Czy ktos jeszcze mial wrazenie, ogladajac pania Lopez, ze widzi te same gesty, zachowanie, reakcje, co u bogini 'Sexu w wielkim miescie'?? Od pierwszej sceny mialam wrazenie, ze patrze na Latynoske, ale tak naprawde to Carrie/Sarah... zastanawiajaca zbieznosc stylu aktorskiego. Szczegolnie, ze uwazam ten film za pierwszy, w ktorym Jennifer gra inaczej niz zwykle, i z zaskoczeniem przyznaje, ze wyszlo lepiej niz zwykle?! (nie, zebym uwazala Sare za wyjatkowa aktorke, chodzi tu bardziej o swiezosc w kreacji roli). Co sadzicie?