Niestety brakuje świeżości. Wiadomo, czwarta część i te sprawy, jednakże spodziewałem się więcej. W weekend odświeżyłem sobie pierwsze trzy części i najnowsza jawi się jednak jako najsłabsza.
Akcja gna do przodu dosyć szybko, ale jest w sumie dosyć drętwo, brakuje ciężko definiowalnego, ale widocznego w zwłaszcza w pierwszych dwóch odsłonach, luzu.
Humor wydawał się być nieco wymuszony, szczerze uśmiechnąłem się ledwie parę razy.
Samemu Deppowi ciężko udźwignąć ponad dwugodzinny film, a to on jest najczęściej na pierwszym planie. Momentami dobrze towarzyszy mu Rush, Cruz też miewa przebłyski, ale mimo wszystko jest to film zrobiony dla postaci Sparrowa. Więcej spodziewałem się po jego relacjach z Angelicą, czegoś w stylu relacji Maria Elena - Juan Gonzalo z "Vicky Cristina Barcelona". Rozczarowujący wątek.
Cóż, do obejrzenia na raz, mimo wszystko dosyć przyjemna rozrywka na wieczór.
6/10
Ps. Jak zwykle w tej serii, także w tej części, po napisach końcowych jest jedna, krótka, ciekawa scenka.
hmm, no ja powiedziałabym, że jest o niebo lepszy od nudnej i przeładowanej efektami specjalnymi trójki ;)
a postać Barbossy to dla mnie genialny smaczek, uwielbiam sposób, w jaki twórcy kontrastują błazenadę Jacka postacią takiego archetypi-cznego pirata ze starych książek przygodowych - rewelacja :)
(sorki za myślnik w słowie powyżej, ale potraktowało mi go jako wulgaryzm :D)
Zgadzam się ze smaczkiem. Barbarossa vs Sparrow, to świetny duet oparty na powierzchownym przeciwieństwie, bo przecież i jeden i drugi najbardziej na świecie kocha morze, piractwo, rum i Tortugę.
Tylko ani piractwa, ani rumu to w tym filmie za dużo nie było.
Jako przygodówka jest okej, ale gdzie ci piraci???