Jestem właśnie po pokazie przedpremierowym i muszę powiedzieć, że film trzyma klasę.
Rzadko kiedy zdarza się, że kolejna część danej sagi wciąga w ten sam, albo o dziwo w
jeszcze większy sposób. Piraci "Na nieznanych wodach" ewidentnie różnią się od
pozostałych przede wszystkim zauważalnym brakiem równie dynamicznych, jak i
nieobliczalnych postaci Willa i Elizabeth. Osobiście poczytuję to za plus. Pojawia się za to
nowa persona grana przez Penelope Cruz, niby dwulicowa, a może jednak nie? Doskonale
za to uzupełnia się charakterem ze swoim ojcem, którym ku zaskoczeniu widza okazuje się
Czarnobrody. Może nie na pierwszym planie, ale dosyć mocno, rysuje się nam osoba
kapitana Barbossy, którego złożoność osobowości stopniowo pokazywały wcześniejsze
części. Mamy również całkiem nowy motyw, dziejący się niejako równolegle do historii
Hectora – a mianowicie historię uczucia młodego księdza do syreny, jednym słowem
powiew świeżości. Duszą filmu jest oczywiście niezaprzeczalnie kapitan Jack Sparrow. Nie
rozpisując się nad całą wspaniałością jego postaci, powiem tylko tyle, że jest tu jeszcze
bardziej zabawny i co lepsze, jest tego w pełni świadomy.
mam nadzieję, że po tej małej, zachęcającej recenzji się nie zawiodę- jutro wybieram się na seans przedpremierowy i jak będę PO to się ustosunkuję ;) W sumie cieszę się, że Kira i Bloom zniknęli, bo mnie trochę nudzili... Ano, zobaczymy jutro :D
Uuuu Dziękuję ;) Uważam, że film nie zawiedzie wielbicieli przygód Jacka Sparrowa, gdyż na wypełnionej po brzegi sali naprawdę było słychać śmiech. Niestety nikt raczej nie dotrwał do końca napisów.. a szkoda.