzieć, że Wyborcza pisze to, a TVN pokazuje tamto, ale gdyby zapytać ich co ONI myślą zazwyczaj odpowiedź jest taka: "Ja... Ja nie wiem". Chodzące encyklopedie, zbiorniki na opinie, bez możliwości wyciągnięcia z nich tego, co ukonstytuuje ich stanowisko.

Oczywiście, istnieje tu pewna pułapka. Nie jestem alfą i omegą, więc jest szansa, że czasem umknie mi coś, co może zaważyć na całości opinii. Dlatego w przypadku tak skrajnie różnych od "mainstreamowych" opinii, jak w przypadku Pikniku pod Wiszącą Skałą rozbieram wszystko, jak sam zauważyłeś, do fundamentów. Jeśli umiem uzasadnić dlaczego film Weira jest, mówiąc kolokwialnie, do bani, to wiem, że nie popełniam błędu przyjmując z góry, iż wiem wszystko. I tego samego oczekuję po oponencie. Jeśli umie on powiedzieć czemu film Weira go zachwycił, to świetnie! Możemy się nie zgadzać, ale prawdopodobnie obaj mamy rację. Gorzej, jeżeli ktoś pisze, cytując wypowiedź Grezyla spod mojej "ch. ci w oko, cwelu". Wtedy można tylko nie komentować, bo, jak pisał L. Wittgenstein, "o czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć".

ocenił(a) film na 6

Racja. Czasem warto lepiej pomilczeć, niż zrobić z siebie debila.

ocenił(a) film na 8

Nie bardzo rozumiem, dlaczego przyjmujesz zgubny dogmat, iż ktoś, kto widzi w "Pikniku..." coś, czego ty zauważyć nie potrafiłeś, musi od razu sugerować się zestawieniami krytyków filmowych i nie posiadać zdolności samodzielnego myślenia. Co więcej, tworzysz paradoks, uważając, że to, co sugerowane przez innych jest złe, a następnie sam sugerujesz, aby się nie sugerować. Niestety w obranej przez siebie konwencji sam stawiasz się w roli "Boga", stwarzając z nas automaty do recyklingu swojej własnej ideologii, która opiera się o te same zasady, które pierwotnie krytykujesz. Przytaczasz przykład społecznej manipulacji i ukazujesz przezeń mechanizmy ludzkiej uległości, ale sam również uległeś zgubnemu przeświadczeniu, iż to co społecznie aprobowane musi być złe, niewłaściwe, tylko dlatego, że jest aprobowane. Każda jednostka tworzy pewne fenomeny i inaczej doświadcza i interpretuje życie. Manipulacja medialna jest jednak wszechobecna i dotyka swoim zasięgiem każdego. To co zaobserwował Sokal to żaden fenomen, albowiem już Elliot Aronson opisywał formy uległości i konformizmu ludzkiego wobec jednostek cieszących się autorytetem (takich jak fizyk w dziedzinie fizyki). Z resztą jestem przekonana, że ty również polegałbyś na recepcie wydanej ci przez szanowaną panią doktor bardziej, aniżeli przez panią sprzątającą szpitalny korytarz. Jestem niemal przekonana, że nigdy nie sprawdzałeś składu lekarstw przepisanych przez ową doktor, a po prostu ślepo polegałeś na jej autorytecie, albowiem to właśnie ona jest ekspertem w danej dziedzinie. Film to co innego, owszem, ale chodzi wyłącznie o mechanizmy, które sam ukazałeś próbując podważyć słuszność polegania na autorytetach.
Kino komercyjne wcale nie musi być gorsze od kina artystycznego, a artystyczne wybitniejsze od komercyjnego. Dla jednego geniuszem jest uniwersalny przekaz, dla drugiego refleksja możliwa konkretnej grupie odbiorczej. Coś, co ludzie uważają za wybitne, dla jednostki wcale być nie musi, ale paradoks polega właśnie na tym, że nie staje się dla niej wybitne tylko i wyłącznie dlatego, że jest wybitne dla grupy. To akurat skrajny indywidualizm i kolejny syndrom szerokiego współcześnie (i nie tylko) zjawiska z którym również warto się zapoznać.
Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
ScarlettOHara

Uff, i co ja mam odpowiedzieć? Zacznę od odpowiedzi na pytanie, dlaczego przyjmuję zgubny dogmat, iż ktoś, kto widzi w "Pikniku..." coś, czego ja zauważyć nie potrafiłem, musi od razu sugerować się zestawieniami krytyków filmowych i nie posiadać zdolności samodzielnego myślenia. Po pierwsze, nie wypowiedziałem takiego zdania, bo, jak zauważyłem komentarz wyżej: "jeśli umiem uzasadnić dlaczego film Weira jest, mówiąc kolokwialnie, do bani, to wiem, że nie popełniam błędu przyjmując z góry, iż wiem wszystko. I tego samego oczekuję po oponencie". Podstawianie mi takiego chochoła jest nie na miejscu. Po drugie, w Twoim krótkim zdaniu znalazła się kolejna manipulacja, ponieważ posądzasz mnie, że moja negatywna ocena wynika z faktu, iż nie umiem czegoś dostrzec - a może właśnie dostrzegłem coś, czego nie zobaczyli inni? Taka deprecjacja mojej oceny na początku nie wróży dobrze dalszej konwersacji.

Dalej, nie tworzę żadnego paradoksu. Mówię coś takiego: "apeluję, żebyście mieli własne zdanie", po czym w domyśle dodaję: "przyjmijcie mój pogląd, jeżeli samodzielnie stwierdzicie, że jest tego warty". Gdzie tu paradoks?

"Niestety w obranej przez siebie konwencji sam stawiasz się w roli "Boga", stwarzając z nas automaty do recyklingu swojej własnej ideologii, która opiera się o te same zasady, które pierwotnie krytykujesz". Przepraszam, ale to brzmi jak zdanie z agitki Krytyki Politycznej i obawiam się, że go nie rozumiem. Nie bardzo wiem, co odpowiedzieć, więc może zapytam o miejsce, w którym tak napisałem, lub chociażby które zdanie sugerujące taki wniosek.

"Sam również uległeś zgubnemu przeświadczeniu, iż to co społecznie aprobowane musi być złe, niewłaściwe, tylko dlatego, że jest aprobowane". Ponownie wypaczasz to, co mówię. Mówię, że to co społecznie aprobowane wymaga własnej oceny i częstą tendencją jest, że to, co przez recenzentów i niewyrobionych widzów wynoszonych pod niebiosa, nie ma w rzeczywistości dla jednostki zbyt dużej wartości, a poddane indywidualnemu osądowi nie spełnia oczekiwań.

"Jestem niemal przekonana, że nigdy nie sprawdzałeś składu lekarstw przepisanych przez ową doktor, a po prostu ślepo polegałeś na jej autorytecie, albowiem to właśnie ona jest ekspertem w danej dziedzinie". Tak, masz rację. Nie biegam z alkomatem za kierowcą autobusu, którym jadę. Nie zastanawiam się, czy pani w spożywczaku nie dosypała trutki do ciasteczek. Mam wiarę. Wiara w drugiego człowieka umożliwia nam funkcjonowanie, jak mówi Dilthey. Problem w tym, że czasem warto powiedzieć "sprawdzam". Bo pani w spożywczaku czy kierowca w autobusie, tudzież pani doktor ręczy głową za to, co robi. Recenzent nie odpowiada przed nikim, nie mówiąc już o, jak mawiał Arystoteles, niewykształconym ogóle, który nie jest nawet czymś określonym.

"Kino komercyjne wcale nie musi być gorsze od kina artystycznego, a artystyczne wybitniejsze od komercyjnego". W ogóle uważam ten podział za mocno niejasny i nie stosuję go.

Na koniec dodam, że niezbyt satysfakcjonuje mnie fakt, iż dyskutujemy o moim komentarzu i o mojej postawie, a nie o filmie. Ponieważ jednak dotknąłem pewnych kwestii pozafilmowych, postaram się podsumować swoje stanowisko w języku, który - mam nadzieję - nie budzi kontrowersji: uważam film Petera Weira za przeceniony przez recenzentów, ponieważ żaden z nich nie uwzględnił wyraźnych wad, które ma ten film i które są wadami obiektywnymi, tzn. niezależnymi od tzw. własnego zdania. Uważam również, znając ogólną tendencję, że niewyrobieni widzowie, tzn. tacy, którzy nie mają czasu/ochoty/zdolności do samodzielnej refleksji po projekcji filmu Weira mówią: "nuda, ale najwyraźniej czegoś nie zrozumiałem" i oceniają film wysoko. Głosy na tym forum tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że wielu ludzi nie polubiło tego filmu.

Odnośnie do niektórych Twoich uwag o społeczeństwie indywidualnym nie będę się wypowiadał, bo to nie jest odpowiednie miejsce. Powiem jedynie, że jako umiarkowany komunitarysta, mogę się zgodzić z Tobą w negatywnej ocenie tego zjawiska.

ocenił(a) film na 8

Napisałeś, że osoby, które brawurowo przejawiają zdolności do samodzielnego myślenia, mogą dostrzec w filmie coś, co zaważy na ich negatywnej ocenie. Z kolei, podkreśliłeś, iż osoby, które rozpatrują tylko rankingi recenzentów (ironicznie nazwane top100), będą uparcie twierdzić, że "Piknik..." jest arcydziełem (podział niezwykle klarowny), aby na samym końcu dodać, iż oczywiście osobom myślącym samodzielnie ten film również może się podobać. Właściwie jest to konkluzja logicznie sprzeczna. Bo jeśli przesłanką jest "samodzielność myślenia", a może się ona przejawiać zarówno w pozytywnej jak i negatywnej ocenie filmu, to nie rozumiem dlaczego początkowo zaznaczasz, że "samodzielność myślenia" nie jest właściwa sugerowaniu się rankingami, jeżeli konkluzja w obu przypadkach jest tożsama.
Posądzam na podstawie treści, które odczytuję, a jeżeli odczytuję, iż po projekcji filmu "widz wychodzi z pustymi rękoma", to jestem w stanie wnioskować, że nie dostrzegł on w obrazie niczego, co mogłoby prowadzić do jakiejkolwiek refleksji. Okazuje się jednak, że widz nie wyszedł z pustymi rękoma, ponieważ jego krytyka musi się na pewnej podstawie opierać. Wypowiedzi, którymi sugerowałam się tworząc deprecjacje twojej oceny:
"Wręcz cieszę się, jesteś w stanie dostrzec w tym filmie to, czego nie dostrzegłem ja, albo dostrzegłem, lecz nie poczytałem za walor decydujący o ocenie całości";
"Osobiście nic nie wyniosłem z tego filmu, nie sprawił on, że na pewne rzeczy spojrzałem inaczej, nie pozwolił mi też przeżyć swoistego katharsis. W sumie dostąpiłem tylko nieprzejednanego uczucia irytacji i straconego czasu"
Ja mam inne wnioski po projekcji, więc założyłam, że nie dostrzegłeś w filmie tego, co ja dostrzegłam. Nie rozumiem dlaczego twierdzisz, że niesłusznie...

Wydaje mi się, że owe zdanie nie może przypominać agitki, albowiem agitka jest utworem co prawda wierszowanym, ale nie zdaniowym ani intonacyjno-zdaniowym.
Dlaczego uważam, że stawiasz się w roli "Widza-Boga"? Albowiem tylko "Widz-Bóg" zauważa, iż tylko ci wybrani, którzy wykazują się niezwykłą odwagą myślenia samodzielnego, niekonformistycznego w poglądach i opiniach, są w stanie dostrzec prawdę objawioną, iż jest to w swej istocie "film [który] próbuje być oniryczny i budować atmosferę, ale tak naprawdę jest oniryczny aż do irytacji i nudny" a gdy "(...)okaże się, że obraz ten nie przekonuje, nie ma on szans bronić się już absolutnie niczym". Subiektywna ocena jest zatem niemożliwa, ponieważ wszyscy "wybrani" powinni dostrzec, że jest to film nudny, nieprzekonywujący, po którym widz wychodzi "z pustymi rękoma". Ten film nie ma nawet szans, żeby się bronić. Po tak skonstruowanej opinii, owi "niewyrobieni" widzowie, ta szara, nieokreślona masa, chce stać się "wybitna", tak jak twórca idei, który dostrzegł to, czego inni nie dostrzegli (jak sam powyżej zaznaczył). Zostają zatem poddani manipulacji, przyjmują dogmat iż ten film jest nudny, bo przecież jest nudny i być nudny musi, bo jest to jego cecha immanentna, nadana z góry podczas tworzenia filmu, który miał być artystyczny, ale nie wyszedł. Nie wiem, być może nie było to intencjonalne, ale twoja ocena nakierowuje na obranie konkretnego, sprecyzowanego toku rozumowania. Jesteś przecież świadomy "nieokreślonej, niewykształconej masy", więc zrozum, że zarówno recenzent chwalący film pod niebiosa, jak i elokwentny, oczytany anonim na forum, jawią się jako osoby godne naśladowania. Obie formy są manipulacją, czy tego chcemy czy nie, manipulujemy teraz "niewyrobionymi" odbiorcami celem ustosunkowania się ich poglądów do naszych. I zaznaczę znów, to nie musi być zawsze intencjonalny zabieg.

Wiara w drugiego człowieka umożliwia nam funkcjonowanie, ale przecież "(...) ludzie nie uważają za dobre tego, co w istocie jest dobre, lecz uważają za dobre to, co zarekomenduje im się jako dobre albo to, czego nie rozumieją". W takim kontekście owa wiara urasta do rangi naiwności. Więc ostatecznie wierzyć czy nie wierzyć autorytetom?

"Ale film odebrałem w tym względzie jako zupełnie nieszczery, tak, jakby Weir założył sobie, że na siłę zrobi film artystyczny". Czyli tworzysz własne definicje kina artystycznego? Każde zjawisko społeczne ma pewne, odgórne definicje i jeżeli nie posługujemy się nimi w konwersacji z drugą osobą, a tworzymy własne, to może ona poczuć się nieco zagubiona.

"Głosy na tym forum tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że wielu ludzi nie polubiło tego filmu", rozumiem. Jednak, w takim razie na ile możliwa jest zdolność do samodzielnego myślenia, jeżeli w każdym wypadku prowadzi ona do jednomyślnych wniosków jakiejś grupy odbiorczej?

ocenił(a) film na 10
Lisowczyk

"na poziomie nieoczytanego, nastoletniego murzyna z Bronxu." HAHAHA, ROFL ,LOL !!!

Jestes medrcem ,Lisowczyku. Tak malo jest teraz ludzi tak swiatlych i przenikliwych jak Ty.

P.S
Mysle ,ze to nawet 81 proc. spoleczenstwa takie jest.

ocenił(a) film na 10

to miło że dopuszczasz możliwość, że nie tylko intelektualnym miernotom podoba się Piknik.. kamień z serca..
a tak serio- ja na ten film trafiłam kilkanaście lat temu i wtedy mnie urzekł i zaczarował. Po prostu. Filmy, książki i muzyka mają czynnik który nie podlega intelektowi- i albo trafiają do nas ze swoja 'poetyką' albo nie( dlatego nie wierzę że da się rozebrać utwór do fundamentów; do fundamentów to budynek można rozebrać). nie wiem czy dzisiaj byłabym w stanie oglądnąć ten film( bo np. ze zdziwieniem zauważyłam że nie jestem w stanie przeczytać po raz kolejny choćby 'Idioty') ale za wrażenie jakie na mnie zrobił w przeszłości- 10/10.

użytkownik usunięty
zarazzapomnelogin

I bardzo się cieszę. Jestem pewny, że umiesz umotywować swoją ocenę tak dobrze, jak ja. Książka, film, muzyka ma swój czas. To trochę teza Foucaulta - zinterpretować dane dzieło sztuki można w kontekście innych dzieł. A tych dzieł sztuki, z którymi się zapoznaliśmy z czasem przybywa, więc zmienia się nasz kontekst... I tak w kółko.

Ach, ja naprawdę nie chcę nikogo obrażać. Wręcz cieszę się, jesteś w stanie dostrzec w tym filmie to, czego nie dostrzegłem ja, albo dostrzegłem, lecz nie poczytałem za walor decydujący o ocenie całości. Wierzę, że istnieje gdzieś Dobro i Piękno, ale w świecie są one tak wymieszane z innymi czynnikami, iż nic dziwnego, że nasze oceny są zrelatywizowane. A więc nie uprawiam ideologii i nie narzucam, że "A jest złe, B jest dobre", lecz jedynie uzasadniam swoje zdanie, bo tego wymaga wypowiadana przeze mnie opinia. Stąd mój przydługi komentarz - dobre (mam nadzieję) uzasadnienie krytyki powszechnie wychwalanego filmu, które może nie przekona, ale liczę, że pozwoli zrozumieć negatywną ocenę.

ocenił(a) film na 10
zarazzapomnelogin

zgadzam się, też oglądałam dawno temu ale wrażenie trwa do dzisiaj

ocenił(a) film na 3

podpisuję się!

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 10
contrx

Nie będziesz się rozpisywać, bo nie masz nic do powiedzenia na temat ego filmu, ignorancie! Nie dla motłochu kino artystyczne.

ocenił(a) film na 3
pacyfista4

Słaby3/10

ocenił(a) film na 10
Filminio

Odezwała się wyrocznia. Jeszcze nie spotkałem się w żadnej książce poświęconej kinu, by jej autor pisał, że wyżej wymieniony film jest słaby. Zwykle spotkać można opinie, że to arcydzieło. Ale kultowe dzieła mają to do siebie, że spotykają się z uwielbieniem pewnego kręgu odbiorców, wrażliwych na piękno, sztukę i spory krąg ludzi obojętnych...

ocenił(a) film na 3
Filminio

Tak słaby
Wynudziłem się i o mało co od ziewania szczęka z zawiasów mi nie wypadła

contrx

W końcu ktoś kto dobrze gada. Dziewczyny wyglądają jakby narajały się jakiegoś towaru - a ludzie się tym zachwycają (bo pewnie sami nie nigdy próbowali) 1/10

ocenił(a) film na 10
big_mac

Mowisz, ze trzeba sprobowac ? A bede wtedy biegal jak narabany Jedi z swoim mieczykiem ? Jesli tak , to wchodze w ten stuff...