Film pełen realizmu, wstrząsający, wzbudzający wiele emocji. Po zakończeniu trudno tak po prostu wrócić do rzeczywistości. Powstaje wiele pytań i mało odpowiedzi. Zastanawiam się jak bardzo niszczącą siłą może być poczucie zależności od innych osób.
Problem, który może spotkać każdego z nas i wydarzenie tak naprawdę od nas niezależne potęguje odrodzenie się kłopotów, które już wcześniej narosły ale zostały odsunięte na bok. I w taki oto sposób otrzymujemy mieszankę wybuchową podsycaną wzajemnym obwinianiem się bohaterów.
Film kończy się tragicznie choć ja doszukałam się jednego pozytywnego aspektu, pojawiło się poczucie winy, które co prawda nie zadośćuczyni wyrządzonej krzywdzie ale daje nadzieję na zmianę.
Chyba się z Tobą zgdadzam.
Ludzie na forum raczej krytycznie oceniają zakończenie tego filmu.
Ja też widzę jego niedoskonałości, ale po tylku niesprawiedliwościach, jakich jesteśmy świadkami w czasie tego filmu, przełamanie się męża głównej bohaterki czyni zadość naszemu poczuciu sprawiedliwości i daje nadzieję, że miłość i uczciwość są jednak silniejsze i ważniejsze w życiu niż egoizm i niesprawiedliwość.
Końcowe sceny filmu naprawdę trzymały mnie w napięciu: co będzie dalej?, gdzie ona teraz nieszczęsna pójdzie?, co zrobi z dziećmi?, czy on ją wreszcze przytuli?!? Gdyby zakończenie było inne, czułbym niedostyt, bo taka dawka niesprawiedliwości byłaby zbyt duża. Zakończenie choć trochę mnie uspokoiło.
Film wstrząsający, godny polecenia i laurów, coś w stylu Kobiety samotnej i Dekalogu VII.