Niby Sparrow był zabawny, niby Barbossa trzymał poziom, Blackbeard też zagrany był dobrze, tyle że scenariuszowo go udupiono, ale ogólnie jakoś tak mizernie, szczególnie po tym co było w poprzednich filmach, ja rozumiem że nie chcieli przebijać rozmachem trójki, ale wypadało chociaż pod tym względem utrzymać poziom jedynki, a tu lipa. Raz że poza wspomnianymi wyżej (i ewentualnie Gibbsem, ale ten to już w ogóle nie miał za wiele do gadania) nie ma tu ciekawych postaci (no dobra, Angelica od biedy ujdzie) i doskwiera brak oryginalnej załogi, a Scrum tego nie jest w stanie nadrobić nawet w drobnym ułamku, no i jeszcze ci Hiszpanie - po co oni w ogóle tam byli? Dwa - mamy film o piratach w którym nie ma żadnej walki na morzu...ŻADNEJ... mam na myśli starcie statków, syreny wyciągające ludzi z łódek sie nie liczą, główny czarny charakter jest niby przerażający i w ogóle ale za bardzo tego po nim nie widać, a do tego ciemność...widzę ciemność... akcja toczy się głownie w nocy, a jak nawet słońce w końcu wschodzi to zaraz włażą do jakiejś jaskini, więc oczy nacieszyć widokami można tylko w paru momentach.
Najgorszy fragment to chyba część poprzedzająca końcówkę mniej więcej od momentu schwytania Barbossy i Sparrowa - to jak się Jack uwalniał to jeden wielki WTF. No i niepokazanie tego o czym opowiada Barbossa trudno nazwać inaczej niż epic fail, bo wyglądało na to że mogła to być najlepsza akcja w filmie, no ale niestety, możemy ją sobie conajwyżej wyobrazić.
A najlepsze z kolei było ostatnie pięć minut, dopiero przy nich naprawdę poczułem, że oglądam kolejną część tej serii...
Co jeszcze? Wątek klechy i syreny generalnie z dupy i nie wiadomo po co, król tragiczny, akcja w Londynie nawet, nawet(chyba jedyny moment w filmie gdzie widać to 3D dłużej niż przez 2 sekundy) A jak już jesteśmy przy 3D - więcej efektów 3D faktycznie wyglądających na 3D było w zwiastunie Bitwy Warszawskiej przed filmem niż w całych Piratach 4. Śmieszne.
No ale ogólnie nie było tak znowu źle, oglądało się całkiem ok.
6/10, może trochę naciągane, ale jednak. Niestety najsłabsza część serii, którą Książę Persji miażdży obcasem (szkoda tylko że Box Office tego nie odzwierciedla).