Dlaczego ta część tak bardzo mi przypominała "Ostatnią krucjatę"? Jest kielich, nawet dwa, jest kilka grup zdążających do jednego celu, naparzających się po drodze, jest wieczne życie, czy młodość, czy jakoś tam. Ale ta akcja kompletnie się nie klei. Poza kilkoma momentami Rusha, właściwie nie było na co patrzeć. Nie wiadomo, kim jest Angelika, kim jest Czarnobrody, o co im chodzi. Strasznie dużo dziur. A ta miłość pięknego młodziana do syrenki... ech. Rzeczywiście, najgorsza z wszystkich części. Ale w sumie obejrzałem "z pewną dozą osobistej satysfakcji".
Bardziej mnie razili ci hiszpanie, którzy zostali wstawieni dopiero na końcu by wszystko rozwalić. Brakuje też trochę akcji, mogli pokazać jak Czarnobrody przejmuje Czarną Perłę.
Ta część była bardziej w stylu Jonesa niż Piratów - wyścig po sekretne artefakty, kielichy, sekretne przejścia itp.
Hiszpanie przecież byli też w ich obozie. Choć mogłoby ich być znacznie więcej.
Ogólnie powinna być też bitwa morska Hiszpanie - Anglicy.