Pożegnania

Okuribito
2008
7,7 10 tys. ocen
7,7 10 1 10171
6,7 9 krytyków
Pożegnania
powrót do forum filmu Pożegnania

Kolejna ceremonia wręczenia Oscarów, zbliża się do nas wielkimi krokami, a do naszych kin studyjnych dopiero niedawno, bo tydzień temu, zawitał film, który w zeszłym roku zwyciężył w kategorii na najlepszy film nie anglojęzyczny. Mam tu oczywiście na myśli japoński dramat "Pożegnania" opowiadający historię Daigo Kobayashiego, który przyjeżdża z Tokio do swojego rodzinnego miasteczka, po tym jak rozwiązano Orkiestrę w której grał na wiolonczeli. Szukając nowej pracy, dość szybko znajduje intrygujące ogłoszenie w lokalnej gazecie zatytułowane "Okuribito" (tu dobrze pasuje angielski słówko "departures") i ma nadzieję na pracę w agencji turystycznej. Jak się jednak okazuje praca ta nie ma nic wspólnego z podróżami (no przynajmniej nie z takimi o których myślał Daigo). Polega ona bowiem na przygotowywaniu ciał zmarłych osób, do złożenia do trumny, tak aby wyglądały one jak za życia. Choć całe jego otoczenie patrzy krzywo na to zajęcie, Daigo skuszony sporymi zarobkami, przyjmuje pracę i powoli zaczyna doskonalić się w tym nieprzyjemnym zawodzie.

Nie dziwi mnie wcale, że Akademia zdecydowała się uhonorować ten film. Dla nas ludzi z zachodu jest on bowiem niezwykle interesujący, intrygujący i zagadkowy, bo pokazuje nam tradycyjne uroczystości, które są dla nas całkowicie nieznane (przynajmniej dla tych, którzy za wiele o Japonii nie wiedzą) i kompletnie różnią się od tych, które mają miejsce u nas. Jest bowiem w tej ceremonii przygotowania zmarłego do pogrzebu coś niebywałego, coś nieuchwytnego co trudno nawet opisać, a co mnie autentycznie fascynuje. Widać w tej uroczystości niezwykłe poszanowanie dla ciała zmarłej osoby, widać ogromną dokładność i precyzję jaką wykazują się osoby odpowiedzialne za przeprowadzenie tej ceremonii. Jest w ich pracy niezwykły kunszt, niesamowita szlachetność i delikatność. Ich zawód ociera się o sztukę. Każdy ich ruch jest dokładnie wykonany, każde posunięcie dokładnie zaplanowane, a ich gesty są niezwykle płynne i nieprawdopodobnie lekkie. Dzięki temu uroczystość ta jest niezwykle uduchowiona, niesamowicie osobista i wzruszająca. To doświadczenie prawdziwie mistyczne i niebywałe.

Jednocześnie "Pożegnania" są filmem, który jest również bardzo przystępny dla obcokrajowców, a jego zrozumienie nie jest wcale takie trudne, jak można by na pierwszy rzut oka sądzić. Ceremonie są pokazane w nim w sposób jasny, dokładny, bohaterowie zachowują się normalnie i naturalnie, szybko stają się nam bliscy, a twórcy bardzo sprawnie unikają dłużyzn i scen które mogłyby wydać się nam niepotrzebne, czy trudne do zrozumienia. Co ważne obraz Takity nie stał się przez to sztuczny, płytki czy na siłę skierowany na zachodniego widza. To przepiękna, bogata opowieść, która posiada niezwykły, niesamowicie lekki i nietypowy klimat. To film pogodny, momentami szczerze zabawny, chwilami nieprawdopodobnie smutny. Obraz w którym śmiech i płacz mieszają się ze sobą nieustannie, który przechodzi płynnie pomiędzy tymi dwoma stanami. Obraz, który chwilami chwyta nieprawdopodobnie mocno za serce, który jest wzruszający, ale całe szczęście ani na moment nie zbliża się do taniego wyciskacza łez.

"Pożegnania" to przepiękna opowieść o życiu i o śmierci. Mówiąca o przebaczaniu, o tym jak ważna jest akceptacja, bliskość drugiego człowieka, jak niezwykle ważne jest dzieciństwo w życiu każdego z nas. Historia przypominająca, że wszystko na tym świecie kiedyś się kończy, dlatego trzeba doceniać życie póki trwa i cieszyć się każdą jego chwilą, bo jest prawdziwie bezcenne. To film, który choć pokazuje zwyczajne życie, to trochę jednak jakby wznioślejsze i bardziej uduchowione, od takiego jednorazowego sposobu egzystowania, jaki coraz częściej jest widoczny dookoła nas. "Pożegnania" to również film zachwycający się muzyką, starający się jak najbardziej zwrócić na nią uwagę i wysunąć ją trochę przed szereg - w końcu nie od parady główny bohater jest wiolonczelistą. Muzyka w obrazie Takity jest obecna praktycznie cały czas, czy to jako przepiękny podkład do kolejnych scen, czy jako fantastyczny przerywnik w chwilach, gdy akcja się zatrzymuje, a my obserwujemy jak główny bohater gra czy to w orkiestrze, czy na wiolonczeli. Momenty niezwykłe, magiczne, fantastycznie budujące nastrój tego filmu, a wszystko to zasługa genialnego kompozytora Joe Hisaishiego.

8/10

ocenił(a) film na 9
milczacy

Dlaczego nie umiesciles tego tekstu w dziale recenzji? Jak dla mnie jest on zdecydowanie lepszy niz te dwa opublikowane w tymze dziale. Po za tym zgadzam sie z kazdym jego slowem :)

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
Joopiter

Chyba tylko z przyzwyczajenia. Nigdy nie przesyłałem swoich notek do działu recenzji i nigdy nie myślałem,
żeby to robić.
Dzięki za miłe słowa ;)

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
milczacy

a ja niestety jestem na nie...
Oglądając film naprawdę chciałem się do niego przekonać - uwielbiam Japonię
i przez cały czas starałem się szukać plusów przymykając oczy na minusy...

Nie da się ukryć, że film przesiąknięty jest tanim sentymentalizmem. Tzw.
Coelhizm, czyli udawanie, że mówi się o czymś głębokim, a tak naprawdę
prawienie o banałach bije niestety po oczach...

I choć świetnie zrealizowany pod względem wizualnym (te góry w tle, scena
grania na wiolonczeli na tle gór i nawet te miasteczka japońskie
przepiękne) oraz dźwiękowym (głownie wiolonczela), fantastycznie ukazujący
kulturę japońskich tradycji pogrzebowych to fabularnie dno i płycizna...

Bijąc się z myślami więc daję 7/10.