Po Red Eye nie spodziewałem sie loticzych perełek, myśle że kolejne nudne i głupie filmidło, ale co mi oceniać jeśli się filmu nie widziało, przystapiłem więc do seansu godz. 23:00.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy i tego ukryć się nie da, wzrok gościa w taksówce, przecież już w jego oczach widać że coś się stanie, na początku też zwróciłem uwagę na okoliczności śmierci męża, a dokładnie krótka rozmowa o TRUMNIE bo w zasadzie to tylko wstęp który w zasadzie jeśli się zwróci na niego uwagę, zakończenie mamy podane po pierwszych podejżeniach imaginacji córki.
Osobiście nic bym do FLightplan'u nie miał, bo ma naprawde przyzwoity klimat, w pewnym miejscu zaczyna wciągać, pojawia się napięcie czyli cechy któe powinien mieć każdy thriller. Całość tego jest po prostu bardzo przyzwoita, dobra rola Foster. Ale to co razi w oczy, ledwo widzimy lotnisko na oczy, ledwo wejście do samolotu i już poznajemy "bohatera" nr. 2 pana Carsona - jednym slowem mowiac, albo i nie jednym - to widac ze koles bedzie w cos zamieszany - to sa elementy stosowane w kazdym thillerze, zloczynce poznajemy juz na poczatku/on zagaduje do bohaterki, niby nie pozorine a jakze oczywiscie, po czym jego udzial w calosci ma nas zaskoczyc, niestety nawet zwodzenie dwoma arabami nic a nic nie dalo, przeciez nikt okna corki nie ogladal w noc przed lotem...
Co mnie zastanawia jak Carson ukryl corke w tym a nie innym miejscu samolotu ? A nawet nie, Kyle z corka byli na koncu samolotu kiedy Carson przeniosl ja na sam przod, i tu glowny problem - ponad 400 pasazerow i NIKT nic nie widział ? To jest niemozliwe, nie kupuje tego.
Poza tym montaz niespecjalnie przypadl mi do gustu, te okrezne ruchy naokolo bohaterki byly drazniace, brak ujec na cala kabine - to w zasadzie zdjecia. Boli mnie tylko to ze z dobrego filmu zrobili ser szwajcarski. 6/10 - za zmarnowanie tematu juz raz zmarnowanego przez Cravena.