Chociaż jestem pełna podziwu dla Piwowarskiego za film "Kochankowie mojej mamy", to jednak "Pociąg do Hollywood" nie przypadł mi do gustu.... Typowe, kiczowate, polskie kino lat 80'.... Trudno się "połapać" w fabule tego filmu. Nie wszystko do końca jest wyjaśnione, np. skąd w butelce z piwem znalazło się oko. A poza tym bardzo drażnił mnie "wymuszony", bezsensowny śmiech, np. gdy Miriam przyjeżdża do ojca i w czasie "rozmowy" z nim, zauważa lody poziomkowe na jego ręcę i oboje zaczynają się śmiać....
Myślę że widzowie, którzy oglądali ten film w roku w którym powstał nie zadawali sobie pytań w rodzaju: "Skąd się wzięło oko w piwie", ponieważ w latach 80 tych ub. wieku w butelkach z piwem pływające muchy czy szczury były na porządku dziennym, więc mogło się w nim znaleźć również oko.
Poza tym:
"Treścią filmu jest przestrzeń, jaka rozciąga się między rzeczywistością, kurzem życia a niebem marzeń i to, w jaki sposób bohaterowie próbują przebyć tę drogę. Zawsze mnie fascynowało, że marzenia, które w jakiś sposób sterują naszym dorosłym życiem, rodzą się w dzieciństwie" - mówił reżyser Radosław Piwowarski. Merlin marzy o Hollywood, w końcowej scenie dzwoni do niej sam Billy Wilder, ale co z tego wyniknie, nie wiadomo. Jednak taki finał nie był planowany przez reżysera, wymusiła go po prostu rzeczywistość. Właściwe zakończenie filmu miało być zrealizowane w prawdziwym Hollywood, ale tak się nie stało, gdyż władze kinematografii nie zgodziły się na nakręcenie jakiejkolwiek sceny w USA. Dwa poprzednie filmy Piwowarskiego - "Yesterday" i "Kochankowie mojej mamy" - przyniosły duże zyski, dzięki czemu reżyser otrzymał obietnicę, że przy trzecim filmie będzie mógł nakręcić jedną scenę w Kalifornii. Przez cały czas realizował więc "Pociąg do Hollywood" pod kątem tej jednej sceny, która miała być kręcona w prawdziwej fabryce snów. "Okazało się jednak, że były to tylko obiecanki, a moja naiwność - równa naiwności moich bohaterów".
Gdybym oglądał ten film bez wiedzy o powyższym pewnie miałbym podobne odczucia co Autorka, ale teraz jest on dla mnie gorzkim żartem reżysera z ówczesnego ustroju, w którym nie pozwolono reżyserowi nakręcić filmu w sposób w jaki zamierzał.
"Nie wszystko do końca jest wyjaśnione, np. skąd w butelce z piwem znalazło się oko."
Po tym pytaniu od razu widać miriam w latach osiemdziesiątych nie piła browaru "pod budką z piwem" czy w pociągu :)
Takie rzeczy się zdarzały i każdy miłośnik piwa w tamtych czasach miał na koncie znalezienie "czegoś" w butelce po tym płynie.