Absolutnie najlepsza część - Skończył się ten wątły wątek z Turnerem i Swann (który był dal mnie bezsensowny i psuł duużo). Cruz bije o głowę Knightley pod względem urody a i zdecydowanie lepiej jako piratka pasuje niż ta lalusia z Anglii. 10/10
niech sobie będzie i ładniejsza, ale ina w ogole tam nie pasowala. W ogole 4 cześć to już nie było to samo co poprzednie części. NIe bylo tego klimatu. Totalna klapa
W czwórce cały klimat piratów diabli wzięli. Zero bitew morskich, pięknych widoków naliczyłem dokładnie 90 sekund, cały film wygląda tanio i kameralnie, nie tego oczekuję po tej serii. Dobre i w pirackim klimacie było tylko ostatnie 5 minut.
cały klimat nie oszukujmy się robi wyłącznie Kapitan Jack Sparrow resztę może grac ktokolwiek, fakt para Turner i Swann w jedynce jeszcze spoko później ten wątek już irytował
Barbarossa też jest git - Dla mnie po Jacku nr 1 to ten eks kapitan holendra. A tutaj dupa istna bo czarnobrody za słaby jak na legendę. Z tego filmu najlepsza była kwestia Jacka ,,Ja siebie też kocham".
co to za bzdury...w poprzednich czesciach wątek willa i elizabeth był jednym z niewielu, i na pewno nie był głównym, nie mogli psuć kilmatu, bo od początku byli ważną częscią w filmie, to tak jakby mówić zamiast okrętów powinny być samochody bo okręty psują ci klimat... 4 częsc jest najgorsza. to taka disnejowska bajeczka, piraci byli zbrodniarzami i bandytami a tu są mili i myja ręce pzred objadem, zero przemocy i krwi, co najwyzej ktoś kogoś uderzy. rozumiem że trzeba czasami odświeżyć historie i zastąpić kogoś - ok. ale czarnobrody wypada słabiutko prze davym jonesie, a Penelope Cruz też nic ciekawego nie pokazała, nie wiem czemu twierdzisz że jest lepsza od Kiry... bo ładniejsza? kwestia gustu :/
Ciężko się nie zgodzić :D Ten cały wątek miłosny był niestrawny po całości. Dosłownie absurd goni absurd. Sama obecność Orlando i Keiry nie działała na korzyść serii. O ile w "Czarnej Perle" byli znośni, tak im dalej w las tym coraz gorzej. Największym absurdem jest ewolucja tychże postaci, z wyszczególnieniem na Swan, która z pierwszoligowej damy ot tak sobie stała się pełnokrwistą "piratką", której każdy kolejny krok/czyn zakrawał o salwy śmiechu. No mówiąc prościej, pewne sytuacje wywoływały salwy śmiechu, zamiast poczucie powagi. W czwartej części w końcu się ich pozbyli, aczkolwiek sam film też jakość nie powala. Oczywiście postaci są od milion razy lepsze (patrz Angelica), lecz leży warstwa fabularna. Niemniej jednak tytuł i tak oceniam dość wysoko, gdyż mimo braku widowiskowości czułem tą magię kina przygodowego. Poza tym to jest swoisty wstęp do kolejnej trylogii więc ciężko aby twórcy rozpoczęli z pompą. Znając życie, to "Na nieznanych wodach" docenię dopiero jak wyjdzie ostatnia część. Podobnie było u mnie ze wspomnianą "Klątwą Czarnej Perły".