Ja uważam się za wielkiego fana Piratów. I ta część ustępuje i to bardzo 1. Pod każdym względem.

Równa ? Raczej nie. ALe i tak jest to moim zdaniem najlepszy Sequel Piratów z Karaibów, przez powiew świeżości, który był już potrzebny w poprzednich odsłonach serii. W prawdzie fabuła czwórki wygląda tak jakby scenarzyści robili "kopiuj" "wklej" z Ostatniej Krucjaty" Stevena Spielberga i "Małej Syrenki" Disneya, ale znośniej się to prezentuje niż podpatrzone wątki Skrzyni Umarlaka z "Imperium Kontratakuje".
Uciecie budżetu widoczne w filmie (brak bitew morskich), tylko kilka naprawdę efektownych scen (atak Syren w zatoce, wkroczenie Hiszpańskiej Inkwizycji czy ucieczka z Pałacu Jerzego II") ale też nie oszukujmy się bo przestoje akcji i powiewy nudy były też w poprzednich częściach Piratów - pije tu przede wszystkim do "Na Krańcu świata", gdzie akcja przez pierwszą połowę filmu mimo wielu poplątanych ze sobą wątków strasznie się wlecze.
Gra aktorska - na plus wyszedł brak Willa i Elizabeth. Czemu ? Ich wątek trzymał się kupy w pierwszej części. Potem zabrakło pomysłu, co na przykład widać w Skrzyni Umarlaka - gdy Will zostaje na pokładzie Holendra dopiero do załogi Jacka dołącza córka Gubernatora, tak aby rozdzielić ich czas ekranowy w fabule filmu. Po za tym romantyczny Orlando Bloom i zadziorna Keira odtwarzali te role bez polotu z jakim Depp i Rush kreowali swoje role i w ten kontrast dawał się we znaki. Ich miejsce zastąpili kleryk Fiilip i Serena (wątek na całe szczęście umieszczony na dalszym planie więc nie psujący bardzo ogólnego odbioru filmu) Brak ciekawych postaci na drugim planie jednak już jest odczuwalny. Jeden głupkowaty Scrum nie jest w stanie zastąpić Pintela i Ragettiego (swoją drogą miejmy nadzieje że w piątej części znowu ujrzymy ich i pozostałych członków załogi, gdy Perła zostanie uwolniona z butelki). Nieobliczalna i zdolna do wszystkiego Angellica wypada lepiej niż Orlando i Keira (nawet piracki strój na niej lepiej wygląda), ale nie pojechałą po bandzie i jednak uważam że Penelope stać na więcej - ale końcówka bezpretensjonalnie miażdży ;) (gdybyś miała siostre lub psa wybrałbym psa). Ian Mcshaine miał silną konkurencje. Jak na najbardziej przerażającego Pirata nie bardzo budził respekt. Davy Jones wydaje się bardziej okrutny i mroczny w porównaniu z Czarnobrodym. Gra akroska bez zachwytu - tak jak w przypadku Penelope na przyzwoitym poziomie.
Muzyka ? Mój kolega Jaszczur XP, który jest wielkim znawcą muzyki filmowej uważa soundtrack "Na nieznanych Wodach" za jedną z najgorszych kompozycji stworzonych przez Zimmera. Po "Klątwie Czarnej Perły" muzyka utraciła polot, gdy pałeczke kompozytora od Klausa Badelta przejął jego mentor. Jednak nie jest aż tak źle i nawet w tej części znajdzie się utwór który zapada w pamięci i potrafi wciągnąć słuchacza zarówno w trakcie filmu jak podczas słuchania samej muzyki na krążku. - Mermaids. Bardzo tajemniczy kawałek mający niepokojący klimat tak zwanej ciszy przed burzą wypada tak samo świetnie jak kompozycja Davy Jones w Skrzyni Umarlaka, gdzie następuje muzyczne przejscie z pozytywki na organy.
Ode mnie czwarta część otrzymuje 8/10 Twórcom udało się jeszcze utrzymać klimat filmu, po zmianie reżysera i cięciach budżetowych czego nie można powiedzieć o czwartych częściach innych cykłów filmowych jak np. z Czawartą częścią Obcego czy Indiana Jonesa i Królestwo Kryształowej czaszki.