Absolutnie genialny...! Wielki Antonioni na koniec życia zrobił arcydzieło - swoisty testament, podsumowanie i pieczęć swojej twórczości... W tym filmie powiedział to, czego większość reżyserów "poprawnych politycznie" nigdy nie odważyła się pokazać. Najgłębiej i najbardziej osobiście otworzył swoje wnętrze - i wyznał , może wbrew całemu swojemu pesymistycznemu dorobkowi, wiarę w ostateczne szczęście, którego przebłyskiem jest spotkanie Jezusa...