Nowa bajka spod skrzydeł wytwórni Dysney'a opowiada nam tym razem losy pewnego psa. Do tego nie byle jakiego psa, bo nie dość, że posiada super głos, mogący wzniecać potężne fale akustyczne, to do tego ma lasery w oczach. Ba! Ma super siłę, jest szybszy od błyskawicy, no i oczywiście walczy z podstępnym Doktorem Zło. Mowa o tytułowym super psie Piorunie. I wszystko było by super oraz mega, gdyby nie to, że jest to zwykły serial telewizyjny.
Jednak na tym zabawa się nie kończy, bo nasz super pies o tym nie wie. Cały pic polega na tym że ma nie wiedzieć, że jest tylko zwykłym psem. Sprawa się komplikuje, kiedy Piorun widzi jak "porywają" jego ukochaną panią i postanawia pospieszyć jej na ratunek. W wyniku pewnego niefortunnego zdarzenia, nasz psi heros trafia nagle na ulice Nowego Jorku. Mając oczywiście za nic wszelkie trudności, kontynuuje swą misję, co doprowadza go do spotkania z pierwszym, moim zdaniem najciekawszym bohaterem całego filmu. Mianowicie z bezdomną kotką, która ściąga haracz od gołębi, Marlenką.
Jak na kobietę przystało, kotka Marlenka stąpa twardo po świecie, wszystkimi czterema łapami. Jednak na nic się zdają jej rady przy "mocach" super psa. Ku jej utrapieniu w czasie swych wędrówek trafiają na uzależnionego od telewizji chomika, będącego fanem nad fanami, naszego super psiaka. Efektem tego, będzie tylko jeszcze większa dawka humoru i kąśliwych koci uwag na temat męskiej jak i psiej rasy.
Trzeba przyznać, że scenariusz, zarówno oryginalny, jak i polski, stoją na wysokim poziomie. Masa trafnych docinek kotki, przeplata się z zwariowanymi dialogami Pioruna oraz chomika. Do tego głosy są świetnie dobrane do swych postaci. Szczególnie John Travolta świetnie wypadł jako tytułowy bohater. Mimo to Borys Szyc, dający psiakowi głos w polskiej wersji, również spisuje się wyśmienicie.
Ważnym atutem filmu jest możliwość obejrzenia go w wersji 3D, w kinach wyposażonych w projektory cyfrowe. W tym momencie dobra animacja nabiera całkiem innego znaczenia. Zwłaszcza jak się siedzi z przodu sali kinowej. Skaczące zwierzaki, płomienie, czy przechodzące przed samym nosem postacie robią swoje. Czasami ma się wręcz ochotę pogłaskać owego Pioruna, albo złapać bańkę chomika. Wydaje mi się, że gdyby nie efekt 3D, film by dużo stracił na szacie graficznej.
Minusem produkcji, jak dla mnie, jest trochę za długi, a co za tym idzie, nudny początek. Mimo iż naprawdę efektownie wyglądają wszelkiego rodzaju pościgi jak i eksplozje, to całość mnie wynudziła. Dopiero kiedy Piorun spotkał kotkę Marlenkę (choć określenie, wziął do niewoli, bardziej tu pasuje), można było się pośmiać. Jednak mimo wszystko "Piorun" to porządny kawał kina familijnego na długie jesienne czy zimowe dni. Naprawdę warto go zobaczyć, nie tylko ze względu na efekt 3D.