Naprawdę rozumiem kierowanie się faktami historycznymi, ale litości, dlaczego zostało zastosowane w kontynuacji tak wspaniałego filmu? Kiedy będąc małym brzdącem obejrzałem to w kinie (mój drugi w życiu film kinowy, po "Królu Lwie") smutno mi było, że "to już koniec". Po paru latach zobaczyłem na wystawie wypożyczalni VHS ten film z myślą, że wkrótce zobaczę go na dużym ekranie. Tak się jednak nie stało, nie był bowiem wyświetlany, a ja jeszcze wtedy nie rozumiałem zasady, jaką operuje Disney (że prawie żaden sequel w kinie nigdy nie gości), więc czekałem, aż wkrótce wydarzy się ta magiczna chwila. No i bomba - jakoś tak na Wielkanoc 2003 film pojawił się w TVP 1, a ponieważ miałem kiepski dzień, liczyłem, że poprawię sobie humor. Po obejrzeniu byłem zniesmaczony, znudzony i delikatnie mówiąc wkurzony. Ciągle po głowie chodziła mi myśl: "To ja na TE wypociny czekałem tyle lat???" .
Być może dobrze odczytuję intencje swojej ulubionej wytwórni. Film zamiast postawić na sentyment wolał zaskoczyć oryginalnością, stosując większy nacisk na prawdziwe zdarzenia i nie kończąc się tak jak widz by chciał. Zabieg jeszcze byłby w miarę udany, gdyby nie parę tyciuteńkich wątków zawartych w pierwszej części, a właściwie składający się z nich jeden: wielka szczera miłość pomiędzy Johnem Smithem i Pocahontas. Gdyby nie te wszystkie miłosne wątki, poświęcenie życia w celu bycia ze sobą, wspólne zrozumienie, wspólne ambitne dążenie do pokoju, ten pocałunek i niezapomniana końcowa scena; wtedy nie czepiałbym się tak. Zafascynowanym romantyczną częścią pierwszą absolutnie odradzam. Niepotrzebny i najgorszy film Walta Disneya, jaki było mi dane zobaczyć.
zgadzam sie z toba calkowicie... mialam 6lat jak ogladalam Iczesc w kinie... na koncu prawie plakalam... dlaczego nie zostali razem? myslalam ze w drugiej czesci juz beda razem a tu zonk... z johna zrobili jakiegos frajera, ze niby rolf to wybawca pocahontas... jak moda na sukces;((((((((((((( tragiczny film