Po komentarzach Filmwebowiczów nastawiałem się na dobry film. Nie wiem jednak, za co tyle pochwał (i tak wysoka średnia). Po pierwsze, tandetny i żenujący wątek misjonarz-syrena. Duchowny umiera dwa razy, za pierwszym cudownie ,,ożywa" (co można wybaczyć, bo okazuje się, że to podstęp), ale już za drugim razem kona przez dwadzieścia minut filmu. W między czasie dzięki wstawiennictwu Boga syrena powraca zza światów, a sam misjonarz zostaje przez nią porwany w otchłań - jak się można domyślać, żyli długo i szczęśliwie. Pomijam już pomoc syreny Sparrowowi w odnalezieniu kielichów.
Po drugie. Mało ,,Piratów" w ,,Piratach". Brakowało mi podstępów i nagłych zwrotów akcji z poprzednich części.
Film przewidywalny, szczególnie scena z zamianą kielichów. Barbossa jako korsarz angielski to jakaś totalna abstrakcja.
Oczywiście film ma sporo plusów. Przede wszystkim gra aktorska - Depp, Cruz, Rush i McShane to mieszanka wybuchowa. Po za tym znana już muzyka Zimmera, ale także kostiumy i scenografia. Piękne widoki i statki.
Słowem - mógłby być bardzo dobry, gdyby nie beznadziejny scenariusz. A tak, zasługuje tylko na ,,6", w kontekście całej serii.
Aha, 3D to strata pieniędzy, szczególnie w Heliosie :)