PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30680}

Piknik pod Wiszącą Skałą

Picnic at Hanging Rock
7,3 58 498
ocen
7,3 10 1 58498
8,2 28
ocen krytyków
Piknik pod Wiszącą Skałą
powrót do forum filmu Piknik pod Wiszącą Skałą

źródło: Film.org

AUTOR TEKSTU: Karolina Chymkowska

"Peter Weir jest przykładem reżysera, który z żelazną konsekwencją realizuje od początku jedną artystyczną wizję świata, wykorzystując stały motyw, a pokazując jego różne oblicza. Weir jest wyraźnie zafascynowany wewnętrzną siłą człowieka, jego drogą ku Absolutowi, istotą tegoż Absolutu oraz wszystkim tym, co kryje się pod szerokim pojęciem "cywilizacja". Pociągają go zagadki w życiu i w sztuce, co jest wyraźnie widoczne w jego starszych filmach, w których znaczącą rolę odgrywa nacechowana dystansem do ziemskiej rzeczywistości kultura Aborygenów. Co właściwie kształtuje ludzkie losy? Jaki wpływ ma człowiek na swoje życie? Kult siły i kult wolności, rozumianych zarówno jako wewnętrzne przymioty człowieka, jak i zewnętrzne, nadrzędne mechanizmy wpływające na jego byt. "Piknik pod Wiszącą Skałą" to bardzo szczególny zapis tej wizji. Szczególny dlatego, że raczej brutalny, ale też przesycony onirycznością i metafizyką pobrzmiewająca nieodmiennie w drobnej siateczce ludzkich emocji. Element w całości, całość w elemencie, teoria, którą rozwijał Plotyn pisząc, iż "każda istota jest iskrą Bożego ogniska", a którą w bardzo piękny sposób podsumowała Isabelle Allende w zakończeniu "Pauli" - "jestem sobą, jestem każdą rzeczą", ma tutaj szerokie zastosowanie.

Mamy zatem obraz pensji dla doskonale urodzonych panienek z zamożnych domów. Prowadzi ją niejaka pani Appleyard: surowa, majestatyczna, opancerzona - dosłownie i w przenośni - dama. Poznajemy uczennice tej pensji, które staną się niedługo aktorkami tego, co zostanie nazwane "tajemnicą pensji" przez żądne sensacji brukowce. Jest Miranda - delikatna blondynka, wspaniale opanowana, której niezwykła życiowa mądrość zdaje się być o wiele starsza od zaledwie siedemnastoletniej dziewczyny, jakby była mądrością podobnych jej dziewcząt z wielu pokoleń. Miranda to najbardziej symboliczna postać tej opowieści, gdyż właściwie nie jest do końca "osobą" - nie znamy nawet jej nazwiska. Miranda to przewodniczka, to iskra, która jest w stanie rozpalić każde ognisko, a która wie doskonale, że "wszystko ma swój koniec i początek we właściwym czasie". Jej uderzającą cechą jest świadomość, świadomość siebie, swojego ducha, swojego ciała, a jednocześnie siła tej cechy jest zatarta przez jej delikatność i dziewczęcą subtelność. Jeśli zastanowić się bardziej, nie wiemy również wiele o Marion Quade: drugiej z pensjonariuszek, której nigdy nie odnaleziono. Wiadomo, że jest wybitną uczennicą, umysłem, który dysponuje wielką siłą postrzegania i rozumienia. Marion i Miranda są emocjonalną i intelektualną stroną człowieka niemal doskonałego. Siła ducha Mirandy i siła umysłu Marion, w połączeniu, to wulkan na granicy eksplozji. Zdecydowanie więcej wiemy o Irmie Leopold, trzeciej uczestniczce pikniku, która wybrała się z koleżankami na spacer w stronę szczytów skały. Tylko ona zostanie odnaleziona. Niesamowicie piękna, dziedziczka ogromnej fortuny, wydaje się, że ma w życiu wszystko, czego mogłaby pragnąć. Ale to nieprawda. Oglądamy ją w zapamiętałym tańcu na skale, bosą, niewinną, jakby cała jej świetna przyszłość, całe obciążenie wynikające z przynależności do takiej, a nie innej klasy społecznej nie miały znaczenia. Irma jest zwykłą dziewczyną, która chce kochać. Uwięziona, podobnie jak jej koleżanki, w "dławiącej rutynie pensji", marzy o chwili, w której wreszcie uda się jej wyzwolić. Następuje to w najbardziej nieoczekiwanym momencie: kiedy po raz pierwszy zobaczy Michała. Z czasem okaże się jak niewiele znaczyło jej bogactwo, jej uroda, wszystko to, co jak jej wmawiano, miało przynieść szczęście. Irma została poddana podwójnemu odrzuceniu.

Wśród uczennic ważne są jeszcze dwie postaci: Edyta Horton, ta która towarzyszyła zaginionym dziewczętom na początku wspinaczki i która wróciła, jako jedyna, w stanie skrajnej histerii i zupełnie nie mogąc sobie przypomnieć co się wydarzyło na skale - ani wtedy, ani nigdy później. Dziewczyna, co tu dużo ukrywać, wyjątkowo głupia, wręcz lekko ograniczona umysłowo. Ta cecha Edyty może być wyjaśnieniem, czemu rytuał na skale jej nie objął. Wrócę jeszcze do tego.

I wreszcie mała Sara - najmłodsza z uczennic. Sierota. Związana bardzo blisko z Mirandą, chyba jako jedyna nie tyle może wiedziała, ile wyczuła istotę tajemnicy jej zaginięcia. Uparta, zaskakująco silna jak na osobę zaledwie trzynastoletnią, ale drążona przez głęboki ból, cień, z którego nie może się wyzwolić. Sara jest pryzmatem, przez który prześwieca całe ukryte cierpienie kumulujące się na pensji. Jej twarz to manifest tragedii, która zniszczyła życie wielu osób. Udźwignięcie tego ciężaru wydaje się jej niemożliwe. Jej błaganie, by Bóg zechciał zabrać ją do siebie, to nowy wyraz "Eli lamma sabakhtani", tych ostatnich słów wypowiedzianych na krzyżu przez umierającego Chrystusa, a także prośba, by oddalono od niej kielich goryczy. Drugim biegunem jest tutaj pani Appleyard. Między nią a Sarą toczy się rozgrywka, ich dialogi zaś są niebywale podobne do tych, jakie Piłat prowadził z Jeszuą w "Mistrzu i Małgorzacie". Pani Appleyard stanie się jednak jednocześnie Piłatem i Judaszem. Już jej nazwisko ma konotacje biblijne - popularne jabłko, "apple", symbol pokusy, grzechu, ale także wiadomości dobrego i złego. Jako Judasz sama wymierzy sobie karę za swoją zdradę, i tak jak on pojmie, że stała się narzędziem w rękach wielkiej siły. Dlatego na cel swojej ostatniej wędrówki wybierze Skałę.

Nauczycielka matematyki, panna Greta McCraw. Nazywana "dziwaczką". Absolutnie oderwana od rzeczywistości, nie zdołała się przywiązać do niczego na świecie. Ona także zareaguje na wezwanie Skały, chociaż niezależnie od swoich uczennic. W istocie panna Greta jest filozofem. Podąża na wezwanie z żądzy wiedzy, po to, by poznać zagadkę bytu.

I wreszcie sama Skała. Symbol doskonałości, Absolutu i Prawdy. Ostateczne wezwanie do przejścia na stronę duchową, do roztopienia się w całości stworzenia. Pierwotna siła, która trwa od wieków nieporuszona, której czas nie dotyczy. Zegarki wszystkich uczestników pikniku stanęły na godzinie dwunastej. Południe, czas przejścia. I rzeczywiście, jest to przejście na drugą stronę, gdzie Miranda jest aniołem - przewodnikiem. Jednak, chociaż mowa o doskonałości, nie sposób oprzeć się pewnym smutnym refleksjom. Była już mowa o motywach biblijnych wykorzystanych przez Weira, ale jeśli chcemy dopatrywać się w obrazie Skały obrazu Boga, to nie jest wybaczający, miłosierny Bóg Nowego Testamentu. To Bóg, który nakłonił Abrahama, by poświęcił swojego syna Izaaka, Bóg, który wygnał Józefa i przeklął Kaina. Warunkiem istnienia plusa jest minus, więc doskonałość jest moralnie obojętna. Ale także wymagająca. Wymaga wyzbycia się wszelkich doczesnych więzów, wymaga poświęcenia jednostek silnych i niezwykłych. Jak mawiał Seneka, na najgorsze wojny wysyła się najlepszych żołnierzy. Konwenanse, które nas krępują, a także przywiązanie do rzeczy ziemskich, tego wszystkiego należy się pozbyć. Irma zostaje odnaleziona na skale bez gorsetu, nie mówiąc już o tym, że podczas wędrówki, tej powolnej, sennej wspinaczki, kiedy krokami dziewcząt kieruje siła zewnętrzna, wszystkie zdejmują buty i pończochy. Kontakt z naturą, bezpośredni powrót do pierwotności, ale także rezygnacja z ograniczeń. Podobnie nauczycielka, która wspinała się na Skałę bez spódnicy. Jej nic nie wiązało z ziemską egzystencją. Inaczej stało się w przypadku Irmy, która została odrzucona z powodu uczucia, jakim obdarzyła Michała - ponieważ jest bardzo młoda i rozpieszczona, to uczucie nosi jeszcze znamiona niedojrzałości, a może nawet chwilami chęci posiadania. Selekcja dotknęła także Edytę, zbyt ograniczoną, by móc osiągnąć najwyższy ze stopni wtajemniczenia. Odrzucenie zawsze jest powodem cierpienia. Michał nie jest osiągalny dla Irmy, gdyż zastygł na granicy dwóch światów. Nie był w stanie pójść za przewodnikiem - za Mirandą - ale poddał się jej. Od tej pory będzie czekał na jej powrót. Michał jest z gatunku tych, którzy zawsze parli naprzód. Być może kiedyś uda mu się usłyszeć śpiew łabędzia?

Podsumowaniem motywu plusa i minusa, a także tego, że każdy element jest całością, a całość jednostką, to wymienione już wcześniej pary postaci, które oddziaływują na siebie. Jest zatem pani Appleyard i Sara. Marion Quade i Miranda. Michał i jego przyjaciel, Albert. Nauczycielka matematyki i nauczycielka francuskiego, Diane de Poitiers, która, co ciekawe, nosi imię i nazwisko słynnej kochanki króla Henryka II, prześladowczyni protestantów. Na końcu warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden element: rozdzielonego rodzeństwa. Albert i Sara żyją praktycznie niemal tuż obok siebie, wydaje się że do ich spotkania wystarczy jeden krok. Ale okazuje się że czasami właśnie taki jeden krok jest niemożliwy do wykonania. Jednak Sara w pewien sposób objawia się Albertowi, i ta scena przyjmuje formę, w której wręcz cisną się na usta słowa "nie bójcie się". Albert czuje zapach bratków, ulubionych kwiatów swojej siostry. Zapach kwiatów - zapach świętości - towarzyszy odejściu męczenniczki, którą stała się mała Sara.

Męczeństwo, korzenie największej wiary, największej siły, ale także nikczemności i słabości, deprawacji umysłu, selekcji, która odbywa się w ciągu jednego życia, ale także w ciągu całej wieczności, wieczne trwanie dzieła stworzenia, jego przemiany, które odbywały się poprzez poświęcenia i cierpienie, i wreszcie Absolut, z którego wyszło wszystko co na ziemi i do którego będzie kiedyś zmuszone powrócić. Weir zostawia nas z zagadką, na którą trudno dać jednoznaczną odpowiedź. Jednak, chociaż niewiedza jest barierą dla rozwoju, z pewnością jego motorem są wątpliwości. Nawet jeśli prawdziwa wiara nie potrzebuje odpowiedzi. Jak słusznie stwierdził Frederick Buechner "Czy Bóg mógłby, nie niszcząc mnie przy tym, ujawnić mi się w taki sposób, który nie zostawia miejsca na wątpliwości? Gdyby nie było miejsca na wątpliwości, zabrakłoby miejsca dla mnie".

ocenił(a) film na 10
quantifier

Podoba mi się ten tekst. Jest wyczerpujący i na temat, a ja lubię konkretne teksty:D
Nie zmienia to jednak faktu, że ja napisałbym to lepiej - żeby tylko nie wzięto mnie za samochwałę:)

ocenił(a) film na 10
Thommy

to czemu nie napisałeś debilu

ocenił(a) film na 9
Thommy

typ napisał dosłownie coś, za co można go wziąć za samochwałę

ocenił(a) film na 9
quantifier

Jeden z bardziej rzeczowych tekstów na temat tego wyjątkowego filmu jaki znalazłem w polskiej sieci

ocenił(a) film na 10
quantifier

Tyleż dużo, co z pozornym sensem. Kłania się młodopolszczyzna. Nb. - mylisz cywilizację z kulturą.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones