Wypadałoby chyba uzupełnić stronę filmu o słowo "thriller" - mam wciąż dreszcze i czuję, że to jeden
z tych filmów, o których długo będę myślała, ale nie powrócę do niego szybko. Sporo pytań się nasuwa
po pierwszym seansie..
Film jest świetnie zrobiony; nastrój, klimat, operowanie światłem i kolorem. Genialna gra aktorska.
Jeden epitet mi kołacze w głowie, chyba adekwatny - "Piknik..." jest bardzo psychodeliczny. To pewnie
kwestia indywidualna, ale tak dziwnie nie czułam się od skrajnie innego "Requiem dla snu". Coś mi
łączy te dwa obrazy :)