Film mnie nie zawiódł. Johnny Depp nadal śmieszy.Większość scen w filmie fajna.:) Przez chwilę zanudzał, ale film uratował Czarno/czerwono brody. ;) Początek trochę wymuszony zwłaszcza scena z tym ciastkiem. To mnie nie bawiło (czuć było Amerykański denny humor). Końcówka była zaskakująca... czemu Jack Sparrow tak zrobił pozostawiając ją na plaży.?
a wyobrażasz sobie że zaczyna zyć z nią długo i szczęśliwie? Nie nazbyt cukierkowo jak na Jacka? Nie byłby sobą. Film uratował Czarnobrody? Mnie jakoś nie przekonał. Myślę że poprzednie czarne charaktery były lepiej skonstruowane, bardziej charakterystyczne i przyciągające uwagę- Davy Jones (być może to po prostu zasługa bardzo dobrego aktorstwa) albo sam Beckett, który miał tez rys komediowy. Natomiast Czarnobrody... był taki trochę nijaki. Ani zabawny, ani przebiegły, w wymuszony sposób okrutny i egoistyczny. Grozy nie budził. No i brak mu było jakiegoś charakterystycznego rysu w sposobie bycia, gestach, w sposobie mówienia- przy Barbossie, czarnym charakterze z pierwszej części, który dawno już co prawda przeszedł "na dobrą stronę", i tak wypadł nieco blado. W scenie z ciastkiem urzekł mnie tłusty król. Niemniej scena była nieco przekombinowana. Było kilka momentów, w których, odnioslam wrażenie, chciano upchać zbyt wiele wartkiej akcji i trochę przegięli. Ale być może to tylko wrażenie spowodowane zbyt dużym nagłośnieniem w sali kinowej, to nieco zesuło oglądanie a przez to odbiór filmu.